Tajny garaż polityków PiS. Złamali prawo? Sprawę badają służby
Banery wyborcze Marcina Romanowskiego, Jana Kanthaka i Daniela Obajtka drukowano w tajnym garażu w Aleksandrowie w województwie lubelskim - informuje Onet. Cały proceder mieli nadzorować m.in urzędniczka z Ministerstwa Sprawiedliwości oraz asystent Sądu Okręgowego w Krakowie.
31.05.2024 | aktual.: 31.05.2024 09:48
Prawdopodobnie służby nie dowiedziałyby się o przedsięwzięciu, gdyby nie zawiadomienie posłanki PiS Beaty Strzałki. W październiku ubiegająca się o reelekcję polityczka z Biłgoraja poinformowała policję o niszczeniu i kradzieży jej materiałów wyborczych. Strzałka startowała wówczas z 13. miejsca w okręgu chełmskim, w tym samym, co były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski.
Po zawiadomieniu polityczki PiS wszczęto dochodzenie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Biłgoraju. Dwa dni przed wyborami parlamentarnymi postanowiono przeszukać posesję, na której mogły się znajdować skradzione materiały wyborcze Strzałki.
Tajna drukarnia
Na wniosek prokuratury 13 października policja przeszukała nieruchomość w miejscowości Aleksandrów. To wieś leżąca kilkanaście kilometrów od Biłgoraja w województwie lubelskim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Na przeszukiwanym terenie ujawniono banery należące do pani Beaty Strzałki. Natomiast w garażu znajdowało się urządzenie, które w tym samym czasie drukowało banery wyborcze jednego z kandydatów na posłów - mówi Onetowi prokurator Rafał Kawalec, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Według ustaleń redakcji w garażu drukowano i banery wyborcze Marcina Romanowskiego. Ubiegający się o mandat poselski polityk Suwerennej Polski startował z siódmego miejsca. Romanowski zdobył ponad 17 tys. głosów, dzięki czemu znalazł się w Sejmie. Rzecznik prokuratury nie potrafi odpowiedzieć, dlaczego przygotowywano banery w dniu wyborów.
Proceder miała nadzorować m.in. Iwona L., urzędniczka z Ministerstwa Sprawiedliwości. Obecnie jest prezesem Fundacji Akademii Wymiaru Sprawiedliwości. Na miejscu obecny był też Marcin P., asystent Sądu Okręgowego w Krakowie. Tłumaczyli, że właśnie mają urlop i w wolnym czasie wspierają kandydaturę wiceministra Romanowskiego.
- Kobieta drukowała banery, natomiast ten mężczyzna pomagał je dystrybuować. Codziennie na terenie tej posesji przebywało ok. 20 osób. Było tam tysiące plakatów wyborczych Romanowskiego. Nie chcieli ujawnić, na czyje zlecenie działali - mówi informator.
Policja nie zabezpieczyła drukarni, ponieważ zawiadomienie dotyczyło uszkodzenia oraz kradzieży materiałów wyborczych polityczki PiS. Żadne kroki w sprawie działalności garażu nie zostały podjęte. Urzędniczka i asystent twierdzili, że nie mają pojęcia, skąd wzięły się banery Strzałki w tym miejscu.
Materiały Jana Kanthaka i Daniela Obajtka
Etapem przełomowym w tej sprawie była zmiana władzy w Polsce. Do nowych władz prokuratury dotarła informacja, że nie wykonano niezbędnych czynności w tej sprawie. Zlecono ponowne przeszukanie oraz zabezpieczenie wszystkich niezbędnych materiałów.
17 maja doszło do ponownego przeszukania. Na miejscu pracowały już dwie drukarki, a nie jedna. - Urządzenia drukowały banery kolejnych kandydatów, którzy startują w kolejnych wyborach. Tym razem chodzi o wybory do Parlamentu Europejskiego - wyjaśnia rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Według informacji Onetu w garażu drukowano materiały wyborcze kandydatów PiS do europarlamentu - Jana Kanthaka i Daniela Obajtka. Urządzenia obsługiwał Ukrainiec, który otrzymał takie zlecenie.
- W trakcie przeszukania obsługujący urządzenia obywatel Ukrainy dostał SMS od osoby, która go zatrudniła, z poleceniem ukrycia laptopów wykorzystywanych do drukowania banerów. Nie udało mu się to - podkreśla anonimowy rozmówca.
Złamane przepisy wyborcze?
Tym razem policjanci zabezpieczyli wszystkie dowody. Obecnie sprawą zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Zamościu, która zapowiada podjęcie konkretnych kroków.
- Dochodzenie prowadzone jest pod nadzorem prokuratury. Będzie ono rozszerzane o czyny, które można zakwalifikować jako przestępstwa wskazane w Kodeksie wyborczym. Mowa m.in. o nielegalnym wspieraniu komitetu wyborczego, z pominięciem oficjalnych źródeł finansowania - tłumaczy prokurator Rafał Kawalec.
Daniel Obajtek i Marcin Romanowski nie wypowiedzieli się w sprawie. Za to Jan Kathak był zaskoczony całą sytuacją. - Pierwsze słyszę o tym zdarzeniu. Nic nie wiem na ten temat - powiedział redakcji.
Źródło: Onet