Polityka"To mogłoby się skończyć katastrofą dla PiS"

"To mogłoby się skończyć katastrofą dla PiS"

Czy Jarosław Kaczyński zrezygnuje z funkcji szefa Prawa i Sprawiedliwości, a o władzę w partii powalczą Zbigniew Ziobro z Joanną Kluzik-Rostkowską? Taki scenariusz w wypadku przegranej PiS w wyborach samorządowych rysuje "Gazeta Wyborcza". - Taka zmiana mogłaby być korzystna wizerunkowo, ale dla struktur partyjnych skutki byłyby katastrofalne. Najpewniej doszłoby do rozłamu w PiS - komentuje dr Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego.

"To mogłoby się skończyć katastrofą dla PiS"
Źródło zdjęć: © PAP

03.11.2010 | aktual.: 03.01.2011 17:05

"Gazeta" relacjonuje pogłoski krążące w szeregach PiS dotyczące ustąpienia Jarosława Kaczyńskiego. "Na spotkaniu z najbliższymi współpracownikami zapowiedział, że jeśli wynik w wyborach samorządowych będzie bardzo zły, to zrzeknie się funkcji prezesa - usłyszeliśmy niezależnie od dwóch ważnych polityków PiS. Obaj zastrzegli, że na spotkaniu nie byli, ale rozmawiali z jego uczestnikami" - czytamy w artykule.

W związku z perspektywą odejścia Kaczyńskiego nasila się rywalizacja o schedę po nim. Faworytem w tym wyścigu jest Zbigniew Ziobro, symbol PiS radiomaryjnego, ale wyrasta mu groźna konkurentka - Joanna Kluzik-Rostkowska, szefowa sztabu Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich i przywódczyni partyjnych liberałów. W wywiadzie dla "Wprost" Kluzik-Rostkowska przyznała, że stanęłaby do boju z Ziobrą, gdyby ten startował na szefa partii. Jednocześnie jednak podkreśla, że nie kwestionuje przywództwa Kaczyńskiego.

Rezygnacja Kaczyńskiego to political fiction?

Eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska są zdania, że wizja malowana przez "Gazetę" jest mało prawdopodobna. Zwłaszcza, że w sprawie zabrał głos szef klubu parlamentarnego PiS Mariusz Błaszczak. Podkreślił, że nawet jeśli PiS przegra kolejne wybory, Jarosław Kaczyński nie musi się czuć zagrożony. - Jest kadencja do końca 2014 r., liderem jest Jarosław Kaczyński - powiedział Błaszczak w audycji "Gość Radia ZET". - Co to znaczy "bardzo zły wynik" w wyborach do samorządu? To określenie bardzo nieostre. Sprawa nie jest tak jednoznaczna jak w wypadku wyborów parlamentarnych czy prezydenckich - zauważa dr Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.

Wątpliwości ma również Norbert Maliszewski. Zwraca uwagę, że w wyborach samorządowych w 2006 r. PiS uzyskał 25% poparcia, a w tym roku może liczyć na więcej. - W porównaniu z wynikiem sprzed czterech lat będzie to więc sukces. Choć jednocześnie PO, która wcześniej miała 27%, teraz zapewne uzyska 35-40% - przewiduje ekspert.

Kiepski moment na zmiany

Moment na zmianę przywództwa w PiS jest, zdaniem naszych rozmówców, bardzo niekorzystny. - Partia przeżywa trudny okres. Potrzebuje silnego lidera, a takim niewątpliwie jest Jarosław Kaczyński. W tej chwili frakcje partyjne są na tyle silne, że rezygnacja prezesa mogłaby doprowadzić do rozbicia partii, a nie do nowego otwarcia - uważa Materska-Sosnowska. Z tą tezą zgadza się Maliszewski. Stwierdza, że choć odejście Kaczyńskiego byłoby pozytywne wizerunkowo, bo Kaczyński ma bardzo silny negatywny elektorat, to dla struktur partyjnych jego skutki byłyby katastrofalne. - Podzielony PiS przestałby funkcjonować jako opozycja, a w siłę urosłaby lewica, która przejęłaby jego rolę, bo polski system dąży do dwupartyjności - uważa ekspert ds. marketingu politycznego.

"Gołębie" kontra "jastrzębie" - drugie starcie

Zdyscyplinowani przez Jarosława Kaczyńskiego liberałowie z PiS wycofali się do narożnika. Dlaczego teraz znów podnoszą głowy? Powód jest prosty - realizowana przez PiS strategia "jastrzębi", którym przewodzi Zbigniew Ziobro nie sprawdza się. W długim okresie przyniosła partii, wg różnych badań sondażowych, spadki rzędu 5-8%. Jednocześnie PO bardzo energicznie zabrała się za pozyskiwanie głosów wyborców centroprawicowych, którzy odwrócili się od PiS. Tych wszystkich, którzy poczuli się rozczarowani zmianą linii Jarosława Kaczyńskiego po wyborach prezydenckich. To w ich stronę ukłon zrobił premier Donald Tusk żarliwie broniąc minister ds. równego traktowania Elżbiety Radziszewskiej czy podejmując radykalne kroki wobec handlarzy dopalaczami. - PiS na skutek swojej strategii i działań Platformy został zapędzony w kozi róg, wobec czego wartość negocjacyjna Kluzik-Rostkowskiej bardzo się zwiększyła. Posłanka dostrzegła swoją szansę i powróciła do walki - tłumaczy Maliszewski. Kluzik-Rostkowska wcale jednak nie
zamierza teraz walczyć o szefostwo w PiS. Wie, że nie ma na to szans. Realna walka, uważa ekspert, mogłaby nastąpić dopiero po wyborach parlamentarnych w 2011 r.

Znów się "wychyla"?

Czy Kluzik-Rostkowska, która od jakiegoś czasu była na cenzurowanym zanadto się nie "wychyla"? Czy spotka ją kara za ostre słowa pod adresem macierzystej partii? Co do tego, że posłanka szkodzi partii Jarosława Kaczyńskiego nie ma wątpliwości Mariusz Błaszczak. Szef klubu PiS stwierdził, że Kluzik-Rostkowska myli się w swoich ocenach i popełnia "błąd polityczny". Odnosząc się do jej wywiadu dla "Wprost" podkreślił, że takie wypowiedzi w czasie kampanii wyborczej nie służą budowaniu poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości.

Zdaniem Maliszewskiego wywiad to element walki o przyszłą pozycję i wpływ na to, co dzieje się w partii. - To długofalowa strategia. Kluzik-Rostkowska chce pokazać, że w PiS - partii postrzeganej jako radykalna prawica - wciąż funkcjonują liberałowie, którzy będą oddziaływać na jej linię - mówi. Ekspert przyznaje, że posłanka ryzykuje, ale gdyby tego nie robiła, mogłaby zostać całkowicie zmarginalizowana.

- Kluzik-Rostkowska nie jest wyłącznie graczem partyjnym, ona ma swoje przekonania i idee, którym pozostaje wierna. Żywi przekonanie, że bez centroprawicy, którą reprezentują "gołębie" PiS pozostanie w prawym narożniku i nigdy nie dojdzie do władzy. Nie chce trwać w oblężonej twierdzy, poprzestać na bezpiecznej posadce w sejmie, ale walczy o taką wizję swojej partii, która wydaje jej się skuteczna. Partii republikańskiej, szerszej, jak mówił Jarosław Kaczyński, otwartej, bo bez centrum nie można w Polsce wygrać wyborów - wyjaśnia Norbert Maliszewski.

Ziobro, czyli młodszy Kaczyński?

W tej chwili realnymi graczami są raczej "jastrzębie", którym przewodzi Zbigniew Ziobro, niż "gołębie". Jaki byłby PiS pod jego wodzą? Były minister sprawiedliwości, zdaniem naszych rozmówców, kontynuowałby twardą linię przyjętą przez obecnego prezesa. - To podobnej klasy polityk. Bolączką PiS jest jednak to, że choć notowania partii są dosyć dobre, to kiedy odniesiemy je do kiepskich notowań rządu i premiera, widać, że powinny być znacznie lepsze. Mimo rozczarowania partią rządzącą notowania nie wzrastają, bo Jarosław Kaczyński nie jest akceptowalną alternatywą. Ludzie mu nie ufają. A Ziobro tak jak Kaczyński ma bardzo duży negatywny elektorat, więc taka zmiana, nie rozwiązałaby problemu - uważa Maliszewski.

Wg ostatniego sondażu CBOS Ziobrze nie ufa aż 38% Polaków, a ufa - 35%. Kluzik-Rostkowska ma lepszy bilans - ufa jej 25%m a nie ufa - zaledwie 8%. - Trzeba pamiętać, że posłanka od niedawna uczestniczy w wielkiej polityce, dotychczas nie była postrzegana jako lider, ale pełniła funkcje eksperckie. Dopiero buduje swój wizerunek. Ma jednak lepszy punkt startu i to wokół niej PiS może zbudować w przyszłości większe poparcie - przekonuje Maliszewski.

Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)