Takie straty odnotowuje Rosja. Pułki lotnictwa szturmowego zostały upokorzone
Rosjanie co jakiś czas ogłaszają, że zdławili ukraińską obronę przeciwlotniczą, a Siły Powietrzne Ukrainy nie mają zdolności przeciwdziałania rosyjskim atakom. Pierwszy raz wspomnieli o tym już 5 marca. Jednak w tym samym czasie rosyjskie straty były wręcz katastrofalne. Od tamtej pory wolą się nie zapuszczać nad Ukrainę.
24.04.2022 13:07
W pierwszym tygodniu inwazji Rosjanie stracili około 10 proc. statków powietrznych użytych w działaniach wojennych. Są to bardzo duże straty, porównywalne z amerykańskimi, jakie ci ponosili podczas dziennych bombardowań III Rzeszy. Można wprost powiedzieć, że w XXI wieku jest to porażka i całkowita wizerunkowa klęska rosyjskiego lotnictwa, które przez 10 dni wojny nie potrafiło zneutralizować obrony przeciwlotniczej. I to mimo posiadania ogromnej przewagi ilościowej i technicznej.
W tym czasie ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła przynajmniej sześć taktycznych bombowców Suchoj Su-34, które są zdolne do przenoszenia pocisków przeciwradarowych Ch-31P, i dwa wielozadaniowe Su-30, które również mogą służyć do tego celu. Przy tym obie strony nie poinformowały o zniszczonych systemach przeciwlotniczych. Nie pojawiły się także zdjęcia sugerujące, że taki zestaw udało się Rosjanom zniszczyć.
Napastnicy nie zdołali zneutralizować ukraińskiej obrony także w kolejnych dniach, a potem tygodniach. Dzień po ogłoszeniu, że ukraińska obrona przeciwlotnicza nie stanowi problemu, Rosjanie przeprowadzili atak na Jaworów (30 km od granicy z Polską). Su-34 wystrzeliły pociski znad rosyjskiej i białoruskiej przestrzeni powietrznej, nawet nie zbliżając się do granicy. Dwa dni później wykonali zmasowane uderzenie na kilka ukraińskich miast. Tym razem również Suchoje nie zapuściły się nad atakowane terytorium, a odpaliły pociski znad Białorusi i Rosji.
Su-34 to najnowsze bombowce taktyczne w rosyjskich Siłach Powietrznych. Prototyp Su-34 odbył swój pierwszy lot w 1990 roku. Produkcja seryjna Su-34 została uruchomiona w Nowosybirskich Zakładach Lotniczych od 2006 roku. Pierwsze znalazły się w linii w 2014 roku. Na początku wojny Rosjanie mieli łącznie 138 samolotów tego typu.
Duża ostrożność
Jeśli rosyjskie samoloty pojawiały się w ukraińskiej przestrzeni powietrznej, to w bardzo ograniczonym zakresie. Zwykle samotnie lub w parach, zawsze na niskich wysokościach i głównie w nocy, aby zminimalizować straty spowodowane przenośnymi przeciwlotniczymi systemami rakietowymi. To też nie zawsze się udawało. Nad ranem 16 marca w obwodzie chersońskim Rosjanie stracili wielozadaniowy samolot Su-30, zestrzelony przy pomocy ręcznego zestawu przeciwlotniczego.
Dotychczas nad terenami kontrolowanymi przez Ukraińców nie pojawiły się również wiekowe, ale głęboko zmodernizowane, bombowce strategiczne Tupolew Tu-22M. 27 lutego atakowały cele w Kijowie znad terytorium Białorusi, a dzień później znad Rosji uderzały w cele w Charkowie. W marcu ponawiały ataki przynajmniej sześć razy. Za każdym razem znad Rosji. Nad terytorium Ukrainy pojawiły się dopiero 15 kwietnia. Bombowiec zrzucił bombę FAB-3000, ważącą 3 tony, na Mariupol. I to tylko dlatego, że najbliższe ukraińskie baterie przeciwlotnicze znajdowały się poza zasięgiem skutecznego strzału.
W tym samym czasie bombowce strategiczne Tu-95 i Tu-160 odpalały pociski na cele w okolicach Doniecka niemal znad Rostowa nad Donem. Dość ostrożnie, jak na siły powietrzne, które zdławiły obronę przeciwlotniczą przeciwnika.
Lotnictwo frontowe
Trzon lotnictwa frontowego stanowią samoloty szturmowe Suchoj Su-25. Trafiły na uzbrojenie w 1981 roku i przeszły chrzest bojowy w Afganistanie. Od tamtej pory wzięły udział we wszystkich wojnach prowadzonych przez Rosję. Ostatnio były używane przez rosyjski kontyngent w Syrii i odegrały znaczącą rolę w zapewnieniu Azerbejdżanowi przewagi w powietrzu podczas walk w Górskim Karabachu w 2020 roku.
Rosjanie wykorzystują maszyny tego typu do bezpośredniego wsparcia wojsk lądowych. Z każdym dniem strzelcy zmotoryzowani coraz rzadziej mogli liczyć na wsparcie z powietrza. Tylko do 10 marca potwierdzonych zostało osiem zestrzeleń "latających czołgów". Od tego dnia rosyjskie szturmowce coraz rzadziej pojawiały się nad polem walki.
Rosyjskie pułki lotnictwa szturmowego zostały wręcz upokorzone. W Czernichowie niezwykłego wyczynu dokonał kpt. rez. Siergiej Czyżkow, który przy pomocy archaicznego systemu Igła-1 zestrzelił Suchoja.
Jeszcze większe straty poniosły śmigłowce szturmowe. Dotychczas potwierdzonych zostało 16 zestrzeleń śmigłowców Mi-24/Mi-35, dziesięć najnowszych Ka-52 Alligator i dwóch zaprojektowanych specjalnie do działań nocnych śmigłowców Mi-28. Do statystyk należy doliczyć sześć Mi-24, które zostały zniszczone podczas ataku rakietowego na lotnisko w Czornobawce pod Chersoniem.
Mniej lotów, mniejsze straty
Obecnie lotnictwo frontowe znacznie zmniejszyło intensywność lotów bezpośrednio nad strefą walk. Na początku wojny było to ponad 70 lotów dziennie. Pierwszego dnia ofensywy w Donbasie Su-25 startowały zaledwie 49 razy. Drugiego 23. Od 14 kwietnia potwierdzonych zostało zaledwie pięć zestrzeleń. Spadły dwa Su-34, dwa Mi-8 i Ka-52. O zestrzeleniu kolejnych dziesięciu samolotów i ośmiu śmigłowców informowały ukraińskie służby prasowe, jednak na razie ich zniszczenie nie zostało udokumentowane fotograficznie.
Według danych ukraińskiego Centrum Strategii Obronnej, przed inwazją Rosja przygotowała do uderzenia 375 samolotów i 240 śmigłowców. Według danych z 18 kwietnia, jakie podał Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy, Federacja Rosyjska straciła 167 samolotów, czyli 45 proc. zaangażowanych sił i 147 śmigłowców, co stanowi aż 61 proc. sił przygotowanych do uderzenia. Dotychczas na podstawie fotografii i filmów udało się potwierdzić i zidentyfikować 71 zestrzelonych samolotów i śmigłowców.
Obserwując, jak bardzo Rosjanie oszczędzają posiadane siły i z jaką ostrożnością atakują cele w Ukrainie, można przypuszczać, że straty zadane przez Ukraińców muszą być dotkliwe. Tymczasem do rąk obrońców trafiają kolejne systemy przeciwlotnicze dalekiego i średniego zasięgu.