Blisko sto stanowisk i setki tysięcy na pensje. Tyle wydajemy na sejmowe komisje śledcze

33 doradców oraz 51 asystentów zatrudnia Kancelaria Sejmu, by ułatwić pracę członkom trzech komisji śledczych. Każdego miesiąca wydaje na ich pensje około 700 tys. zł.

Jarosław Kaczyński zeznaje przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Komisji przewodniczy poseł KO Dariusz Joński
Jarosław Kaczyński zeznaje przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Komisji przewodniczy poseł KO Dariusz Joński
Źródło zdjęć: © East News, PAP | Radek Pietruszka, Tomasz Jastrzębowski
Paweł FigurskiPatryk Słowik

Wybory kopertowe, afera wizowa i podsłuchy Pegasusem - to sprawy, nad którymi posłowie pracują w trzech komisjach śledczych. Wszyscy jej członkowie – jest ich łącznie 33 - mają doradców, a w codziennej pracy pomaga im sztab asystentów. Już zimą poprosiliśmy Kancelarię Sejmu o przekazanie listy pracowników wraz z ich wynagrodzeniami. Odpowiedź dotarła w maju, gdy sejmowe komisje zmierzają do zakończenia prac, a część posłów-śledczych ma nadzieję zamienić służbę w Warszawie na pracę w europarlamencie w Brukseli.

Eksperci

Każdy z 33 członków trzech komisji mógł wskazać ekspertów, którzy wniosą merytoryczny wkład w pracę. Nie brakowało kontrowersji. Witold Tumanowicz, poseł Konfederacji i członek komisji śledczej ds. wyborów kopertowych, zaproponował prawnika Jakub Kalusa. Postać znana. Kalus w 2017 roku (pracował wówczas w Ministerstwie Sprawiedliwości) brał udział w manifestacji narodowców w Katowicach, gdy jej uczestnicy powiesili na szubienicach portrety sześciorga polskich europosłów. W 2019 r. "Gazeta Wyborcza" opisała, że Kalus doradzał oskarżonym o organizację leśnych urodzin Adolfa Hitlera.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przewodniczący komisji Dariusz Joński twierdził, że "komisja nie była świadoma, kogo zgłaszał poseł Tumanowicz". - Jeśli jest prawnikiem, to nikt nie przypuszczał, że robił takie rzeczy. Jestem ciekaw tych wyjaśnień, a po nich poddam tę kwestię jako pierwszy punkt na najbliższym posiedzeniu - wyjaśniał. Ostatecznie Kalus z grona ekspertów został odwołany.

W tej samej komisji ekspertem miał być mec. Filip Wołoszczak. Jego kandydatura została jednak odrzucona, a jak ustaliliśmy, powodem tej decyzji miały być związki Wołoszczaka z Ordo Iuris.

Sprawa ekspertów pracujących przy komisji ds. Pegasusa wzbudziła zresztą wiele emocji ze względu na dobór osób. Wśród 15 wskazanych aż 10 to prawnicy, a jedynie dwie osoby mają doświadczenie w zakresie informatyki.

Wątpliwości podnosił m.in. portal Zaufana Trzecia Strona.

"Mamy więc polityków, przesłuchujących polityków, którym asystują prawnicy. Czy dowiemy się z tego czegokolwiek ciekawego dla bezpieczników? Jeśli tak, to chyba przypadkiem" - wskazał na Twitterze Adam Haertle, który jako pierwszy napisał publicznie, że Centralne Biuro Antykorupcyjne kupiło Pegasusa.

Ile zarabiają eksperci? Jak wyjaśnia Kancelaria Sejmu, to nie więcej niż 250 proc. przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego ogłaszanego przez GUS w kwartale poprzedzającym zawarcie umowy. - Wysokość wynagrodzenia określana jest z uwzględnieniem zakresu powierzonych doradcy czynności, jego kwalifikacji zawodowych, stopnia lub tytułu naukowego oraz dorobku naukowego, a także przewidywanej intensywności prac komisji – wskazuje biuro prasowe kancelarii.

Szacunkowy koszt miesięczny z tytułu wynagrodzeń dla stałych doradców trzech komisji śledczych wynosi obecnie ok. 460 tys. zł. Umowy ze stałymi doradcami zawierane są na czas nie dłuższy niż do końca roku.

Asystenci

Posłowie, członkowie komisji śledczych, są uprawnieni do powoływania asystentów. Ci zatrudniani są na podstawie umowy zlecenia do końca roku 2024 z zastrzeżeniem ewentualnego zakończenia działalności posła lub komisji śledczej. Średnia kwota wypłacana z tytułu umowy zawartej z asystentem członka komisji śledczej wynosi 4653,60 zł brutto za pełny miesiąc pracy.

W sporej części asystentami posłów są ich sejmowi współpracownicy.

I wśród asystentów nie brakuje osób znanych. Przemysław Czarnek, który zasiada w komisji śledczej do spraw wyborów korespondencyjnych, na swojego asystenta powołał Marka Kunę. Kuna był doradcą Czarnka, gdy ten kierował ministerstwem edukacji i nauki. Przygodę w resorcie skończył w 2022 roku w atmosferze skandalu.

Działacz lubelskiego PiS opublikował bowiem na Twitterze wpis: "Przesłanie do wszystkich zdrajców Polski tusków, lisów, giertychów, budków, lasków, matczaków, kohutów itp." opatrzony grafiką z pętlą i napisem "Pamiętaj, jak skończył Emil Czeczko". Czeczko w 2021 roku porzucił służbę w Wojsku Polskim na granicy polsko-białoruskiej i zbiegł na Białoruś. Cztery miesiące później został znaleziony martwy w Mińsku.

- Marek Kuna podał się do dymisji. Nie akceptuję tego typu form debaty. Zadzwoniłem do niego. Usunął tweeta - komentował sprawę Przemysław Czarnek.

Z WP na temat doboru asystentów nie chciał rozmawiać.

Demokracja kosztuje

Czy warto wydawać 700 tys. zł miesięcznie na sztab ludzi pomagających posłom w pracach sejmowych komisji śledczych? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do Michała Gramatyki, posła Polski 2050 i wiceministra cyfryzacji, oraz Anny-Marii Żukowskiej, przewodniczącej klubu Lewicy.

- Po owocach ich poznacie - śmieje się Gramatyka. I dodaje, że to, czy pieniądze na funkcjonowanie sejmowych komisji śledczych warto było wydać, czy nie warto, będzie wiadomo po zapoznaniu się z raportami końcowymi. Mniej istotne - jak twierdzi parlamentarzysta - są polityczne przepychanki podczas przesłuchań, a ważniejsze ostateczne ustalenia oraz to, czy staną się one podstawą do dalszych działań, np. skierowania zawiadomień do prokuratury.

- Uważam, że wszystkie trzy komisje śledcze były potrzebne, bo wszystkie trzy sprawy są bulwersujące i mogą skutkować odpowiedzialnością osób podejmujących w przeszłości decyzje - wskazuje Michał Gramatyka.

Obecny wiceminister cyfryzacji w przeszłości był doradcą sejmowej komisji śledczej do zbadania okoliczności tragicznej śmierci byłej posłanki Barbary Blidy. Gramatyka jest bowiem doktorem nauk prawnych specjalizującym się w kryminalistyce. Jak ocenia aktywność obecnych ekspertów?

- Gdy ja byłem doradcą sejmowej komisji śledczej, nie byłem od wypowiadania się na plenum, popisywania się. Moje zadanie sprowadzało się do konkretnej pracy z zakresu kryminalistyki, która znalazła odzwierciedlenie w raporcie końcowym z prac komisji - wskazuje.

Podobnie do sprawy podchodzi Anna-Maria Żukowska.

- Nie ma demokracji za darmo. Jeśli chcemy, żeby sejmowe komisje śledcze właściwie działały, muszą korzystać z pomocy fachowców - zaznacza posłanka. I podkreśla, że koniec przesłuchań przed komisjami nie oznacza końca prac. Te zakończą się wraz z zaprezentowaniem raportów końcowych.

- I aby te raporty były dobrze przygotowane, muszą przy nich pracować eksperci - spostrzega Żukowska.

Paweł Figurski i Patryk Słowik, dziennikarze Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (969)