To było polowanie na Blidę
Czy będzie Trybunał Stanu dla Ziobry i Kaczyńskiego.
Ryszard Kalisz (SLD) - przewodniczący sejmowej komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy.
17.12.2008 | aktual.: 17.12.2008 11:10
19 grudnia mija rok od powołania komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy. Do czego komisja w tym czasie dotarła? Co pana zaskoczyło w tych wszystkich dokumentach i zeznaniach?
– Wielkiego zaskoczenia nie odczułem. Tego wszystkiego, czego się dowiadujemy, gdzieś intuicyjnie wcześniej się spodziewaliśmy. Wiadomo, jaki był czas rządów Zbigniewa Ziobry na stanowisku prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości.
Jaki?
– My nie badamy przestępstw, to robota prokuratorów. My badamy funkcjonowanie organów władzy publicznej, badamy, w jakim zakresie ta władza przestrzega standardów demokratycznego państwa prawa. I co dzisiaj mogę powiedzieć – potwornie szkodliwy dla państwa okazał się proceder związany z wpływami politycznymi Zbigniewa Ziobry, sprowadzający się do powoływania jego ludzi na najważniejsze stanowiska. Szefem ABW był Bogdan Święczkowski, prokurator z Katowic, jego zastępcą Grzegorz Ocieczek, też prokurator z Katowic. Po wyeliminowaniu Ludwika Dorna szefem MSWiA zostaje prokurator Janusz Kaczmarek i komendantem głównym policji też prokurator, Konrad Kornatowski. Ten cały mechanizm – to widać wyraźnie na przykładzie postępowania prowadzonego w sprawie, w której chciano postawić zarzuty Barbarze Blidzie – był mechanizmem niszczącym ściganie przestępstw. Niszczącym równowagę pomiędzy organami państwa, prokuraturą, ABW, policją. Najbardziej jaskrawym przykładem tego rodzaju sytuacji było wezwanie w grudniu 2006 r.
prokuratora Tomasza Balasa przez pana Święczkowskiego, wówczas szefa ABW, do Warszawy, na dywanik. Poza strukturami Prokuratury Krajowej i Apelacyjnej.
Po co?
– Wiadomo, po co. Żeby mu wskazać miejsce w szeregu.
Rozmawialiście o tym z Balasem?
– Tak.
I co wam powiedział?
– Zasłonił się tajemnicą państwową. Później został z niej zwolniony przez prokuratora generalnego Zbigniewa Ćwiąkalskiego i zeznawał w warunkach posiedzenia zamkniętego. To posiedzenie jest obłożone klauzulą tajemnicy państwowej, dlatego nie mogę o tym mówić. Ale powtarzam – wezwanie nastąpiło poza jakimikolwiek strukturami. I Święczkowski, i Ocieczek chcieli, aby Balas znał swoje miejsce w szeregu.
Chcieli mu pokazać, że to ABW kieruje śledztwem? A prokurator jest figurantem?
– ABW w tej sprawie była bardzo aktywna.
Od kiedy? Czy nie od stycznia-lutego 2006 r., kiedy prokurator Jacek Krawczyk, ewidentnie rozczarowując przełożonych, skierował akt oskarżenia tylko przeciwko Barbarze Kmiecik? Bo po zweryfikowaniu zarzuty wobec Blidy się nie ostały?
– Po tym, jak prokurator Krawczyk skierował akt oskarżenia do sądu, mamy niejasną sytuację. Bo nagle przeciwko Blidzie, w marcu 2006 r., zostaje rozpoczęte nowe postępowanie, tym razem w prokuraturze okręgowej. Dlaczego? Na jakiej postawie? Trudno znaleźć ślady. W tym też czasie ABW zaczyna być niezwykle aktywna w stosunku do Barbary K. Przebywa ona w areszcie i tam odwiedzają ją oficerowie ABW.
Rozmawiają z nią...
– Trudno powiedzieć, w jakiej sprawie, bo jedna się skończyła, jest akt oskarżenia w sądzie, a druga faktycznie jeszcze się nie zaczęła... * Jest teoria tłumacząca, dlaczego na początku roku 2006 rzucono siły ABW i prokuratury na Blidę, dlaczego zaczęło się zmiękczanie Barbary Kmiecik. Sięga ona do wydarzenia ze stycznia 2006 r., kiedy to na spotkanie z prezesem PiS, Jarosławem Kaczyńskim, przybywa prokurator Miłoszewski, prowadzący śledztwo w aferze paliwowej. Pokazuje Kaczyńskiemu dokumenty, referuje sprawę. Wynikają z nich dwa wątki, które można uznać za polityczne. Jeden – lewicy, Sławomira Millera, brata byłego premiera. I drugi – spółki Solo i jej związków z ludźmi Porozumienia Centrum. Wtedy podjęta zostaje decyzja, że nie ma co wchodzić w sprawy mafii paliwowej, że lepiej szukać „wyjścia” na lewicę poprzez aferę węglową. Tę teorię uwiarygodniają dalsze losy śledztwa przeciwko mafii paliwowej – mówił o tym główny prowadzący tę sprawę, prokurator Marek Wełna – śledztwo zostało mu odebrane, rozbite na
wiele wątków, porozrzucane po kraju, z naciskiem na szukanie wątków anty-SLD-owskich. Wtedy też przesłuchano jeszcze raz Ryszarda Zająca i zaczęto „pracować” nad Barbarą Kmiecik.*
– Owszem, jest taka hipoteza. Pewnie częściowo weryfikować ją będzie druga komisja śledcza, kierowana przez Andrzeja Czumę.
Wróćmy więc do pierwszych dni roku 2006. Funkcjonariusze ABW odwiedzają Barbarę Kmiecik w areszcie i namawiają ją, by coś powiedziała na Blidę. Czyż nie tak? Czy nie było tak, że obiecywali jej wyjście na wolność w zamian za sypanie? Zresztą nagle wyszła. Sąd, bez niczyjego wniosku, uchylił jej areszt.
– Nastąpiło to w ramach struktury Sądu Okręgowego w Katowicach, którego prezesem niedługo wcześniej została pani Monika Śliwińska, której mąż był szefem delegatury ABW w Katowicach. Barbara K. wychodzi na wolność i rozpoczyna się postępowanie, w którym, mogę powiedzieć, dużą, podmiotową rolę odgrywa ABW.
A prowadzący wówczas tę sprawę prokurator Emil Melka?
– Melka głównie w tym czasie się zajmował, jak sam mówi, kilkoma innymi ważnymi sprawami, m.in. kwestią zawalenia się hali Międzynarodowych Targów w Katowicach. Sprawą Blidy zajmował się mniej. Aż do października 2006 r. wytworzył dwa tomy akt.
Na 44...
– Więc właśnie – od marca do października 2006 r. wytworzono dwa tomy akt. A od października 2006 do kwietnia 2007 – 42. Ale to nie oznacza, że w tym czasie nie było działań. Tylko że były one prowadzone przez ABW.
Panie pośle, pamiętam czasy komisji orlenowskiej. Tamta komisja żądała materiałów od ABW w sprawach ją interesujących i je otrzymywała. Czy wy nie możecie zażądać do katowickiej ABW i od centrali materiałów w sprawie działań przeciwko Blidzie?
– Te materiały w dużej części już mamy. Ale nie są one jeszcze odtajnione, więc nie możemy mówić o ich zawartości. A o ich odtajnienie się zwróciliśmy. Chcemy również, żeby w określonym zakresie ABW zwalniała funkcjonariuszy z tajemnicy państwowej, żeby mogli swobodnie mówić.
A będą? Obserwując zeznania prokuratorów, zwłaszcza Sieraka i Janeczka, odniosłem wrażenie, że bardzo się starają, by jak najmniej powiedzieć. Sierakowi trzeba było pokazać dokumenty pisane jego ręką, by przyznał się, że jednak przeglądał akta sprawy Barbary Kmiecik, choć wcześniej kategorycznie temu zaprzeczał.
– Za składanie fałszywych zeznań przed komisją grozi odpowiedzialność karna. Prokuratura w Warszawie już jedną taką sprawę prowadzi, właśnie dotyczącą prokuratora Sieraka. A po drugie, my ustalamy stan faktyczny na podstawie wielu dowodów, wielu zeznań.
Jest możliwe, by prokurator, idąc zeznawać przed komisją śledczą, w określonej sprawie, zapomniał, że czytał materiały tej sprawy? I wydawał polecenia? Wierzy pan w takie coś?
– Nie wierzę. Uważam, że w sprawie Barbary Blidy pan prokurator Sierak odgrywał dużą rolę. Po pierwsze, jesienią 2005 r. był zastępcą szefa Prokuratury Rejonowej Katowice-Centrum-Zachód. Tam była prowadzona ta sprawa. I prokurator Krawczyk mówił, że Sierak zwracał się do niego po informacje i akta. Po drugie, później awansował na szefa prokuratury okręgowej. I nadzorował sprawę Blidy. Po trzecie, brał udział w naradach. Po czym awansował do Warszawy, na szefa wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej. I z tej pozycji też tą sprawą się interesował, chociaż faktycznie ta sprawa nie była objęta nadzorem Prokuratury Krajowej. To jest bardzo dziwne. Nie wiem, jakie były przesłanki jego awansów. Ale jeżeli założylibyśmy hipotezę, że ta sprawa była ważna dla Ziobry i kierownictwa politycznego PiS, to związki z nią Sieraka i jego awanse nasuwają się automatycznie.
Jeżeli ABW odgrywała w sprawie Blidy tak istotną, podmiotową rolę, to dlaczego w październiku 2006 r. zdecydowano się na odebranie tej sprawy prokuratorowi Melce i powierzenie jej specjalnemu czteroosobowemu zespołowi?
– Stawiam hipotezę, że było to związane ze zmianą na stanowisku szefa ABW, kiedy pana Marczuka zastąpił Bogdan Święczkowski. I on szybko się zorientował, że w tej sprawie mamy do czynienia z odwróceniem ról pomiędzy ABW a prokuraturą. I dlatego został utworzony ten czteroosobowy zespół, trzech asesorów i jeden prokurator. A żeby nie było wątpliwości – wezwano w grudniu 2006 r. prokuratora Balasa do ABW, o czym już mówiłem, żeby poznał swoje miejsce w szeregu.
To kto miał być teraz ważniejszy – ABW czy prokuratorzy?
– Zgodnie z procedurą zleceniodawcą czynności w śledztwie jest prokuratura. Wiele okoliczności wskazuje, że w sprawie Barbary Blidy ABW działała samoistnie, ale czynności procesowe, dla celów procesowych, musiały być udokumentowane w aktach prokuratorskich. I tym zajęli się prokuratorzy. Rozpoczęły się też coponiedziałkowe narady.
Zapraszano na nie czwórkę prowadzących śledztwo prokuratorów.
– A brali w nich udział ich przełożeni. Szef prokuratury okręgowej Krzysztof Sierak. Prokurator apelacyjny Tomasz Janeczek. Przypominam – prokuratorów apelacyjnych jest 11 w kraju. I tu jeden z nich przychodził pracować z asesorami. Sprawa Blidy była tu najważniejsza. Przypominam, w sprawie było ponad 40 wątków. Podzielmy to na czterech prowadzących śledztwo – wypada po 10 wątków na głowę. A tymczasem wątek Blidy, sam jeden, prowadził jeden śledczy, pani Małgorzata Kaczmarczyk-Suchan. Uznano, że to jest najważniejsze.
Kto uznał?
– Ślady wiodą do góry. I jest tu wiele niejasności. Jest w Prokuraturze Krajowej np. wydział zajmujący się przestępczością zorganizowaną, który nadzoruje prokuratury niższego szczebla w tym zakresie. Prokuratorzy, którzy tam pracują, podzieleni są według prokuratur apelacyjnych. Prokuraturę Apelacyjną w Katowicach nadzorował prokurator Kassyk. I dostał on kilka dni wcześniej, przed planowanym zatrzymaniem Barbary Blidy w dniu 25 kwietnia 2007 r. polecenie, że ma przygotować materiały i sprawdzić je, tak żeby to wszystko było prawidłowe pod względem prawnym.
Ale Sierak nie miał do niego zaufania, więc robił to też prokurator Jarosław Hołda, który nadzorował Warszawę i Podkarpacie, ale żeby tego było mało, jak już powiedziałem, ten wydział nie nadzorował formalnie tej sprawy, zresztą żaden inny też nie. Prokurator Jarosław Hołda jest z Katowic i zna się od lat doskonale z Sierakiem, Święczkowskim, Ocieczkiem. Więcej – już po śmierci Blidy przygotowywał Zbigniewowi Ziobrze materiały na wystąpienie w Sejmie, wieczorem. Krótko mówiąc, bezsporne jest, że cały aparat prokuratury był nastawiony na postawienie zarzutu Blidzie. Ale również był nastawiony na odpowiednią oprawę medialną. Przypominam, w tym samym dniu, kiedy funkcjonariusze przyszli do domu Barbary Blidy, ta sama Prokuratura Okręgowa w Katowicach realizowała zatrzymania w innej sprawie.
Dotyczącej przetargów na obudowy górnicze.
– W sprawie Blidy miano zatrzymać siedem osób, w tamtej ośmioro. Razem – 15. A to już poważnie brzmi. Ziobro zresztą wieczorem w Sejmie mówił – że w sprawie Blidy do zatrzymania było 15 osób. A to były dwie oddzielne sprawy, prowadzone w innych wydziałach.
Powiedział pan, że ABW zajmowała się sprawą Blidy. I że odgrywała w niej rolę podmiotową. Trudno więc uwierzyć, że rola agencji ograniczała się tylko do rozmawiania z panią Kmiecik. Czy ABW inwigilowała Blidę? Podsłuchiwała? Czy próbowano budować wokół niej agenturę?
– ...
A prowadzono jakąś grę?
– Były przecieki w gazetach... Że jest prowadzone postępowanie przeciwko Blidzie. Że może mieć postawione zarzuty... To było psychiczne jej ustawianie. Blida już nie była posłem. Ona była silną kobietą, a jednocześnie wrażliwą. Nikt nie jest obojętny na to, jak o nim się mówi. Nikt nie jest obojętny, gdy oskarża się go o coś, czego nie zrobił. To wzbudza emocje. Tak jak ta „Misja specjalna” emitowana dzień wcześniej. Bardzo to ciekawe.
Kiedy zaczniecie przesłuchiwać oficerów ABW?
– W połowie stycznia. Terminy są już wyznaczone. Na razie skierowaliśmy wezwania do siedmiu funkcjonariuszy, w sumie przesłuchamy kilkunastu. Przy zachowaniu ich anonimizacji.
Na co, pańskim zdaniem, szczególnie warto będzie zwrócić uwagę w ich zeznaniach?
– Tam jest problem związany z czymś, co jest nieprawdopodobne. Z jakimś niefrasobliwym działaniem grupy na miejscu, w domu Blidów.
Niefrasobliwym? Chodzi o to, że zostały zatarte ślady?
– Częściowo zadeptane... Ale nie tylko to. Są przesłanki, że były różne ślady prochu na ręku funkcjonariuszki, różne na ręku Blidy. Chcemy to wszystko wyjaśnić.
W stacji TVN jakiś czas temu emitowany był program, dziennikarze opierali się na utajnionym protokole sekcji zwłok, że dziwna jest rana postrzałowa. Że jest pod kątem prostym. A to raczej rzadkość, by ktoś do siebie strzelał, celując na wprost, raczej broń skierowana jest pod kątem ok. 45 stopni.
– Nic na ten temat dzisiaj nie mogę powiedzieć.
Samobójstwo to świadome strzelenie do siebie. A jeżeli pistolet wypali w czasie np. szamotaniny? To już nie jest samobójstwo, to nieszczęśliwy wypadek. A to jest zasadnicza różnica.
– ...
A czy już pan wie, jakim cudem znalazła się pod domem Blidy dwójka funkcjonariuszy z kamerą? Na czyje polecenie?
– Nie mogę do tego dojść. Wcześniej byłem przekonany, że to była ekipa przysłana z centrali, z Warszawy. Tymczasem w centrali nie ma żadnego dokumentu, żeby tego typu polecenie ktoś otrzymał.
Więc co to byli za ludzie?
– Będziemy to badać. Filmowała dziewczyna, która była ze Śląska. Był z nią mężczyzna. Zachowywał się dziwnie. Zaraz po śmierci Blidy chyba wszedł do środka, do jej domu. Pewnie pokazał legitymację funkcjonariusza. Policjanci, którzy chronili dom, byli przekonani, że to jest ABW. Miejscowa ABW była przekonana, że to prokurator, bo był po cywilnemu. A prokuratorzy byli przekonani, że to ABW. On tam coś zrobił. Chodził...
Nie wiecie, kto to jest?
– Ustalimy to. Jest też pytanie, z kim się kontaktował.
Z naszej rozmowy wynika, że komisja ma już sporo tajnych materiałów pachnących sensacją.
– Wszystkie tajne materiały trzymam pod kluczem.
Wszystko pan trzyma pod kluczem, w związku z czym komisja nie przebija się do mediów.
– Muszę przestrzegać prawa.
A komisja orlenowska się przebijała!
– I co z niej zostało? To był show. Nikt mnie nie zmusi do tego, by robić show. Być może politycznie będę za to krytykowany, ale nie ugnę się. Wprowadzam pewne zasady.
Polityka wymaga show. Giertych, Miodowicz robili to wzorowo.
– Te przykłady mnie nie interesują. Owszem, wiem, że sprawcy przecieków i pomówień nie ponieśli kary. Ale to nie znaczy, że będę ich naśladował.
Kiedy, pańskim zdaniem, komisja zakończy prace?
– W przyszłym roku. Po funkcjonariuszach ABW pójdziemy do policjantów. Jest kwestia polecenia Ziobry dla policjantów, żeby szukać dowodów przeciwko Blidzie. Już po jej śmierci. To trzeba wyjaśnić. A na końcu przejdziemy do polityków. Ziobro, Kaczyński. Wtedy będziemy mieli sytuację jasną i prostą.
To może zapytam tak: czy oszukanie Sejmu przez Ziobrę, gdy zaprzeczał, że o sprawie nic nie wiedział, grozi mu konsekwencjami? Czy za patologiczne działania w prokuraturze poniesie odpowiedzialność? Czy wreszcie premier ma prawo mówić, komu założyć kajdanki, a komu nie?
– Nie ma prawa. Nie ma prawa nawet wiedzieć o treści zeznań w sprawach prowadzonych przez prokuraturę.
Więc...
– To cała komisja śledcza przyjmie sprawozdanie, a użytek z niego może zrobić koalicja rządząca, gdyż ma większość, np. uruchomić procedurę odpowiedzialności konstytucyjnej.
Robert Walenciak