Szokujący wpis byłego reportera TVP o wypadku Beaty Szydło
Po ujawnieniu nowych faktów ws. wypadku samochodowego kolumny rządowej, którą w lutym 2017 jechała premier Beata Szydło, głos zabrał były reporter TVP, który relacjonował tamto zdarzenie. "Te kłamstwa i manipulacje widziałem z bliska. Usłyszałem wtedy w słuchawce, od wydawcy, kilka mocnych słów których tutaj nie wypada przytaczać" - napisał w mediach społecznościowych.
18.12.2021 08:45
W piątek "Gazeta Wyborcza" opisała nowe szczegóły ws. wypadku samochodowego z 2017 roku z udziałem ówczesnej premier Beaty Szydło. Były funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, który jechał wtedy w kolumnie rządowej, zrelacjonował jak skłoniono go do złożenia fałszywych zeznań, tak by odpowiedzialność za wypadek przypisać młodemu kierowcy seicento.
Nowe fakty ws. wypadku Beaty Szydło. Jak mówiła o tym TVP?
Do sprawy na Facebooku odniósł się Marcin Jakóbczyk, dziennikarz TVN, wtedy reporter TVP. W poście, który obiega media społecznościowe, opisuje jak telewizja publiczna relacjonowała wypadek 4 lata temu.
"Pracowałem wtedy dla TVP, miałem dyżur i natychmiast zostałem wysłany do Oświęcimia. Te kłamstwa i manipulacje widziałem z bliska. Rozmawiałem ze świadkami wypadku - nikt nie słyszał sygnałów. Powiedziałem o tym na antenie, podczas lajfa dla TVP Info i nawet dałem się wypowiedzieć świadkowi. Usłyszałem wtedy w słuchawce, od wydawcy, kilka mocnych słów których tutaj nie wypada przytaczać" - napisał.
Zobacz także: Jak rząd walczy z pandemią? Marek Borowski mówi wprost
"Wydał osąd, czego dziennikarz NIGDY nie powinien robić"
"Gdy w kolejnym lajfie pokazałem, że w miejscu wypadku jest podwójna ciągła, której kolumna rządowa bez sygnałów nie powinna przekraczać - zdjęto mnie z anteny. Wróciłem do domu i obejrzałem w Wiadomościach 'fabularyzowany' materiał Bartłomieja Graczaka (pracownik TVP - red.), a w nim zamiast podwójnej ciągłej - linia przerywana!" - pisał dalej.
"Dzień później w Wiadomościach była już podwójna ciągła ale dodano też głośne sygnały dźwiękowe. Żeby widz nie miał wątpliwości, Graczak wydał osąd, czego dziennikarz NIGDY nie powinien robić. Wyraźnie podkreślał że 'sprawcą wypadku jest 21-letni mieszkaniec Oświęcimia', 'Kolumna jechała w sposób prawidłowy, sygnały świetlne oraz dźwiękowe były włączone', a kierowca seicento ich nie słyszał bo głośno słuchał muzyki i jechał starym autem. Kurtyna" - dodał.
"Już nigdy nie będziecie w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy"
Były pracownik TVP pokazuje też dwie grafiki. Na jednej widać zdjęcie drogi z lotu ptaka. Jezdnię przedziela linia ciągła. Na drugiej grafice widać kadr z materiału TVP. Tam droga ma linię przerywaną.
"Teraz zobaczcie te dwa materiały oraz prawdziwą mapę w porównaniu z tą z wiadomości i wyobraźcie sobie, że po dzisiejszym sejmowym głosowaniu, już nigdy nie będziecie w stanie odróżnić kłamstwa od prawdy. Nawet nie będziecie się musieli o to martwić" - zakończył wpis Marcin Jakóbczyk.
Kierowca seicento komentuje
Do jego wpisu na Twitterze odniósł się Sebastian Kościelnik - kierowca fiata seicento, który zderzył się wtedy z kolumną rządową.
"Pamiętam gdy tamtego dnia policja przewoziła mnie z miejsca na miejsce, po czym pozostawili mnie na ponad 40min pod taśmą odgradzającą miejsce wypadku od mediów i kazano czekać. Do tej pory nie wiem co tym chcieli osiągnąć" - napisał Sebastian Kościelnik.
Były funkcjonariusz BOR pod nazwiskiem przyznał, że z kolegami - za wiedzą przełożonych - ustalili, że złożą fałszywe zeznania. Teraz chce powiedzieć prawdę. Po latach przyznaje, że rządowa kolumna nie miała włączonych sygnałów świetlnych i dźwiękowych, kiedy tamtego wieczora w lutym 2017 doszło do wypadku w Oświęcimiu.