Szykuje się zwrot ws. ustawy budżetowej? Nieoficjalne doniesienia z Pałacu

Przedstawiciele dawnego obozu władzy spodziewają się, że Andrzej Duda prześle ustawę budżetową do Trybunału Konstytucyjnego - wynika z informacji WP. Takie też sygnały płyną z Pałacu Prezydenckiego. Ostatecznej decyzji w tej sprawie jeszcze nie ma. Budżetem zajmie się wkrótce Senat.

Szykuje się zwrot ws. ustawy budżetowej? Nieoficjalne doniesienia z Pałacu
Szykuje się zwrot ws. ustawy budżetowej? Nieoficjalne doniesienia z Pałacu
Źródło zdjęć: © East News | WOJTEK RADWANSKI
Michał Wróblewski

Andrzej Duda już dziś szykuje się - jak twierdzą w PiS - na "mocny", polityczny "gest" wobec nowego rządu. Takim gestem mogłoby być - zdaniem dawnego obozu władzy - przesłanie ustawy budżetowej do kierowanego przez Julię Przyłębską Trybunału Konstytucyjnego. Taki właśnie scenariusz ma bardzo poważnie rozważać prezydent, a niektórzy nieoficjalnie twierdzą, że podjął już w tej sprawie decyzję.

Uchwalony budżet Andrzej Duda na swoje biurko musi otrzymać do 29 stycznia. Gdyby rząd się spóźnił w tej sprawie, prezydent miałby prawo rozwiązać parlament. Ale to scenariusz nierealny. Wkrótce budżetem zajmie się Senat, a z jego uchwaleniem nie będzie miał problemu Sejm.

PiS zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego liczy na inny ruch Dudy, który byłby wrogim gestem wobec rządu Donalda Tuska: odesłanie budżetu do TK.

Jaka motywacja miałaby za tym stać? Jeden z polityków PiS przedstawia osobliwą teorię: mówi, że jego zdaniem pozbawienie mandatów poselskich skazanych przez sąd Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika było bezprawne, zatem wszelkie uchwalone akty prawne w Sejmie również są pozbawione mocy prawnej.

PiS nie kryje oczekiwań wobec Dudy

Szkopuł w tym, że 15 października wybrano 460 posłów, zatem Sejm działa w pełni legalnie. Dlatego inne twierdzenia PiS w tej sprawie można uznać za politycznie karkołomne. Zupełnie ignorują je politycy nowej większości.

Niemniej prezydent wciąż ma prawo skierować ustawę budżetową do TK (nie może jej za to zawetować). Takie prawo daje mu Konstytucja. Jak czytamy w art. 224, "w przypadku zwrócenia się Prezydenta Rzeczypospolitej do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z Konstytucją ustawy budżetowej albo ustawy o prowizorium budżetowym przed jej podpisaniem, Trybunał orzeka w tej sprawie nie później niż w ciągu 2 miesięcy od dnia złożenia wniosku w Trybunale".

Co dalej? Nie do końca wiadomo. Ustawa zasadnicza tego nie przewiduje. Pewne jest jedno: uchwalona przez Sejm i Senat ustawa będzie obowiązywać, niezależnie od decyzji zależnego od PiS Trybunału. Politycy Koalicji Obywatelskiej mówią o tym wprost: że nie zamierzają się w tej sprawie szczególnie przejmować. Trybunał - zwłaszcza z Przyłębską na czele - jest przez nich nieuznawany. W każdej chwili Sejm może również budżet poprawić.

A prezydent i tak nie będzie miał pretekstu do rozwiązania parlamentu.

Co na to politycy PiS? Zaostrzają retorykę. - To, co się dzieje, jest złamaniem prawa we wszystkich wymiarach. Uchwalając budżet w obecności 458 posłów, możecie spowodować, że w niedługim czasie okaże się, że Sejm działał niezgodnie z konstytucją, a w związku z tym przyjmowane ustawy także będą niezgodne z konstytucją - przestrzegała połów większości rządowej Elżbieta Witek, posłanka PiS i była marszałkini Sejmu.

Nie jest to odosobniony głos. Jak pisała WP, grupa posłów PiS chce, by Andrzej Duda kwestionował wszystkie decyzje podejmowane przez Sejm bez udziału skazanych i osadzonych Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.

Ale ten plan nie trzyma się kupy. PiS bowiem głosowało ostatnio za uchwaloną ustawą okołobudżetową przygotowaną przez rząd. Gdyby podważało inne akty prawne, zaprzeczałoby swojej własnej narracji.

Niemniej takie rozwiązanie suflują także prawnicy bliscy PiS. - W mojej ocenie każdy akt uchwalony przez tak działający parlament powinien być wysyłany przez prezydenta RP przed podpisaniem do TK celem weryfikacji prawidłowości procesu legislacyjnego. Do czasu przywrócenia praworządności - stwierdził niedawno związany z byłą władzą sędzia Kamil Zaradkiewicz.

Co na to przedstawiciele nowych władz? Według wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego kwestionowanie decyzji Sejmu podejmowanych bez udziału Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika przez prezydenta byłoby nieodpowiedzialne. - Prezydent potwierdziłby brak odpowiedzialności za państwo. Andrzej Duda musi wiedzieć, że degrengolada państwa w instytucjach takich jak Sąd Najwyższy czy Trybunał Konstytucyjny to jego wina. To on przez osiem lat podpisywał się pod decyzjami, które doprowadziły do tego, co obserwujemy - mówił Wirtualnej Polsce.

Kolejne fronty i nowe weta

Czy tak będzie? Trudno wyobrazić sobie tak skrajny i bezprecedensowy scenariusz. Pewne jest jedno: Andrzej Duda, wściekły za zatrzymanie pod jego nieobecność w Pałacu Prezydenckim Kamińskiego i Wąsika, a także reorganizację Prokuratury Krajowej przez nowy rząd, będzie możliwe mocno utrudniał działania gabinetu Donalda Tuska.

Jeden z głównych doradców prezydenta, minister Marcin Mastalerek, zapowiedział zresztą niedawno w Radiu Zet, że głowie państwa nie zadrży ręka przed wetowaniem "złych" z jego punktu widzenia ustaw.

Jak zwracaliśmy uwagę w WP, Pałac szykuje się też na nowy front sporu z rządem. Chodzi o przygotowywany przez resort sprawiedliwości Adama Bodnara projekt rozdzielenia stanowiska ministra i Prokuratora Generalnego. Szczegóły opisywaliśmy TUTAJ.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2960)