Paniczny sygnał z Kremla. "Rosja boi się konfrontacji z NATO"
Rosyjskie władze propagandowo określają eksplozję w Polsce jako prowokację. O cele takich sygnałów Agnieszka Kopacz-Domańska pytała w Programie Specjalnym Wirtualnej Polski Roberta Pszczela, byłego szefa Biura Informacyjnego NATO w Moskwie. - Tak jak zawsze. Powiedzmy wprost: władze rosyjskie, urzędnicy tego reżimu, a często i sam Putin, mówią nieprawdę. Nie mają żadnych zahamowań w tym zakresie - stwierdził Robert Pszczel. - Dotyczy to również spraw bardzo poważnych, międzynarodowych, również związanych z kwestiami pokoju i wojny. Celem jest zamieszanie, dezinformacja. Jeśli mówimy o takich sytuacjach jak to, co zdarzyło się wczoraj, to chodzi o podważenie zaufania Polski. To jest ewidentnie po to, by starać się przekonać Polaków i innych obywateli państw NATO, że NATO jest nic nie warte. To nie Rosjanie będą decydować co myślimy o organizacjach, których jesteśmy członkiem. Do tych wszystkich oświadczeń trzeba podchodzić nie tylko z rezerwą, ale też traktować je jako absolutnie niewiarygodne. To, co robi były prezydent Miedwiediew świadczy o jego poziomie psychicznym. W dzisiejszej Rosji wypowiedzi o charakterze szaleńczym stały się częścią mainstreamu, nie należy tym epatować, ale należy to monitorować, bo w tych informacjach może być element istotny. Wczorajsze bardzo szybkie oświadczenie, nie chcę powiedzieć, że paniczne, ale czuło się tam strach, żeby nie myślano, że Rosja za tym stoi. Ono ilustruje to, co jest prawdą, że Rosja boi się pełnej konfrontacji z NATO, bo stan sił rosyjskich jest opłakany i Rosja przegrywa wojnę z Ukrainą. Należy patrzeć na to, co widzimy z Rosji, przez okulary rzeczywistości i nie brać tych wszystkich słów na poważnie. To paradoks. Ktoś kto śledzi wszystkie programy telewizyjne w Rosji to miałby wrażenie, że Rosja jest opanowana przez ludzi, którzy jutro by poszli na wojnę z całym światem. Natomiast jeśli chodzi o ludzi, którzy podejmują decyzje, to nie mają żadnych zahamowań moralnych. Rosja prowadzi barbarzyńską wojnę przeciwko Ukrainie i ludzi na Kremlu nie obchodzi śmierć tysięcy Rosjan. Obchodzi ich los własny. Wiedzą doskonale, że w przypadku prowokacji niekontrolowanej, czyli zaatakowania intencjonalnego kraju NATO odpowiedź byłaby bardzo silna i Rosja bardzo szybko by taką wojnę przegrała ze skutkami opłakanymi, nie tylko dla ludzi, którzy żyją w tym kraju, ale dla tych, którzy stanowią ten reżim. - komentował dyplomata.