"To nie była jedyna przyczyna". Ekspert lotniczy wskazuje kluczowy element
- Mało prawdopodobne, by ptaki były jedyną przyczyną katastrofy samolotu Jeju Air na lotnisku Muan w południowo-zachodniej Korei Południowej - ocenił w rozmowie z Wirtualną Polską ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński. Mówi o dodatkowych problemach w trakcie lądowania.
Liczba ofiar śmiertelnych katastrofy samolotu Jeju Air na lotnisku Muan w południowo-zachodniej Korei Południowej wzrosła do 179 - poinformowała w niedzielę straż pożarna, cytowana przez agencję Reutera.
Ministerstwo transportu Korei Płd. określiło katastrofę najtragiczniejszym wypadkiem lotniczym z udziałem południowokoreańskich linii od prawie trzydziestu lat. Na pokładzie samolotu znajdowało się 181 osób, z których dwie - jak podał Reuters - były obywatelami Tajlandii, a pozostali - Korei Płd. Obecne na lotnisku służby informowały o uratowaniu dwóch osób.
Możliwe przyczyny katastrofy
Ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński w rozmowie z Wirtualną Polską ocenił możliwe przyczyny katastrofy. - Za pierwszym razem, gdy pilot próbował lądować, doszło do jakiejś awarii technicznej i nie wysunęło się podwozie maszyny. Wówczas jest jasna procedura odejścia na drugi krąg i próby ponownego lądowania i otwarcia podwozia w systemie awaryjnym - tłumaczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brychczyński wyjaśnia, że przy awaryjnej próbie otwarcia podwozia otwierają się tzw. zamki, a podwozie "wypada" pod wpływem swojego ciężaru. Zaraz potem następuje blokada, która uniemożliwia schowanie się podwozia.
- Ta awaryjna procedura z jakiegoś powodu nie zadziałała. Dlatego pilot podjął świadomą decyzję o lądowaniu bez podwozia i nie jest to nic nadzwyczajnego w tej sytuacji. To samo zrobił polski pilot Tadeusz Wrona - mówił nam Grzegorz Brychczyński.
Ekspert zwrócił uwagę, że pilot południowokoreańskiego samolotu na drugim podejściu ustawił maszynę prawidłowo. - Widać, że miał doświadczenie w lataniu szybowcem. Próbował "dotknąć ziemi" mniej więcej w połowie ciężkości samolotu - mówił.
Przypuszcza jednak, że błąd polegał na tym, że zaczął przyziemiać zbyt daleko. - Wiedział, że ma do dyspozycji praktycznie 2 kilometry pasa. Za daleko przyziemił, a samolot bez podwozia zaczął się zachowywać jak na lodowisku i zaczęły lecieć iskry. W tym momencie prawdopodobnie pilot włączył system przeciwpożarowy, a że nie miał czym hamować, samolot wyjechał poza pas - mówi nam Brychczyński.
Z analizy naszego rozmówcy wynika, że do katastrofy przyczyniło się kilka czynników. - Z całą pewnością ptaki nie doprowadziły do sytuacji, że nie otworzyły się klapy podwozia samolotu - zaznaczył.
Ekspert lotniczy przekazał, że teraz w ciągu 30 dni musi zostać opracowany wstępny raport z katastrofy. - Końcowy może być nawet rok później, ale kluczowa jest ocena trzech ważnych elementów. To pilot, jego doświadczenie, stan psycho-fizyczny, stan maszyny i ewentualne problemy techniczne oraz pogoda - mówi.
Informacja lotniska
Szef straży pożarnej Muan, Lee Jung-hyun, powiedział, że śledczy analizują możliwe przyczyny katastrofy, w tym udział ptaków i warunki pogodowe. Agencja Yonhap powołała się na informacje lotniska, twierdząc, że zderzenie z ptakiem mogło spowodować awarię podwozia.
W południowokoreańskich mediach pojawiła się też informacja o wiadomości wysłanej przez jednego z pasażerów do krewnego, w której poinformował on o utknięciu w skrzydle samolotu ptaka.
Nagrania z katastrofy wyemitowane przez telewizję YTN pokazały samolot Jeju Air sunący z dużą prędkością po pasie startowym, najwyraźniej z zamkniętym podwoziem, i zderzający się czołowo z betonową ścianą na obrzeżach obiektu. Inne lokalne stacje telewizyjne wyemitowały nagrania pokazujące gęste kłęby czarnego dymu wydobywające się z samolotu objętego płomieniami.
Katarzyna Bogdańska, dziennikarka Wirtualnej Polski