Tatry: jaskinia Wielka Śnieżna. Szef TOPR: mamy wrażenie, że jesteśmy bardzo blisko
Akcja ratownicza w Tatrach trwa. Ratownicy wciąż starają się dotrzeć do uwięzionych w jaskini Wielkiej Śnieżnej grotołazów. Naczelnik TOPR Jan Krzysztof przyznaje jednak, że szanse na to, by odnaleziono ich żywych są bliskie zera.
To już piąty dzień poszukiwań. Przez całą noc w wąskich korytarzach jaskini, gdzie utknęła dwóch grotołazów, pracowało piętnastu ratowników. Starali się przy pomocy mikroładunków wybuchowych poszerzyć przejście i wynosili pokruszone przez wybuchy skały.
Zobacz także: Tatry: jaskinia Wielka Śnieżna. Czwarty dzień poszukiwań uwięzionych grotołazów. Dramatyczna walka z czasem
- Szanse przeżycia grotołazów są bliskie zera. Jednak dla ratowników nie ma większej motywacji, niż ratowanie żywego człowieka. Musimy podchodzić do tego realnie i stopniowo coraz ważniejsze staje się bezpieczeństwo ratowników. Nie wykluczamy, że udało im się schować w jakąś boczną odnogę i wystarczyło im zapasów energetycznych do tego, żeby przetrwać. Takie prawdopodobieństwo jest bardzo małe i ciągle spada - powiedział portalowi polskieradio.pl naczelnik TOPR Jan Krzysztof.
Pytany o to, jaka odległość dzieli ratowników od poszukiwanych grotołazów, odparł: "mamy wrażenie, że jesteśmy bardzo blisko".
Do jaskini docierają kolejne zmiany ratowników. Plan na środę? - Strzelanie kolejnych ładunków i wynoszenie urobku - powiedział naczelnik TOPR.
Ratownicy próbują dostać się do grotołazów odciętych przez zalany korytarz od drugiej strony. To nieznany odcinek, na dodatek bardzo wąski. Nie sposób się przez niego przecisnąć. Zdecydowano się więc na jego poszerzenie przy pomocy mikroładunków. Od początku akcji ratownikom udało się dzięki temu przesunąć o 8 metrów w stronę miejsca, w którym mogą znajdować się poszukiwani grotołazi. Tymczasem, jak wcześniej informował naczelnik TOPR, odcinek, który usiłują udrożnić, ma około 40 metrów.
Zobacz także: Tatry. Akcja TOPR w jaskini Wielka Śnieżna. Ratownicy odnaleźli ekwipunek poszukiwanych grotołazów
Na szczęście w korytarzu nie rośnie ponownie stężenie tlenku węgla, co umożliwia pracę ratownikom. Cały czas jest jednak w gotowości system wentylacyjny, który udało się już częściowo zainstalować.
Pracę ratowników ułatwia także fakt, że korytarz zaczyna schodzić w dół, co - jak stwierdził naczelnik TOPR - umożliwa spychanie urobku.
We wtorek ratownicy odnaleźli w korytarzu sprzęt grotołazów: dwie uprzęże do wspinaczki oraz uszkodzoną wiertarkę do osadzania kotw w skale i żywność. - Grotołazi zostawili części ekwipunku najprawdopodobniej, dlatego, że chcieli wejść do szczeliny, a z ekwipunkiem nie byłoby to możliwe. Tam są tak wąskie przejścia, że może zmieścić się tylko bardzo szczupły człowiek - tłumaczył naczelnik TOPR.
Poszukiwani grotołazi to członkowie Wrocławskiego Klubu Grotołazów. Do jaskini weszli w czwartek, razem z czterema innymi towarzyszami. Zostali jednak odcięci od grupy przez wodę, która zalała część korytarza w tzw. Przemkowych Partiach. Grotołazi ostatni kontakt głosowy mieli ze sobą w sobotę około godz. 2 w nocy. Ratownicy zostali powiadomieni o kłopotach w sobotę późnym popołudniem.
Jaskinia Wielka Śnieżna to najgłębszy i najdłuższy system jaskiniowy w polskich Tatrach. Długość korytarzy położonej w Małołączniaku jaskini sięga 23 kilometrów, a różnica poziomów to ponad 800 metrów.
Źródło: polskieradio.pl. 24tp.pl