To będzie kolejny trudny rok dla Kościoła w Polsce [OPINIA]

Postępować będzie laicyzacja, odpływ księży i kryzys powołań, a na obsadzenie czekać będą trzy istotne metropolie (i kolejne diecezje). Nic nie wskazuje też na to, by relacje państwo-Kościół miały się zasadniczo zmienić na lepsze. Jednak dla Kościoła największym problemem będzie zupełnie, co innego - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

To będzie kolejny trudny rok dla Kościoła w Polsce [OPINIA]Donald Tusk i Jarosław Kaczyński wmieszają Kościół w wybory
Źródło zdjęć: © East News | Filip Naumienko, Łukasz Kalinowski
Tomasz P. Terlikowski
465

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

To polityka określi pierwszą połowę roku 2025. Wybory prezydenckie, co widać, rozpalać będę ogromne emocje, bo obie, główne strony przedstawiają je już teraz w kategoriach niemal apokaliptycznych. Obecna koalicja mówi, że to być albo nie być reform, kluczowe wybory dla przyszłości Polski. Z kolei obecna opozycja przekonuje, że od tych wyborów zależy to, czy w Polsce zostanie wprowadzony nie tylko miękki, liberalny autorytaryzm, ale też czy katolicy będą okrajani, a Kościół prześladowany.

A zostawiając na boku populistyczne narracje, trzeba powiedzieć, że i obiektywnie stawka tych wyborów jest ogromna. Od tego, kto osiądzie w Pałacu Prezydenckim, zależy przecież nie tylko dalsze trwanie tej koalicji i jej sprawczość, ale i ewentualne trwanie (choć tu wynikanie jest mniej oczywiste) Prawa i Sprawiedliwości.

Obie strony wyborczego wyścigu będą więc robić wszystko, by nie tylko te wybory wygrać, ale i by wykorzystać do granic możliwości wszystkich niezależnych od państwa i partii uczestników życia społecznego. Kościół zaś jest - mimo tego, że słabnie - jednym z nich najważniejszych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Liderzy PiS na Jasnej Górze. "Wiec polityczny"

Jak rozgrywany jest Kościół

Ta wyborcza walka o Kościół (a czasem, choć to mniej w głównym nurcie, "z Kościołem") nie oznacza przy tym, że hierarchia czy wspólnota wiernych w Polsce, pozostaje podmiotowym graczem. Ten czas - przynajmniej na razie - minął.

Instytucja kościelna w Polsce, na własną prośbę, dając się głęboko skorumpować politycznie przez PiS, nie potrafiąc zaprezentować samodzielnej, społecznej, ale i politycznej wizji, dając się wciągać w partyjne wojenki, ale i kompromitując się brakiem zdolności do rozwiązywania własnych problemów, straciła status podmiotowy w bieżącej polityce.

A politycy - zarówno z prawej, jak i z lewej strony - do mistrzostwa opanowali sztukę prowokowania i wykorzystywania części (niestety znaczącej) duchowieństwa do swoich bieżących rozgrywek.

Jedni - by posłużyć się obrazową metaforą z przestrzeni polityki partyjnej - "walą prętem po klatce" i tym wywołują emocje strony kościelnej, po czym komentują: "Słychać wycie? Znakomicie!". Przykłady można mnożyć, i część elektoratu kupuje to nader chętnie, choć - co do zasady - niczego to nie zmienia, bo i religia jest nadal w szkołach, Fundusz Kościelny był i jest nadal, a i do spełnienia innych, także światopoglądowych czy moralnych obietnic, jest daleko.

Nie mogąc (albo nie chcąc) zaoferować wyborcom spełnienia obietnic, oferuje im się spektakl, w który zresztą hierarchowie, jakby zupełnie nie rozumiejąc natury gry politycznej, chętnie uczestniczą, mnożąc ostre wypowiedzi i deklaracje. Nic z tego nie wynika, ale show trwa.

Kościół jako przedmiot gry

W tych wyborach politycy Koalicji Obywatelskiej, ale także Polski 2050 będą robić wszystko, by udowodnić, że w istocie cały ich antyklerykalizm czy wypowiedzi, które mogą być interpretowane jako antykościelne (nie ma tu miejsca na rozstrzyganie, czy rzeczywiście takie były), od samego początku były skierowane przeciwko PiS, a nie Kościołowi, a jeśli dotykały Kościół, to jako "ekspozytury" czy "religijnego ramienia" polskiej prawicy.

Ta narracja - i to jest pewien paradoks - do pewnego stopnia opłaca się także PiS, który zrobi wszystko, by siebie opisać jako gwaranta "normalności" i "przywilejów" Kościoła, a także głównego przedstawiciela opcji katolickiej (nawet jeśli niekoniecznie religijnej, to z pewnością cywilizacyjnej). I z tej perspektywy narracja Koalicji Obywatelskiej o powiązaniu (oczywiście negatywnie ocenianym) Kościoła i prawicy, będzie się PiS opłacać, a z pewnością będzie przez niego wykorzystywana.

Jasno trzeba też powiedzieć, że odwoływanie się do rzekomo naruszonych praw Kościoła przez PiS będzie się opłacało KO i Rafałowi Trzaskowskiemu, który będzie mógł spokojnie przekonywać, że w istocie walczy on z PiS, a nie z Kościołem. I tak rozgrywać się będzie spektakl polityczny, którego Kościół będzie przedmiotem, i to przedmiotem zasadniczo stratnym.

Nie dać się wciągnąć w partyjną grę

I właśnie z tej perspektywy kluczowe dla Kościoła hierarchicznego jest to, by w pierwszej połowie tego roku nie dać się jeszcze bardziej wciągnąć w partyjną rozgrywkę. Pamięć o "złotych czasach PiS", gdy wszystko szło załatwić, a kasa do pewnych (wcale nie wszystkich, a jednak starannie wyselekcjonowanych) katolickich inicjatyw płynęła, jest wciąż żywa w części polskiej hierarchii, ale jeśli to ona zwycięży, to długofalowo Kościół straci jeszcze bardziej.

Korupcja polityczna, jaką stosowano wobec Kościoła w Polsce, tylko mu zaszkodziła, a opieranie własnej polityki na przeszłości, z której nie wyciąga się wniosków, osłabi go jeszcze bardziej. I właśnie dlatego hierarchowie powinni, czy to możliwe o tym za chwilę, maksymalnie odciąć się od bieżącej, partyjnej polityki, nie ulegać prowokacjom, zachować spokój, zarówno wobec zalotów PiS, jak i przeciągania prętem po klatce przez bardziej lewicowe czy liberalnej środowiska.

Ale to nie wszystko. Jeśli Kościół - w sferze politycznej, która nie jest dla niego kluczowa, ale ma znaczenia - chce wrócić do roli (osłabionego, o wygasającym znaczeniu, ale jednak samodzielnego) gracza, a nie pozostać jedynie pionkiem w grze, powinien zacząć pracować nad własną, samodzielną narracją społeczną i polityczną.

Ani wojna kultur, ani tym bardziej wojna polsko-polska nie powinna być istotnym elementem tej narracji. Kościół ma do zaproponowania spójną etykę społeczną (i to za brak jej realizacji można krytykować tę ekipę, zamiast skupiać się na walce o swoje, bo tak właśnie interpretowane są spory o religię w szkołach czy Fundusz Kościelny), podejście do migrantów, zielonych źródeł energii, ale też do solidarności społecznej.

Jego linia moralna wchodzi w konflikt zarówno z narracjami politycznymi PiS, jak i PO (ale również Lewicy, PSL, Konfederacji). I to trzeba eksponować, wskazując, że nie ma partii, którą katolik może poprzeć bez żadnych wątpliwości, i że tym bardziej nie ma takiej, którą popierać powinien. Kościół nie jest i nie powinien być junior partnerem partii, ale osobnym społecznym bytem z własnymi wartościami.

Czy to w ogóle możliwe?

I tu dochodzimy do kwestii kluczowej: czy w obecnym układzie kościelnym jest to w ogóle możliwe? Nowy przewodniczący KEP, arcybiskup Tadeusz Wojda, co jasno wynika z kolejnych jego wypowiedzi, nie jest do tego zdolny i już od jakiegoś czasu wchodzi w narrację raczej wojenną z obecną ekipą rządzącą. Z kolei wiceprzewodniczący, arcybiskup Józef Kupny, choć wcześniej uchodził za "kościelnego symetrystę" i doskonale zna naukę społeczną Kościoła, zamilkł już zupełnie.

Ani jeden, ani drugi nie jest więc w stanie w żaden sposób zmienić statusu instytucji, której symbolicznie przewodzą, z bycia pionkiem, do bycia figurą. Pewne nadzieje - choć sam nowy metropolita warszawski skutecznie się od nich odcina, nieustannie przypominając, że nie jest politykiem, a duszpasterzem - budzi postać arcybiskupa Adriana Galbasa. On może spróbować (ale bez wsparcia innych biskupów nie da się tego zrobić) nowego otwarcia w relacjach państwo-kościół, a z pewnością unikać będzie jednostronnego zaangażowania.

To jednak za mało, by zmienić wizerunek Kościoła, szczególnie w sytuacji, gdy otoczenie innych metropolitów (poza łódzkim, i jak się zdaje szczecińsko-kamieńskim) jest, jakie jest. Tu zmiany może wprowadzić Watykan, gdy mianuje nowych metropolitów poznańskiego, krakowskiego i katowickiego, ale nie wiadomo, ani kiedy to się stanie, ani kto zostanie tam mianowany.

I z tej perspektywy wielkich nadziei na budowanie podmiotowej pozycji Kościoła nie ma. Jest bardziej prawdopodobne, że będzie on dalej rozgrywany przez partie polityczne, dla których jest on wygodnym pionkiem w grze o stawkę, jakim jest prezydentura.

Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski

Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".

Wybrane dla Ciebie

Trump zadzwonił do Zełenskiego. "Rozmowa właśnie się zakończyła"
Trump zadzwonił do Zełenskiego. "Rozmowa właśnie się zakończyła"
Jest decyzja Senatu ws. ustawy incydentalnej
Jest decyzja Senatu ws. ustawy incydentalnej
Zełenski: USA przekazały Ukrainie pierwszy projekt umowy o partnerstwie
Zełenski: USA przekazały Ukrainie pierwszy projekt umowy o partnerstwie
Rosja dobiła targu z USA. Oto cena za Fogela
Rosja dobiła targu z USA. Oto cena za Fogela
Są nowe szczegóły po rozmowie Trumpa z Putinem
Są nowe szczegóły po rozmowie Trumpa z Putinem
Pobił 14-latkę w Rabce-Zdroju. Policja publikuje zdjęcia poszukiwanego
Pobił 14-latkę w Rabce-Zdroju. Policja publikuje zdjęcia poszukiwanego
Dziennikarz wrzucił Sasina na minę. Wpadka na wizji
Dziennikarz wrzucił Sasina na minę. Wpadka na wizji
Filipiny reagują na działania Chin. Kupują okręty podwodne
Filipiny reagują na działania Chin. Kupują okręty podwodne
Estoński wywiad ostrzega. Rosyjskie sabotaże zagrożeniem
Estoński wywiad ostrzega. Rosyjskie sabotaże zagrożeniem
"Musimy temu zapobiec". Scholz ostrzega
"Musimy temu zapobiec". Scholz ostrzega
Zełenski o Putinie. "Ja mam czas. On na pewno wkrótce umrze"
Zełenski o Putinie. "Ja mam czas. On na pewno wkrótce umrze"
Zełenski ostrzega Polskę. Rosyjska armia większa o 150 tys.
Zełenski ostrzega Polskę. Rosyjska armia większa o 150 tys.