Fałszywe zeznania ws. wypadku Beaty Szydło? Były oficer BOR ujawnia

Oficer BOR Piotr Piątek, który brał udział w wypadku rządowej kolumny przewożącej ówczesną premier Beatę Szydło, twierdzi, że wraz z innymi funkcjonariuszami złożył w śledztwie fałszywe zeznania. - Ja sobie zdawałem sprawę, że chcąc dalej pracować i awansować musiałem mówić to, co reszta - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" emerytowany oficer.

Fałszywe zeznania ws. wypadku Beaty Szydło? Były oficer BOR ujawniaFałszywe zeznania ws. wypadku Beaty Szydło? Były oficer BOR ujawnia
Źródło zdjęć: © PAP | Łukasz Gągulski
Radosław Opas

Do wypadku z udziałem Beaty Szydło doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Z ustaleń policji wynika, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier, wyprzedzała seicento. 20-letni Sebastian Kościelnik miał przepuścić pierwszy pojazd, po czym skręcił w lewo i uderzył w auto Beaty Szydło. Auto przewożące polityk PiS wjechało w drzewo.

W piątek "Gazeta Wyborcza" opublikowała materiał, w którym o szczegółach śledztwa opowiedział były funkcjonariusz BOR/SOP Piotr Piątek. Oficer jechał w pierwszym samochodzie rządowej kolumny, tuż przed audi A8, w którym znajdowała się Beata Szydło.

- Ta sprawa nie dawała mi spokoju. Są ludzie, którzy chcą, by prawda nie przedostała się do opinii publicznej. Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć - mówi "GW" Piątek, który od marca 2021 r. jest emerytowanym funkcjonariuszem Służby Ochrony Państwa (wcześniej BOR - przyp. red.) Ze służby odszedł wiosną tego roku po 19 latach pracy.

Zobacz też: Kaczyński zakładnikiem Ziobry? Były minister: Jest kompletnie ubezwłasnowolniony

Wypadek Beaty Szydło. "Gazeta Wyborcza" ujawnia nowe fakty

O powodach, dla których Piotr Piątek zdecydował się opowiedzieć o przebiegu śledztwa, poinformował mec. Ryszard Kalisz, do którego oficer się zgłosił.

- Pan Piotr Piątek zdecydował się na publiczne ujawnienie faktycznych okoliczności wypadku w Oświęcimiu. Chce żyć w prawdzie. Jego postawa jest wyrazem skruchy związanej ze złożeniem nieprawdziwych zeznań, wyrzutów sumienia spowodowanych świadomością, że oskarżona o spowodowanie wypadku została niewłaściwa osoba - tłumaczy w rozmowie z "Wyborczą" adwokat.

Jak dodał, "upublicznienie niniejszych informacji jest formą ochrony świadka przed presją i możliwymi działaniami upolitycznionej władzy". Mecenas podkreślił, że Piątek jest gotów zeznawać zgodnie z prawdą przed sądem.

Według relacji byłego oficera BOR, gdy doszło do wypadku w lutym 2017 r., auta poruszające się w kolumnie miały włączone jedynie sygnały świetlne. Podczas śledztwa wszyscy funkcjonariusze zgodnie zeznali, że uruchomione były też sygnały dźwiękowe. - Generalnie wszyscy wiedzieliśmy, że nie mamy włączonych sygnałów dźwiękowych. Dla nas to była rzecz oczywista - mówi teraz chor. Piątek.

Nowe fakty ws. wypadku Szydło. "Wiedzieliśmy, co mamy zeznawać"

W ocenie Piątka syreny dźwiękowe miały nie zostać włączone m.in. ze względów wizerunkowych. - Żeby ludzie nie widzieli, że władza "się wozi i panoszy". Za każdym razem, gdy jeździłem do domu pani premier, nie włączaliśmy syren. Jechaliśmy po cichu, żeby nie wzbudzać sensacji - przekazał "Gazecie Wyborczej" emerytowany funkcjonariusz.

- Każdy z nas był osobno przesłuchiwany, ale wcześniej wiedzieliśmy, co mamy zeznawać. Przed przesłuchaniem usłyszałem tylko: "Piotrek, wiesz jak było...". Ja sobie zdawałem sprawę, że chcąc dalej pracować i awansować musiałem mówić to, co reszta - wyjaśnia Piotr Piątek, dodając, że wersję dotyczącą okoliczności wypadku przekazał im dowódca zmiany. - On zarządził, jak mamy jechać i jak mamy mówić... - relacjonuje oficer.

Istotne w sprawie mają być też zeznania uczestników terapii odwykowej w Oświęcimiu, którzy byli świadkami zdarzenia. Podczas przesłuchiwań wskazywali, że rządowe limuzyny nie miały włączonych sygnałów dźwiękowych, a jedynie świetlne. Kwestionować ich wersje wydarzeń ma prokuratura.

- Kwestia sygnałów dźwiękowych jest kluczowa w tej sprawie - przekonuje obrońca Sebastiana Kościelnika mec. Władysław Pociej. Zaznacza, że nowe fakty mogą zdecydować, czy odpowiedzialność za spowodowanie wypadku ciąży na Kościelniku, czy też na Kościelniku i kierowcy BOR.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Źródło artykułu: WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Thomas Rose zaprzysiężony na nowego ambasadora USA w Polsce
Thomas Rose zaprzysiężony na nowego ambasadora USA w Polsce
Wysiedli na stacji w Kłodzku. Gdzie są Kamil i Rafał?
Wysiedli na stacji w Kłodzku. Gdzie są Kamil i Rafał?
Decyzja Indii ws. ropy z Rosji. Trump oczekuje podobnego ruchu Chin
Decyzja Indii ws. ropy z Rosji. Trump oczekuje podobnego ruchu Chin
Operacja przeciw Wenezueli. Trump wskazuje nowy cel
Operacja przeciw Wenezueli. Trump wskazuje nowy cel
Izrael szykuje plan na wypadek wznowienia  walk z Hamasem
Izrael szykuje plan na wypadek wznowienia walk z Hamasem
Media: Ukraina nie wierzy już w Trumpa
Media: Ukraina nie wierzy już w Trumpa
Wyniki Lotto 15.10.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 15.10.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
"Przekazaliśmy wszystkie ciała". Najnowsze oświadczenie Hamasu
"Przekazaliśmy wszystkie ciała". Najnowsze oświadczenie Hamasu
Trump grozi Hamasowi. "Izrael wróci, jak tylko powiem słowo"
Trump grozi Hamasowi. "Izrael wróci, jak tylko powiem słowo"
Tragiczny wypadek w Tatrach. Jeden turysta nie żyje, drugi jest ranny
Tragiczny wypadek w Tatrach. Jeden turysta nie żyje, drugi jest ranny
Wiązanka na komisji. Nie wiedział, że ma włączony mikrofon
Wiązanka na komisji. Nie wiedział, że ma włączony mikrofon
Awantura podczas obrad komisji. Koalicja przegrała głosowanie
Awantura podczas obrad komisji. Koalicja przegrała głosowanie