Stała się rzecz niesłychana. Donald nie odmówił "Śniadania" [OPINIA]

Poranne programy Telewizji Polskiej miały być niedostępne dla polityków, a opolski festiwal miał łączyć, a nie dzielić. Rzeczywistość okazała się inna, a skala połykania własnych słów przez niektórych pracowników TVP jest wręcz komiczna.

Donald Tusk
Donald Tusk
Źródło zdjęć: © PAP | Radek Pietruszka
Patryk Słowik

Nie jest to najważniejszy news - ani miesiąca, ani tygodnia, ani dnia, ani nawet godziny. Jednocześnie jest to kwestia zapewne najśmieszniejsza w ostatnich dniach. Otóż prowadzący "Pytanie na Śniadanie" Robert Stockinger jeszcze 28 maja 2024 r. deklarował, że żadni politycy nie będą przychodzili do śniadaniówki publicznego nadawcy. Wtórowała mu redakcyjna koleżanka Katarzyna Dowbor.

Ten sam Stockinger już 1 czerwca 2024 r. przeprowadził cukierkowy wywiad z premierem Donaldem Tuskiem, wdzięcząc się do premiera i nie zadając nawet jednego trudnego pytania.

Miało być zupełnie inaczej

"Pan premier Donald Tusk, dzień dobry" - rzekł Robert Stockinger podczas - jak sam stwierdził - najpiękniejszego pikniku w ogrodach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. TVP to emitowała w swoim porannym programie śniadaniowym. Widzowie dowiedzieli się, jakim dzieckiem był Tusk, czego dzieciom życzy. Ogólnie - wymarzony wywiad dla polityka. Zero kontrowersji, możliwość pokazania ludzkiej twarzy, uśmiechy w obecności dzieci.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

I pewnie wszyscy przeszliby obojętnie obok tej rozmowy, gdyby nie fakt, że prowadzący wywiad Robert Stockinger kilka dni wcześniej mówił, że polityków w śniadaniówce publicznego nadawcy nie będzie. I że to ją odróżnia od tego, co działo się dawniej.

- W "Pytaniu na śniadanie" i Telewizji Polskiej zaszły bardzo duże zmiany. Wiem, bo różne rozmowy już prowadziliśmy, że taka sytuacja na pewno nie będzie miała miejsca. Polityk, niezależnie z jakiego szczebla i jakiej opcji nie może zadzwonić, wprosić się na kanapę, przyjść i powiedzieć, to co chce. To już się w naszym programie nie wydarzy - stwierdził Stockinger w rozmowie z "Plotkiem".

Podobnie twierdziła inna z prowadzących program, Katarzyna Dowbor.

- Uważam, że politycy nie powinni się pojawiać w programie śniadaniowym. Programy śniadaniowe są programami na dzień dobry, na powitanie. Są programami lekkimi, które nie powinny się polityką zajmować i opowiadać po żadnej stronie. Nas interesuje każdy widz. I z prawej, i z lewej, który chce miło i ciepło rozpocząć dzień. Nie powinno tu być miejsca dla lansowania się ze swoimi poglądami. Mamy być apolityczni - podsumowała przed kamerą "Plotka".

Opole nie połączyło

Apolitycznie miało być też podczas festiwalu w Opolu. Telewizja Polska zapowiadała muzyczną imprezę pod hasłem "Opole znów łączy!". Z łączeniem wyszło, ujmując najłagodniej, przeciętnie.

Poczucie humoru to kwestia indywidualna, ale ile można się śmiać w taki sam sposób z prezydenta Andrzeja Dudy, z kota Jarosława Kaczyńskiego oraz - to akurat pewna nowość - z tego, że Kaczyński może nie utrzymać higieny, bo marszałek Hołownia nie pozwoli mu wyjść za potrzebą podczas posiedzenia Sejmu?

Czy naprawdę występ legendy polskiego kabaretu, Zenona Laskowika, był tym, co łączyło Polaków, czy może właśnie dzieliło ze względu na różne poglądy polityczne? Czy scena amfiteatru jest miejscem na pokazywanie, że ludzie o "naszych" poglądach są super, a o "tamtych" poglądach to nieuki, prostaki i co najwyżej można ich wyśmiać?

Zawłaszczanie telewizji

Naczelne grzechy Jacka Kurskiego jako prezesa TVP były, moim zdaniem, dwa. Pierwszy: totalna partyjna propaganda w programach informacyjnych. Drugi zaś: zawłaszczanie sfery kultury i sportu.

Można się było - pardon za bezpośredniość - porzygać od oglądania do znudzenia, jak Kurski ogląda transmitowany przez TVP mecz albo koncert. Palców u rąk brakowało, gdy widziało się podrygującego nóżką Kurskiego z rodziną (tą czy tamtą - trudno nadążyć). Jednocześnie Kurski wiedział, co robi. W ten sposób trafiał do ludzi niezainteresowanych oglądaniem programów politycznych.

Zarazem smutne było to, że tworzono podziały wynikające z preferencji politycznych. Nikt przecież nie miałby nic przeciwko temu, aby czasem na imprezach wystąpił Jan Pietrzak. Można jednak było odnieść wrażenie, że całymi latami to imprezy były dla Pietrzaka, a nie Pietrzak dla imprez. Za to dla wielu innych artystów nie było miejsca, bo głośno nie zgadzali się z polityką Prawa i Sprawiedliwości.

Żenujące było też to, że prezenterzy TVP-owskiej śniadaniówki zaśmiewali się do dowcipów Jarosława Kaczyńskiego. Zostali zresztą wtedy poddani słusznej krytyce, bo dziennikarz nie jest od ocieplania wizerunku polityka.

Oby było lepiej

Robert Stockinger zapewniający we wtorek, że nie będzie rozmawiał z politykami, a w sobotę miło gaworzący z Donaldem Tuskiem - jest oczywiście żenujący. Ale być może cała sprawa, dzięki swojej groteskowości, spowoduje, że w TVP ktoś pójdzie po rozum do głowy i uzna: "nie no, nie można wchodzić w zużyte buty".

Być może jestem naiwny, ale nadal wierzę w to, że można robić telewizję bez nachalnej propagandy. Łudzę się, że można odmówić zapraszania polityków do programu śniadaniowego i się tej zasady trzymać. Mam nadzieję, że można zorganizować dużą imprezę, jak festiwal w Opolu, i skupić się na muzyce i sympatycznej atmosferze, a nie wykpiwaniu przeciwników politycznych.

Jeśli natomiast ktoś chce teraz powiedzieć: "te, pismaku, a przez ostatnie osiem lat ci to nie przeszkadzało?", to odpowiadam - właśnie mi bardzo przeszkadzało. I chcę, aby było lepiej, a nie tak samo beznadziejnie.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1073)