Tajne i drogie, czyli jak PiS stworzył system wspierania "swoich" [OPINIA]
Kolejne doniesienia o nadużywaniu procedur zakupowych stworzonych z myślą o nadzwyczajnych sytuacjach wzmacniają przekonanie, że za rządów poprzedniej władzy niektórzy "kradli zgodnie z procedurami". Warto nie tylko ukarać winnych, lecz także wprowadzić jawność przy państwowych zakupach.
04.06.2024 11:52
Sprawa twórcy marki odzieżowej "Red is Bad", który dzięki znajomości z politykami Prawa i Sprawiedliwości stał się obrzydliwie majętnym człowiekiem, jest bulwersująca. Jednocześnie pokazuje systemowy problem, który pozostawili po sobie poprzedni rządzący.
Przytłaczająca większość państwowych zakupów powinna odbywać się w jasnej procedurze przetargowej, a lista kontrahentów państwa powinna być co do zasady jawna.
Dobry biznes
Przypomnijmy: Jacek Harłukowicz na łamach Onetu opisał swoistego rodzaju współpracę Pawła Szopy, twórcy marki tzw. odzieży patriotycznej "Red is Bad", z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wspierający Prawo i Sprawiedliwość Szopa dostarczał polskiemu państwu, za pośrednictwem agencji, niemal wszystko, na czym tylko można było zarobić. Robił to w związku z pandemią koronawirusa oraz wojną w Ukrainie - dzięki temu wykorzystywano uproszczone procedury zakupowe. Onet twierdzi, że polskie państwo za wiele towarów kupionych od spółek Szopy znacząco przepłacało. Łącznie do jego biznesów trafić miało nawet 500 mln zł.
Szopa w ciągu raptem kilku lat zarobił krocie - zaczął kupować mieszkania w ekskluzywnej warszawskiej dzielnicy oraz bardzo drogie samochody.
Wrzutka do ustawy
Gdy tylko przeczytałem tekst Onetu, przypomniała mi się sprawa z początku 2023 r. Otóż rząd postanowił utworzyć wypożyczalnię profesjonalnego sprzętu dla osób niepełnosprawnych. Premier zlecił więc przeprowadzenie zakupów Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych. Zrobiono to bez przetargów, w utajnionej procedurze. Wydano ok. 200 mln zł.
Ówcześnie rządzący zorientowali się nawet, że zabrakło podstawy prawnej do przekazania sprzętu z agencji do wypożyczalni - postanowili więc zrobić wrzutkę do nowelizacji ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Sam wiceminister Paweł Wdówik, prezentujący ustawę w Senacie, przyznawał, że wrzutka o sprzęcie medycznym nie ma żadnego związku z procedowaną ustawą.
Ale przepisy przepchnięto. W ten sposób zalegalizowano wydanie niemal 200 mln zł na nie wiadomo jaki sprzęt, kupiony nie wiadomo od kogo.
Kolejni instruktorzy narciarstwa
Opisywałem tę sprawę na łamach WP. Podkreślałem wówczas, że na zakup sprzętu nie zorganizowano przetargów oraz nie ujawniono listy firm, które sprzedały sprzęt. Jednocześnie przedstawiciele rzetelnie funkcjonujących na rynku wyrobów medycznych firm byli w szoku.
- Przyszedł do nas człowiek, którego nie znamy, raczej nie z branży wyrobów medycznych. I stwierdził, że chce kupić sprzęt za ponad milion zł, oby szybko. Sprawiał wrażenie osoby bez rozeznania - powiedział WP dyrektor jednego z producentów sprzętu medycznego.
- Do nas nikt nie przyszedł, ale słyszałem od kolegów, że pojawiało się sporo dziwnych osób. Nie mamy pewności, że mieli podpisane jakiekolwiek umowy z rządową agencją, ale akurat ich zapytania były zbieżne czasowo z tworzeniem państwowej wypożyczalni - poinformował nas przedstawiciel innej firmy.
Postawiłem wówczas pytanie, na które odpowiedzi nie znamy do dziś: kto zarobił na pomyśle utworzenia wypożyczalni sprzętu dla niepełnosprawnych? Czy firmy, które dostarczyły rządowej agencji sprzęt, to podmioty zajmujące się zawodowo sprzedażą wyrobów medycznych, czy odpowiednicy sławetnego już instruktora narciarstwa, tego od zakupu maseczek?
Zobacz także
Wystrzałowe wózki
Sprawa sprzętu do wypożyczalni medycznej jest podobna do zakupów od spółek twórcy "Red is Bad" - łączy je tajność transakcji. Z tą różnicą, że w tym pierwszym przypadku nie wiemy jeszcze, kto zarobił, a w tym drugim - już wiemy.
Rząd Prawa i Sprawiedliwości celowo dokonywał wielu zakupów za pośrednictwem Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, bo zgodnie z przepisami o szczegółach takich zakupów nie trzeba informować opinii publicznej.
Jednocześnie zgodnie z art. 3 ustawy o rezerwach strategicznych "rezerwy strategiczne tworzy się na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa i obronności państwa, bezpieczeństwa, porządku i zdrowia publicznego oraz wystąpienia klęski żywiołowej lub sytuacji kryzysowej".
Uznanie, że zakupione wózki, łóżka i materace to rezerwa strategiczna, która powinna być niejawna, bo wróg czyha, wydaje się zdecydowanie na wyrost. Chyba że w tych wózkach znajdują się rakiety typu ziemia-powietrze, dzięki którym Polska mogłaby walczyć z najeźdźcą.
Więcej jawności
Wierzę, że winni przedziwnych biznesów na linii Skarb Państwa-twórca "Red is Bad" zostaną ukarani. Jeśli bowiem było tak, że jako państwo przepłaciliśmy za towary, by 30-letni jegomość mógł kupić sobie kolejne kilka mieszkań i samochody po milion zł sztuka, to ktoś powinien ponieść surowe konsekwencje zawarcia takich umów.
Jednocześnie dobrze by było, gdyby rządzący dostrzegli systemową patologię - nadużywania uproszczonych i utajnionych procedur stosowanych przez Rządową Agencję Rezerw Strategicznych. Nie ma żadnego powodu, aby 95 proc. zakupów, które były i są za jej pośrednictwem dokonywane, było wyjęte spod kontroli społecznej.
Sprawa "Red is Bad" dobitnie to pokazuje.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski