Sztandarowe zapowiedzi PiS sprzeczne z nauczaniem Kościoła [OPINIA]

Prawo i Sprawiedliwość chętnie przedstawia się jako partia walcząca o chrześcijańskie wartości. Jeśli jednak uważnie przyjrzeć się hasłom i postulatom, z jakimi idzie ona do Parlamentu Europejskiego, to trzeba jasno powiedzieć, że są one - w kluczowych kwestiach - sprzeczne nie tylko z nauczaniem obecnego papieża, ale także szerzej z nauczaniem społecznym Kościoła - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

Prezes Jarosław Kaczyński i inni liderzy PiS. Hasła i postulaty, z jakimi idą do Parlamentu Europejskiego, są często sprzeczne z nauczaniem społecznym Kościoła
Prezes Jarosław Kaczyński i inni liderzy PiS. Hasła i postulaty, z jakimi idą do Parlamentu Europejskiego, są często sprzeczne z nauczaniem społecznym Kościoła
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Piotr Polak
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Uważna lektura (czy obejrzenie) ostatniej konwencji programowej Prawa i Sprawiedliwości, w której przedstawione zostały hasła i postulaty, z którymi polska prawica idzie do Parlamentu Europejskiego, uważnych obserwatorów sceny politycznej rzecz jasna nie zaskoczyła.

Hasła o koniecznej reformie Unii Europejskiej, odrzucenia progresywnego i federalistycznego jej kierunku wspólne są wszystkim w zasadzie partiom określającym się mianem konserwatywnych (a przez medialny mainstream określanych niekiedy - nie zawsze słusznie - mianem populistycznych), wspólny im pozostaje także sprzeciw wobec masowej migracji (choć już odmiennie - w zależności od tego, na ile same dotknięte są one kryzysem migracyjnym - rozkłada się w tej grupie partii stounek do polityki solidarności). Zielony Ład, szczególnie od masowych protestów rolników w wielu krajach, także został wzięty na sztandary przez wiele z partii prawicowo-populistycznych.

Można więc powiedzieć, że nic w tym programie nie zaskakuje, szczególnie, że taki, a nie inny kierunek zapowiadały kolejne przemówienia Jarosława Kaczyńskiego.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jeśli więc w ogóle warto o tym pisać, to dlatego, że Prawo i Sprawiedliwości chętnie określa się mianem partii nawiązującej do chrześcijaństwa, broniącej Kościoła i przywiązanej do katolickiej tradycji, a to pozwala zastosować wobec niej kryteria już nie tylko czysto polityczne, ale także te wynikające z nauczania społecznego Kościoła.

Partia określająca się mianem związanej z Kościołem, chętnie korzystająca ze związanych z tym profitów, a także będąca rzeczywiście ugrupowaniem "pierwszego wyboru" dla wielu najbardziej zaangażowanych katolików, może być bowiem rozliczana także z tego, na ile jej program bliski jest realnemu stanowisku katolickiemu. I z tej perspektywy sprawa wcale nie wygląda dobrze.

"To są ludzie, którzy są głupi"

Istotnym elementem programu PiS na te (ale przecież nie tylko te) wybory jest sprzeciw wobec Zielonego Ładu, a szerzej w ogóle wobec polityki ekologicznej Unii Europejskiej. - Musimy jasno powiedzieć. Idziemy do tego parlamentu żeby odrzucić Zielony Ład - mówił Jarosław Kaczyński.

- Wolność ma różne aspekty. Jednym z tych aspektów jest wolność podróżowania. Ale to jest zależne od cen biletów samolotowych. A Zielony Ład ograniczy liczbę lotów samolotami - mówił. Chcemy podróżować po Europie, również tymi tanimi liniami, chcemy jeść to, co chcemy - zapowiadał lider PiS.

A co na to Kościół? Warto przypomnieć, że Zielony Ład jest odpowiedzią UE na kryzys klimatyczny. Papież Franciszek zaś od samego początku pontyfikatu jasno i wyraźnie wskazuje, że zaangażowanie katolików w walkę ze zmianami klimatu jest obowiązkiem religijnym.

"Niezależnie od tego, jak bardzo staramy się im zaprzeczać, ukrywać, maskować lub relatywizować, oznaki zmian klimatycznych są coraz bardziej oczywiste. Nikt nie może zignorować faktu, że w ostatnich latach byliśmy świadkami zjawisk ekstremalnych, częstych okresów wyjątkowych upałów, susz i dolegliwości ze strony Ziemi, które są jedynie namacalnymi przejawami milczącej choroby, dotykającymi nas wszystkich" - pisał papież w adhortacji "Laudate Deum".

W dokumencie tym jasno wskazywał też, że nie ma żadnych powodów, by wątpić, że przyczyną tych zmian jest człowiek i jego działanie. "Jestem zmuszony dokonać tych wyjaśnień, które mogą wydawać się oczywiste, z powodu pewnych lekceważących i nierozsądnych opinii, które znajduję nawet w Kościele katolickim. Nie możemy już jednak wątpić, że przyczyną niezwykłej szybkości tak niebezpiecznych zmian jest niezaprzeczalny fakt: ogromny rozwój związany z nieograniczoną ingerencją człowieka w przyrodę w ciągu ostatnich dwóch stuleci" - wskazywał papież i wzywał chrześcijan do zaangażowania na rzecz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych.

Identyczne elementy znajdziemy w jego nauczaniu choćby zawartym w encyklice "Laudato Si". Kilka dni temu, w wywiadzie udzielonym CBS Evening News papież Franciszek był zaś jeszcze ostrzejszy w krytyce ludzi, którzy nie uznają istnienia "kryzysu klimatycznego". - To są ludzie, którzy są głupi; są głupi nawet kiedy pokaże im się badania. Oni w to nie wierzą. Dlaczego? Bo nie rozumieją sytuacji albo mają w tym interes. Ale zmiana klimatu istnieje - powiedział wówczas Franciszek.

I już tylko to uświadamia głęboka sprzeczność między nauczaniem Kościoła katolickiego a stanowiskiem PiS. To pierwsze jest zdecydowanie "zielone", ekologiczne, zaangażowane w ochronę stworzenia, a to drugie "egoistyczne", skupione na zaspokojeniu nawet tych potrzeb, które mogą niszczyć stworzenie, które jest naszym wspólnym domem. Jeśli więc ktoś obecnie próbuje realizować stanowisko spójne (co nie oznacza wyrastające z tych samych źródeł) z nauczaniem Kościoła, to nie jest to PiS, ale raczej instytucje unijne, często inspirowane przez Zielonych czy lewicę, ale także tę część chadecji, którą polska prawica uznaje za zdradzającą własne korzenie.

Kryzys migracyjny w centrum myślenia Kościoła

Identyczną sprzeczność zobaczyć można w stanowisku PiS i Kościoła do kryzysu migracyjnego. PiS idzie do tych wyborów z odrzuceniem paktu migracyjnego. - Polacy mają prawo żyć w kraju, w którym panują wartości wynikające z ich kultury, z chrześcijańskiej kultury. Mówimy tutaj nie. Jesteśmy suwerennym krajem i będziemy rozbili to, co uważamy - przekonywał Jarosław Kaczyński.

Co na to Kościół? Odpowiedź jest interesująca, bo przedstawiciele Komisji Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE) także wypowiedzieli się krytycznie na temat paktu migracyjnego, ale z dokładnie przeciwnych niż PiS powodów. O ile PiS zarzuca temu dokumentowi odbieranie suwerenności, przesadną "miękkość" wobec migrantów i przymuszanie państw do solidarności, to biskupi europejscy krytykują go z powodu braku solidarności i zbyt antyimigranckich zapisów.

"Wzywamy Unię Europejską, aby była odważna w stawianiu czoła temu epokowemu wyzwaniu, jakim są ludzie w drodze szukający bezpieczniejszego i lepszego życia dla nich samych i dla swoich bliskich" - napisali członkowie COMECE. Ich zdaniem lęk przed obcymi, a także kwestie polityczne, takie jak obawa, by nie przegrać wyborów, nie powinny kształtować polityki migracyjnej.

"Zamiast tego mocno wierzymy, że solidarność i szacunek dla godności każdej osoby muszą być wiodącymi wartościami takiej polityki" - podkreślili.

I właśnie z tego powodu biskupi ostrzegają przed tym, że nowy pakt może zwiększyć cierpienie migrantów i tych starających się o azyl z powodu masowych zatrzymań na granicach. Ich zdaniem niedopuszczalne jest także to, że w umowie zawarto przepisy, które będą pozwalać na deportację ludzi do krajów trzecich, które choć uznane za bezpieczne, w rzeczywistości wcale nimi nie są.

Porównanie obu tych stanowisk pozwala, bez ryzyka wielkiego błędu, powiedzieć, że są one radykalnie sprzeczne. Trzeba też uczciwie powiedzieć, że rząd Donalda Tuska także prowadzi politykę sprzeczną ze stanowiskiem Kościoła, i w istocie niczym nie różniąca się od tej prowadzonej przez PiS. Tej sprawie zatem oba główne bloki polityczne mają stanowisko sprzeczne ze stanowiskiem Kościoła. Jeśli jest między nimi jakaś różnica, to taka, że Koalicja Obywatelska nie określa się (już, bo wcześniej tak też bywało) mianem obrończyni wartości chrześcijańskich, co PiS nieodmiennie robi.

Sprawdzajmy deklaracje

Ta analiza mogłaby być, to dość oczywiste, zdecydowanie szersza, bo istnieje o wiele więcej elementów stanowiska PiS, których nie da się pogodzić z nauczaniem Kościoła. I jeśli zwracam na nie uwagę, to nie po to, by przekonywać, że inne partie w Polsce są bardziej chrześcijańskie, ale raczej, by uświadomić, że wyborca, dla którego chrześcijaństwo czy nauczanie Kościoła mają istotne znaczenie przy podejmowaniu wyborów, powinien zwracać uwagę nie tyle na huczne deklaracje, ile na realne programy.

Ich analiza dopiero pozwala zobaczyć, czy dane ugrupowanie rzeczywiście kieruje się nauczaniem i stanowiskiem Kościoła, czy tylko to deklaruje.

A żeby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, może się łatwo okazać, że ci, którzy w jednych sprawach są mu wierni (tak jest z PiS w kwestii aborcji), w innych pozostają absolutnie mu obcy (tak jest z tą samą partią w kwestii migracyjnej i ekologicznej), a ci którzy deklarują absolutne odcięcie się od Kościoła mogą - w pewnych kwestiach - reprezentować bliskie mu poglądy polityczne w konkretnych kwestiach (tak jest choćby z Lewicą w kwestii Zielonego Ładu i paktu migracyjnego).

Kwestią sumienia, rozeznania wyborcy jest to, które kwestie i które deklaracje są dla niego ważne, a kwestię rozsądku jest ocenianie deklarowanej wierności chrześcijańskim wartościom przy użyciu nauczania Kościoła.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

*Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in.: "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła, jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1080)