Tak Rosja buduje przewagę w bitwie o Donbas. Atak na Lwów to nie przypadek
Poniedziałkowy atak Rosjan na cele cywilne we Lwowie to nie przypadek. Tamtędy przebiegają drogi wsparcia armii ukraińskiej, ale i pomocy humanitarnej dla osób, które ucierpiały w wyniku wojny, która toczy się u naszych wschodnich sąsiadów. - Każdy wojskowy zrobiłby to samo. Odcięcie nieprzyjaciela od dostaw sprzętu, zabezpieczenia logistycznego. To pokazuje, ile znaczy właściwe zabezpieczenie tyłów - mówi w rozmowie z WP ppłk Krzysztof Przepiórka.
19.04.2022 | aktual.: 19.04.2022 15:16
W poniedziałek doszło do pięciu ataków rakietowych na Lwów. Siedem osób zginęło, a 11 jest rannych. "Rosjanie nadal barbarzyńsko atakują z powietrza miasta ukraińskie" - napisał doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Miały miejsce trzy trafienia w magazyny, które nie są obecnie wykorzystywane przez wojsko. A także jedno trafienie w stację obsługi samochodów. Ukraińskie koleje państwowe poinformowały, że we Lwowie pociski rosyjskie trafiły w rejon nieopodal obiektów kolejowych.
"Te sytuacje są przewidywalne. Każdy wojskowy zrobiłby to samo"
Atak na Lwów w tym momencie nie jest przypadkowy. Ppłk Krzysztof Przepiórka, były dowódca grupy szturmowej GROM, uważa, że atak na Lwów był do przewidzenia. - Tamtędy przebiega główna droga przerzutowa zaopatrzenia armii ukraińskiej, ale także ludności. Z Polski, Słowacji czy Rumunii. Lwów jest głównym miejscem, gdzie krzyżują się wszystkie szlaki. Rosjanie zaatakowali ten rejon - podkreśla ppłk Przepiórka.
Jak dodaje, sami Ukraińcy spodziewali się tego ataku. - Trudno się takich rzeczy nie spodziewać - dodaje.
Ppłk Przepiórka zaznacza, że "ten atak może mieć związek z bitwą o Donbas". Bo - jak dodaje - z żadnej innej strony Ukraińcy nie otrzymają broni, tylko z Zachodu. - Ważne, by przygotowali alternatywne drogi dostarczania dla siebie sprzętu. Kraje zachodnie są gotowe go dostarczyć, ale muszą znaleźć jeszcze drogi jego przerzutu - mówi ekspert.
- Ukraińcom pozostaje tylko droga lądowa. Powietrzna jest zablokowana, morska odcięta - zaznacza. I dodaje, że możemy się spodziewać kolejnych ataków na Lwów. - Te sytuacje są przewidywalne. Nie chwalę Rosjan, ale każdy wojskowy zrobiłby to samo. Odcięcie nieprzyjaciela od dostaw sprzętu, zabezpieczenia logistycznego. To pokazuje, ile znaczy właściwe zabezpieczenie tyłów - dodaje.
Lwów - centrum pomocy humanitarnej
Kwestie dostarczania broni do Ukrainy to niejedyny problem. Uderzenia we Lwów potęgują też problem z dostarczaniem pomocy humanitarnej do osób poszkodowanych w wyniku wojny.
Helena Krajewska z Polskiej Akcji Humanitarnej podkreśla w rozmowie z WP, że przez Lwów przechodzi większość transportów humanitarnych do Ukrainy: do Zaporoża, obwodu donieckiego, Kramatorska, Charkowa i obwodu kijowskiego oraz Kijowa. We Lwowie przebywa wiele organizacji międzynarodowych, oferujących pomoc i właśnie tam przybywa też wiele osób jej potrzebujących.
Rzeczniczka PAH zaznacza, że problemem jest też to, że nigdy nie wiadomo, które miasto, który węzeł komunikacyjny zostanie zaatakowany. W ostatniej chwili zmieniają się trasy konwojów pomocy humanitarnej. - Zaminowane są boki dróg. Nie wiadomo, kiedy spadnie ostrzał, który most jest nadwyrężony, jaki jest stan drogi. Wtedy transporty jadą o wiele dłużej - dodaje.
- Dojazd do Lwowa zazwyczaj się nie zmienia, ale pojawia się problem z drogą do Kramatorska czy Charkowa. Nawet w ostatniej chwili można usłyszeć, że transport w ogóle nie wyjedzie w danym kierunku lub że dojedzie za kilka dni - podkreśla.
Do tego pojawia się problem z atakowaniem celów cywilnych, w wyniku których mogą ucierpieć także magazyny czy pracownicy pomocy humanitarnej. - Zazwyczaj magazyny nie są oznaczone tak, by dało się rozpoznać, że to miejsce gromadzenia pomocy, chyba że wymaga tego sytuacja bezpieczeństwa. Nie ma się jednak nigdy żadnej pewności, czy takie miejsca nie staną się przypadkowym celem - dodaje.
Zobacz także
Trwa bitwa o Donbas
Rozpoczęta bitwa o Donbas zdecyduje nie tylko o losach wschodniej Ukrainy, ale i całego kraju. Druga faza rosyjskiej inwazji zaczęła się w czasie, kiedy - jak pisze w WP Patryk Michalski - wciąż w obwodzie kijowskim trwają ekshumacje ofiar rosyjskiego ludobójstwa.
Wołodymyr Zełenski ocenił, że najeźdźcy ostatnio próbują zaatakować nieco bardziej "racjonalnie niż wcześniej". Prezydent Ukrainy powiedział, że naciskają, szukając słabego miejsca w obronie kraju, aby uderzyć tam głównymi siłami.
Zdaniem doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Ołeksija Arestowycza "ofensywa Rosjan w Donbasie na 99 proc. skończy się niepowodzeniem". Twierdzi, że siły, które Rosjanie zgromadzili, są zbyt małe.