PiS chce wysadzić komisję ds. Pegasusa. W odpowiedzi nawet wnioski o areszt
Politycy PiS rękami TK próbują zablokować prace sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa. Posłowie Zjednoczonej Prawicy nie tylko bojkotują jej prace, ale też grożą przewodniczącej odpowiedzialnością karną za kontynuowanie przesłuchań. Magdalena Sroka w odpowiedzi nie wyklucza nawet wniosków o tymczasowy areszt wobec świadków, którzy odmówią obecności lub zeznań.
Członkowie sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa są przekonani, że postawa Mikołaja Pawlaka, to dopiero zapowiedź nowego trendu wśród świadków związanych z PiS i obozem Zjednoczonej Prawicy, którzy będą wzywani. - Albo w ogóle nie będą się pojawiali, albo wykorzystają "metodę na Pawlaka", czyli 15 minut show przed kamerami zamiast ślubowania i odpowiedzi na zadanie pytania – przewiduje wiceszef komisji Marcin Bosacki w rozmowie z WP.
Posłowie PiS, powołując się na postanowienie Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, nie tylko nawołują do zablokowania prac komisji, ale posłom z większości rządzącej grożą odpowiedzialnością karną za wykonywanie dalszych prac. – Komisja powinna wstrzymać swoje działania do momentu wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Dziwię się, że przewodnicząca Sroka bierze na swoje barki odpowiedzialność związaną z nieprzestrzeganiem prawa – stwierdził Jacek Ozdoba.
W odpowiedzi śledczy z większości sejmowej skierowali dwa wnioski o ukaranie Mikołaja Pawlaka: za niezłożenie przysięgi i oddalenie się z miejsca przesłuchania. Wyznaczyli mu od razu kolejny termin przesłuchania i zapowiadają, że w razie potrzeby, będą wnioskowali o doprowadzenie, a z czasem nawet tymczasowy areszt. Ta zasada ma obowiązywać wszystkich innych świadków, którzy zlekceważą komisję śledczą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie możemy zrobić kroku w tył"
Podobną postawę prezentuje również Przemysław Wipler z Konfederacji. Poseł jest przekonany, że Trybunał Konstytucyjny nie był uprawniony do wydania postanowienia wstrzymującego prace komisji. - Spodziewam się, że sąd przyzna nam rację i nałoży karę. Mikołaj Pawlak mówił, że to jest spotkanie publicystyczne, ale na spotkanie publicystyczne nie ustanawia się swojego pełnomocnika – mówi Wipler.
Posłowie PiS przyznają, że decyzji sądu nie zamierzają przewidywać, a nawet, jeśli będzie ona niekorzystna, to raczej nie zapadnie szybko. W kuluarach partia Jarosława Kaczyńskiego liczy przede wszystkim na wynik krótkofalowy, czyli sprawienie wrażenia chaosu, braku sprawczości, bałaganu i wywołania frustracji u członków komisji śledczej.
- Ludzie PiS odgrażają się, że jak wrócą do władzy, to oni nas wsadzą, że to my będziemy mieli zarzuty – mówi nam jeden z członków komisji. - To jest gra psychologiczna. Nie możemy zrobić kroku w tył. Jesteśmy przekonani, że argumenty prawne są po naszej stronie, ale PiS wie, jak wolno działają sądy, bo sami mają w tej sprawie zasługi. Padamy ofiarą wolnego działania sądów – dodaje inny członek komisji. Nasi rozmówcy zapowiadają, że będą składali wnioski o ponaglenia, jeśli wnioski o ukaranie świadków będą rozpatrywane miesiącami.
Pytania o rozłam w komisji
Według źródeł WP członkowie sejmowej komisji śledczej, po zakończeniu prac nad wątkiem zakupu systemu Pegasus, będą chcieli przesłuchiwać prawdopodobne ofiary tego systemu, m.in. Krzysztofa Brejzę. Rozważane jest również przeplatanie przesłuchań osób z obozu PiS z osobami, które były podsłuchiwane. Możliwe też są posiedzenia niejawne oparte na dokumentach klauzulowanych.
Podczas poniedziałkowego przesłuchania uwidoczniła się też różnica zdań pomiędzy wiceszefem komisji Marcinem Bosackim a pozostałymi jej członkami z sejmowej większości. W związku z odmową złożenia ślubowania i zeznań przez Mikołaja Pawlaka poseł wnioskował o zakończenie posiedzenia i karę do sądu. Wniosek jednak przepadł, pozostali członkowie chcieli zadawać pytania. Świadek nie odpowiadał, a niedługo później wyszedł z sali bez pozwolenia.
- Uznałem, że jeśli świadek odmawia uznania, że jest przed komisją śledczą, to jego nędzne widowisko powinno zostać zakończone na naszych warunkach. Inni członkowie uznali, że lepiej jest zmuszać go do przesłuchania, żeby w końcu sam uciekł. To jest różnica zdań, która się zdarza wśród rozsądnych i w gruncie rzeczy podobnie myślących ludzi – tak Bosacki odpowiada na pytanie WP o rozłam wśród sejmowych śledczych.
PiS: "Zbyt szeroki zakres prac"
Politycy PiS w swoich wypowiedziach nie uwzględniają zarzutu o upolitycznienia Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej i tego, że w wydaniu postanowienia brał udział Stanisław Piotrowicz, który wcześniej był posłem PiS oraz Jarosław Wyrembak, który jest sędzią dublerem. Według posłów PiS komisja śledcza nie może badać legalności działań sądów, które wydały zgodę na kontrolę operacyjną, zakres jej prac jest zbyt szeroko zakrojony. – Komisja ma się zajmować konkretną sprawą, tu mamy do czynienia z workiem, w który zostało wrzucone wiele wątków, a tak nie powinno być – twierdzi Zbigniew Bogucki.
- Ta komisja sprzyja PiS. Świadkowie w merytoryczny sposób kładą na łopatki członków komisji. Zadają takie pytania, że ośmieszają członków tej komisji. Zrobili sobie sztuczną aferę, a prezes Kaczyński znokautował tę komisję i na tym zakończył sens jej funkcjonowania pod względem politycznym – uważa Jacek Ozdoba. - Trybunał Konstytucyjny może wydawać postanowienie zabezpieczające jedynie w przedmiocie skargi konstytucyjnej lub sporu kompetencyjnego. Tu chodziło o grę polityczną – odpowiada Magdalena Sroka.
Inni członkowie komisji podkreślają, że wszyscy wezwani świadkowie, którzy pójdą w ślady Mikołaja Pawlaka, zostaną ukarani. - To są tylko proceduralne kłopoty. PiS chce dezawuować komisję, bo się boi odpowiedzialności, ale jej nie unikną – mówi Joanna Kluzik-Rostkowska.
Mikołaj Pawlak po wyjściu z sali przesłuchania tłumaczył, że odmówił złożenia ślubowania i zeznań "w trosce o komisję". - Zapobiegłem temu, by komisja nie odbierała bezprawnych oświadczeń, które byłyby według państwa, którzy są tam zebrani, zeznaniami, a takimi zeznaniami by nie były. Stanowiłoby to podważenie raportu, który być może komisja będzie przygotowywała - powiedział Pawlak dziennikarzom po opuszczeniu posiedzenia.
Pawlak dodał, że decyzja o niezłożeniu zeznań nie była łatwa. - Zastosowaliśmy z panem mecenasem tę formułę i proszę uwierzyć, nie było to łatwe. W czwartek po południu (...), gdy udzielałem pełnomocnictwa panu mecenasowi, byliśmy gotowi do zeznań - powiedział.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski