Szokujące wspomnienia znanego seksuologa

"Pan od seksu" - skandalizująca autobiografia prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza

Obraz

/ 14Seks księży i zakonnic - skandalizujące wspomnienia

Obraz
© Thinkstockphotos

Czego w gabinecie seksuologa szukają księża, politycy, biznesmeni i mafiosi? Jak o swoim seksie opowiadają kobiety, a jak mężczyźni? Jak zmieniało się podejście do homoseksualizmu, orgazmów, seksu oralnego i analnego? Na te i inne pytania w swojej książce "Pan od seksu", która ukaże się nakładem wydawnictwa "Znak" odpowiada prof. Zbigniew Lew-Starowicz. Najbardziej znany polski seksuolog opisuje najdziwniejsze przypadki, o jakich usłyszał na kozetce oraz przedstawia swoje spojrzenie na życie seksualne Polaków w PRL-u i dziś.

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz (ur. 25 października 1943 r. w Sieradzu) - seksuolog, psychiatra, terapeuta. Wykładowca na wydziałach psychologicznych wielu uczelni, od szesnastu lat krajowy konsultant seksuologii. Prezes Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i Polskiego Towarzystwa Medycyny Sądowej. Autor prawie pięćdziesięciu publikacji naukowych i popularnonaukowych, w tym kilku podręczników akademickich.

(js)

/ 14"Mam coraz więcej pacjentów z uszkodzeniami członka po stosowaniu różnych ciężarków, 'naciągaczy' i innych narzędzi"

Obraz
© Thinkstockphotos

Zdaniem seksuologa nie należy przeceniać roli internetu w upowszechnianiu wiedzy o seksualności, gdyż informacji jest w nim wprawdzie wiele, ale często bałamutnych i sprzecznych. Jak czytamy w książce "Pan od seksu" w przeszłości prawie połowa mężczyzn miała kompleks wielkości członka. Prof. Lew-Starowicz otrzymywał na ten temat wiele listów i nie było tygodnia, aby nie zgłosił się do niego jakiś pan niezadowolony ze swej budowy, unikający z tego powodu kontaktów seksualnych, lękający się ośmieszenia ze strony kobiety i porównań z innymi partnerami. Ekspert zwraca uwagę, że dopiero niedawno opublikowano dane prezentujące normy wielkości członków na podstawie badań międzynarodowych na dużej populacji. Okazało się, że w krajach Unii Europejskiej jako normę długości członka w stanie erekcji przyjmuje się 12-16 cm, a u Azjatów 8-11 cm, a ponadto przypomniano, że ważniejszy dla satysfakcji seksualnej partnerki jest obwód, a nie długość.

"Mimo dostępu do tych informacji w internecie około połowa mężczyzn nie jest zadowolona z wielkości swojego członka! Boją się doświadczonych seksualnie partnerek, a mit o tym, że wielkość ma decydujące znaczenie dla kobiety, jest trwały. Wszystkie rozczarowania lub zaburzenia seksualne tłumaczą sobie rozmiarem penisa, a jeśli do tego porównają się z mężczyznami z filmów i zdjęć pornograficznych - kompleks gotowy. Nic zatem dziwnego, że wielu mężczyzn chętnie kupuje proponowane im w internecie różne 'leki' i urządzenia mające powiększyć członek. Można na tym zbić majątek. Mam coraz więcej pacjentów z uszkodzeniami członka po stosowaniu różnych ciężarków, 'naciągaczy' i innych narzędzi (nie mówiąc już o 'lekach')" - pisze seksuolog.

/ 14Na zaburzenia erekcji - zastrzyki ze strychniny w członek

Obraz
© Thinkstockphotos

Problemy z erekcją od zawsze były tematem listów do seksuologa oraz wątkiem, który pojawiał się na spotkaniach z publicznością. Kiedy prof. Lew-Starowicz rozpoczynał praktykę słynna viagra jeszcze nie istniała. Zaburzenia erekcji leczyło się tabletkami johimbiny - lekiem znanym już od XIX w. Miał naturalny skład, złożony był głównie z kory drzewa johimba. "Ta nazwa była powszechnie znana i używana, więc wszyscy wiedzieli, do czego służy johimbina - tak jak dziś wszyscy znają nazwę viagra. Potem o niej zapomniano. Podawaliśmy też zastrzyki ze strychniny. Kojarzy się to fatalnie, z trutką na szczury, tymczasem strychnina oraz zastrzyki z magnesium sulfuricum były w praktyce na porządku dziennym. Działały doraźnie. Pacjent się rozgrzewał, rozszerzały się też tętnice członka. Prawdę mówiąc, te zastrzyki nie były zbyt skuteczne, ale trochę pomagały. Dziś się ich zupełnie nie stosuje. Były raczej nieprzyjemne, bo pacjenci musieli je sobie sami aplikować przed stosunkiem" - opowiada prof. Lew-Starowicz.

/ 14Zapomniany wynalazek - erekton

Obraz
© Thinkstockphotos

Viagra odesłała do lamusa nie tylko zastrzyki w członek, ale też wynalazek nazwany erektonem. Co to było? "Pewnego dnia, pod koniec lat 70., przyszedł do mnie dżentelmen, który przedstawił się jako polski przedsiębiorca. Powiedział, że Rosjanie mają patent na leczenie zaburzeń erekcji w postaci aparatu o nazwie Erekton. Było dwanaście typów erektonów dostosowanych do dwunastu rozmiarów członka. Pacjent wchodził do pokoju, wyjmował członek, lekarz patrzył, przykładał centymetr i mówił: 'Rozmiar 9!'. Pomocnik szedł do magazynku i wyjmował erekton w rozmiarze numer 9, a pacjent udawał się do kasy, płacił i szczęśliwy wracał do domu. Trochę tych erektonów sprowadziliśmy do Polski i polecałem je tym mężczyznom, na których nic innego nie działało. To było ostateczne wyjście. Niestety, stosowanie erektonu wiązało się z bardzo nieprzyjemnymi doznaniami dla kobiet. Erekton tworzyła plastikowa rura wzdłuż członka, która z przodu i z tyłu miała małe skrzydełka. Była jeszcze plastikowa plecionka, którą owijało się wokół
moszny, żeby cały mechanizm nie spadł. Tak uzbrojony mężczyzna był w stanie wprowadzić członek do pochwy. Gdyby członek zaczął się powiększać, to skrzydełka się rozszerzały i dzięki temu nie było ucisku. Dla kobiet trudna do zniesienia była strona grzbietowa z plastikową rurką, bo ocierała pochwę. Mimo to sprzedaliśmy w Polsce jakieś dwa czy trzy tysiące erektonów" - wspomina.

/ 14"Wielu mężczyzn kłamie. Ukrywają podwójne życie, kurację na własną rękę, choroby, uzależnienia"

Obraz
© Thinkstockphotos

Zdaniem seksuologa podczas przebiegu leczenia zauważalne są różnice między płciami. "Wielu mężczyzn kłamie. Ukrywają podwójne życie, relację z drugą partnerką, leczenie się u innego terapeuty, kurację na własną rękę, różne choroby, uzależnienia. Są też bardziej lakoniczni podczas rozmowy i oczekują inicjatywy ze strony terapeuty w trakcie prowadzenia wywiadu. Nastawiają się na jak najszybsze usunięcie zaburzenia, a wszelkie niepowodzenia w sferze seksualnej traktują bardzo ambicjonalnie" - opisuje.

"Pacjentki są zaś gotowe na długie wizyty, mówią szczerze i bez skrępowania o swoich problemach i oczekiwaniach. Przyczyn swoich zaburzeń seksualnych upatrują raczej w czynnikach psychicznych niż biologicznych. Często się zdarza, że o badaniach i przebiegu leczenia rozmawiają z przyjaciółkami, które z czasem zaczynają pełnić funkcję 'kontrolerek' terapeuty. Osoba, która doradza, filtruje swoje rady przez osobiste doświadczenia. W jednym domu wystawienie walizek za drzwi podziała na mężczyznę jak otrzeźwienie: zadzwoni do kochanki, natychmiast ją rzuci, a żonie kupi kwiaty i pierścionek. Inny weźmie walizki i po prostu sobie pójdzie. Nie ma uniwersalnych rad" - stwierdza seksuolog. Jego zdaniem kobiety bardziej obiektywnie oceniają skuteczność leczenia i są bardziej realistyczne w oczekiwaniach. Mężczyźni częściej są niezadowoleni.

/ 14Chciały się rozwodzić z powodu "zboczonego seksu"

Obraz
© Thinkstockphotos

Jeśli chodzi o kwestie obyczajowe, to - jak ujawnia prof. Lew-Starowicz - w przeszłości pacjenci najczęściej pytali o dziewictwo, seks przedmałżeński, seks oralny i analny. Dzisiaj ludzie chcą rozmawiać o zdradzie, pornografii, celibacie, pedofilii i cyberseksie. "Dawniej seks oralny był postrzegany jako wyrafinowanie, patologia, a nawet dewiacja. Pamiętam sprawy rozwodowe, w których powódki domagały się orzeczenia rozwodu z winy męża za proponowanie im 'zboczonego seksu'" - zdradza seksuolog. Obecnie, jak mówi, seks oralny jest traktowany jako rodzaj pieszczot, normalna forma kontaktu seksualnego i stał się niemal powszechnie akceptowany.

W swojej autobiografii seksuolog wyjawia również, że w przeszłości zdarzało się, że był proszony o przepisanie leku dla partnera lub partnerki w celu "zwiększenia chęci na seks", który miał być niepostrzeżenie dosypany do zupy. "Oczywiście, odmawiałem. Ale jak byłem przekonywany! Jedni podsuwali pieniądze w kopercie, inni brali na litość, mówiąc, że strasznie cierpią i trzeba im pomóc, bo inaczej ich małżeństwo się rozpadnie. Podobnie bywałem proszony o przepisanie leków działających antypopędowo. Argumenty były rozdzierające: 'On mnie wykończy i będzie pan miał mnie na sumieniu', 'Ja już dłużej nie wytrzymam i wyskoczę z okna', 'To prawdziwy erotoman i tylko pan może go uratować, bo go seks wykończy'" - przytacza ekstremalne przypadki.

/ 14"Przychodziła zakonnica i prosiła o pomoc, bo odczuwała trudne do opanowania podniecenie"

Obraz
© Thinkstockphotos

Zakonnica w habicie w poczekalni przed gabinetem seksuologa to wcale nie jest taki egzotyczny widok, jak by się mogło wydawać. Większość problemów sióstr i księży wynikała z życia w celibacie.

"Przychodziła więc zakonnica i prosiła o pomoc, bo libido sprawiało jej problemy i odczuwała trudne do opanowania podniecenie. To był najczęstszy problem. Wypisywałem receptę i sprawa załatwiona - podniecenie seksualne można bowiem bardzo skutecznie obniżać farmakologicznie" - opisuje.

/ 14"Wśród księży występuje nadreprezentacja gejów"

Obraz
© WP.PL / Paweł Kozioł

Pacjenci w sutannach szukali też pomocy w związku z innymi problemami. "Ksiądz pozostawał w związku i nie miał zamiaru go kończyć - chciał współżyć z kochanką, wiódł podwójne życie i było mu z tym dobrze. Tymczasem dopadały go typowe męskie problemy - przedwczesny wytrysk albo zaburzenia erekcji. Próbowaliśmy coś na to poradzić, często skutecznie. Czasami trudno było im żyć w dwóch światach, ale jeszcze trudniej było się rozstać z jednym z nich. Niektórzy przychodzili do mnie, bo chcieli się po prostu wygadać, a nigdzie indziej nie mogli. Przy okazji wychodziły dziesiątki tematów związanych z przeżywanymi namiętnościami, zakochaniem czy zdradą" - opisuje prof. Lew-Starowicz.

Pojawiali się też księża o orientacji homoseksualnej. "Zdecydowanie wśród księży występuje nadreprezentacja gejów - jest ich proporcjonalnie więcej niż wśród reszty społeczeństwa. Zwykle nie akceptowali swojej orientacji i prosili, żeby ich wyleczyć z homoseksualizmu" - stwierdza seksuolog w książce "Pan od seksu".

Czasami w jego gabinecie pojawiali się duchowni wysokiej rangi. Ich wizyty miały zawsze taki sam schemat - na początku trudno było się zorientować, z czym przychodzą. "Mówili o wszystkim, tylko nie o problemie. W końcu taki biskup przechodził do meritum, ale opowiadał w taki sposób, jakby problem dotyczył kogoś innego i on przez kontakt ze mną chciałby temu komuś pomóc: 'Jest taka sprawa, że jest związek, o którym nikt nie wie, jest też dziecko...'. Kluczowa była daleko posunięta dyskrecja" - zdradza. Obecnie zakonnice i księża rzadko zwracają się do niego po pomoc. Od kilkunastu lat mają bowiem do dyspozycji duchownych będących terapeutami i zakonnice z wykształceniem psychologicznym.

/ 14"Leczyłem prądem z homoseksualizmu"

Obraz
© Thinkstockphotos

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz przyznaje, że - choć brzmi to fatalnie - kiedyś leczył z homoseksualizmu. Kiedy zaczynał pracę homoseksualizm był traktowany jako patologia, z listy chorób Światowej Organizacji Zdrowia został wykreślony dopiero w 1973 r. "Jeśli ktoś się do mnie zgłaszał, to - zgodnie z ówczesnym stanem wiedzy - próbowałem mu pomóc" - tłumaczy. Jak wspomina, chętnych do "leczenia" było wielu.

"Tolerancja dla homoseksualizmu w czasach PRL była niemal zerowa, a osoby homoseksualne były przerażone, czuły się chore i prosiły o szansę na 'normalność'. Wiele z nich nie akceptowało siebie i marzyło o uzyskaniu orientacji heteroseksualnej" - opowiada seksuolog. Stosowano wtedy różne metody leczenia od psychoterapii zaczynając, na metodach awersyjnych kończąc.

"Jedna z nich wyglądała następująco: pacjent podniecający się scenami o treści homoseksualnej (fotografie z wydawnictw pornograficznych) był w nieprzyjemny sposób drażniony prądem (oczywiście, nie zagrażało to zdrowiu i odbywało się pod odpowiednią kontrolą, wszystko zgodnie z procedurami). Zachęcany był natomiast do masturbowania się w trakcie oglądania scen o treści heteroseksualnej i ekspozycji nagości kobiecej. U części 'leczonych' ujawniał się zanik reakcji na bodźce homoseksualne i traktowano to jako sukces terapeutyczny. Okazało się jednak, że tego typu metoda leczenia w przypadku stuprocentowych gejów nie kończyła się sukcesem, bo reaktywność homoseksualna wracała po pewnym czasie, a ich związki z kobietami nie były udane. Metoda była skuteczna na chwilę, bo po terapii geje omijali szerokim łukiem słynne miejsca na placu Trzech Krzyży, gdzie spotykali się homoseksualiści. Metody awersyjne działają jednak bardzo krótko, tak było i w tym przypadku" - opisuje.

10 / 14"Wśród prawicowców jest wielu kryptogejów"

Obraz
© Thinkstockphotos

Młodzi geje obecnie rzadko trafiają do jego gabinetu. "Leczyć" chcą się nieliczni pacjenci, głównie z motywacją religijną. Pojawiły się natomiast inne grupy: mężczyźni zorientowani homoseksualnie żyjący w małżeństwach i mający trudności we współżyciu seksualnym z żonami, żony po odkryciu homoseksualności męża, kobiety zaczynające odczuwać potrzeby homoseksualne po wielu latach trwania małżeństwa, a także homoseksualni pacjenci z typowymi zaburzeniami seksualnymi w swoich związkach. Jednak najczęściej spotykanym dzisiaj problemem są dramatyczne często przeżycia rodziców po ujawnieniu homoseksualizmu dziecka. "Zdarza się, że młodych chłopaków przyprowadzają rodzice i to oni są bardziej przerażeni sytuacją niż sami zainteresowani" - zwraca uwagę seksuolog.

Jak ujawnia prof. Lew-Starowicz wśród prawicowców jest wielu kryptogejów, bo homoseksualizm często jest niezgodny z linią ich partii oraz indywidualnymi wyborami, więc nie mogą otwarcie powiedzieć o swojej orientacji seksualnej. Lewicowcy często nie muszą jej ukrywać, bo to, że niektórzy z nich są gejami, nie szkodzi ich wizerunkowi. "Kryptogeje często publicznie są homofobami albo są wrogo nastawieni do seksu w ogóle. Działa tu prosty mechanizm - ktoś jest jednocześnie gejem i konserwatystą, więc cały czas pozostaje w konflikcie ze swoim systemem normatywnym. Jest w nim coś, czego nie akceptuje, więc żyje w ogromnym napięciu. Myśli: 'Jeśli seks jest moim problemem, to będę z nim walczyć, to będzie moja ekspiacja'. Prawicowi kryptogeje uważają, że muszą się dobrze ukrywać oraz stworzyć zasłonę dymną. Dlatego, żeby odwrócić uwagę od ich problemu, przekierowują uwagę na problemy innych" - wyjaśnia.

11 / 14"Ten polityk ma jakiś problem z seksem"

Obraz
© Thinkstockphotos

Zdradza, że wielu polityków miewa problemy seksualne, wynikające z zaawansowanego wieku, pracoholizmu czy przeżywanych stresów. U innych potwierdzenie znajduje znane powiedzenie Henry'ego Kissingera, że władza jest najsilniejszym afrodyzjakiem.

"Typowych wariantów możliwych zachowań jest kilka. Na przykład polityk gwałtownie awansował i pod wpływem życiowego sukcesu ma zwiększone potrzeby. Przez ostatnich jedenaście lat uprawiał seks z częstotliwością zgodną z jego naturą, a teraz ma ochotę na więcej. W związku z nową rolą ma też więcej możliwości, ale z kolei organizm może odmówić posłuszeństwa. Inny scenariusz: człowiek ma konserwatywne zasady, dzięki którym został politykiem. Tymczasem działa afrodyzjak władzy i pojawiają się coraz silniejsze pokusy. Nie potrafi podjąć decyzji, przerzuca ją na terapeutę. Mówiąc krótko, czeka, żebym dał mu zgodę na romans. Trzeci znowu przychodzi dlatego, że poczuł się tak pewnie, iż jest przekonany o swojej wyjątkowości, więc każda kobieta powinna być na jego skinienie. A nie jest! Nie rozumie, co się dzieje i dlaczego kobiety nie reagują na niego pozytywnie. Istnieje, niestety, taka grupa polityków, którym woda sodowa uderzyła do głowy i uważają, że cały świat powinien leżeć u ich stóp. Kiedy słyszę, że w
sejmie ktoś krzyczy coś o seksie, chce czegoś zakazywać, karać i wsadzać do więzień, to nie mam wątpliwości. Moja wieloletnia praktyka wskazuje, że taki człowiek ma jakiś problem z seksem. Można mieć swoje poglądy i wyrazić je spokojnie - gdy jednak ktoś krzyczy, tupie nogą i chce zmusić resztę świata, żeby te poglądy podzielała, to taka postawa musi wynikać z problemu osobistego" - opisuje.

12 / 14"Prawicowcy często mają tendencje sadomasochistyczne"

Obraz
© AKPA / Michał Baranowski

W swoim gabinecie prof. Zbigniew Lew-Starowicz równie często rozmawia z przedstawicielami partii lewicowych, jak i tych bardziej na prawo. "Politycy z opcji lewicowych są bardziej tolerancyjni i otwarci oraz liberalnie nastawieni do spraw seksu. Jeżeli ktoś wywodzi się z opcji lewicowej, to opinii publicznej nie zaskakuje, że zmienił żonę lub znalazł kochankę. Zdarza się. Jeśli jednak ktoś deklaruje konserwatywne poglądy, powtarza bez końca, że rodzina jest największą wartością, a potem się rozwiedzie i znajdzie sobie kochankę młodszą o połowę, to media będą wałkowały ten temat miesiącami. Najlepszym na to przykładem może być historia premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Ludzie nie mieli mu za złe tego, że się rozwiódł - bardziej przeszkadzało im to, że jego zachowanie było niezgodne z wartościami, które głosił" - ocenia najsłynniejszy polski seksuolog.

Zdradza, jacy są politycy w roli pacjentów. "Ci z lewej strony mają typowe kłopoty (problemy z erekcją czy wytryskiem), a jeśli przydarza im się trójkąt, to są po ludzku rozdarci i uwikłani, ale nie mają problemów światopoglądowych. Nie głoszą przecież w telewizji i na mównicy sejmowej, że zdrada czy rozwód to grzech i koniec świata, więc nie muszą żyć w poczuciu schizofrenii. Natomiast prawicowcy zdecydowanie częściej mają obsesje. Głoszone poglądy wprost przekładają się na ich stosunek do seksu oraz problemy z tą sferą życia. Ktoś na przykład ma wielką pokusę zdrady i jednocześnie bardzo silne hamulce, więc w efekcie zaczyna wpadać w obsesję, bo w jego głowie roi się od sprzecznych myśli. Często zdarza się też, że mają tendencje sadomasochistyczne" - wyjawia.

Terapeuta twierdzi, że awans na "polityczny Olimp" działa jak narkotyk i daje mężczyźnie poczucie własnej atrakcyjności, napędza seks. "Mężczyźni na świeczniku to samce alfa, którzy przyciągają do siebie kobiety. Upadek może być jednak bolesny. Poważne problemy mają ludzie, których kariera gwałtownie się załamuje" - ostrzega.

13 / 14Mafiosi i agenci u terapeuty - historie jak z kina

Obraz
© Thinkstockphotos

Najsłynniejszy polski seksuolog w swojej bogatej karierze miał pacjentów z mafii. "Pacjent jak to pacjent - miał swoje zaburzenia, problemy, dylematy. Trudniejsze sytuacje miały miejsce, kiedy mafioso pojawiał się u mnie w gabinecie ze swoją żoną czy partnerką. Dramatyczne rozmowy. Panie zawsze się bały. Uznawały, że osiągnęli już dość i mają dobry standard materialny, a doskonale wiedziały, że żołnierze mafii nie żyją długo. To były czasy wiecznych porachunków i strzelanin. Media cały czas informowały o Wołominie, Pruszkowie i jatkach w centrum Warszawy" - opisuje.

Zgłaszali się do niego także pracownicy tajnych służb. W przeszłości z reguły ukrywali swoje dane osobowe i podawali rejestratorce fałszywe nazwisko. Ta zasada przestała funkcjonować od czasu wprowadzenia przepisu o konieczności podawaniu numeru PESEL do recepty. "Pracownicy tych służb nigdy nie rozmawiają o swojej pracy, mają obsesyjne nastawienie do tajności wizyt i dokumentacji chorobowej. Boją się, że dane mogłyby wpaść w niepowołane ręce" - opisuje.

14 / 14"Pan od seksu" zdradza tajemnice z kozetek!

Obraz
© Wydawnictwo "Znak"

Jak pisze prof. Lew-Starowicz, inna ciekawa grupa pacjentów to bogaci biznesmeni. Zdarzało się, że zapraszali go do swoich rezydencji, oferowali przysłanie samochodu z kierowcą, a nawet samolotu! Jeden ze znanych biznesmenów zaproponował przeprowadzenie leczenia podczas rejsu na dalekomorskim jachcie w egzotycznym miejscu. Inny z kolei poza wynagrodzeniem za leczenie zaproponował... "podarowanie" na dwa miesiące jednej ze swoich kochanek (i to w jej obecności i bez słowa sprzeciwu z jej strony!).

(js)

Wybrane dla Ciebie
"Ukraina nie zrezygnuje". Porównali zajęty przez Rosję obszar do Polski
"Ukraina nie zrezygnuje". Porównali zajęty przez Rosję obszar do Polski
Macron: sprawcy kradzieży w Luwrze staną przed sądem
Macron: sprawcy kradzieży w Luwrze staną przed sądem
Kradzież klejnotów w Luwrze. Śledczy mają podejrzenia
Kradzież klejnotów w Luwrze. Śledczy mają podejrzenia
Piotr Alexewicz: Polonez-Fantazja nabiera sensu po analizie
Piotr Alexewicz: Polonez-Fantazja nabiera sensu po analizie
Makabryczna zbrodnia Rosjan. Wszystko sfilmował dron
Makabryczna zbrodnia Rosjan. Wszystko sfilmował dron
Wyniki Lotto 19.10.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 19.10.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Pociąg ruszył, kiedy Piotr wysiadał. 19-latek stracił obie nogi
Pociąg ruszył, kiedy Piotr wysiadał. 19-latek stracił obie nogi
Nowy rekord świata. Sum gigant. Polacy złowili potwora
Nowy rekord świata. Sum gigant. Polacy złowili potwora
"FT": Burzliwe spotkanie z Zełenskim. Tego domagał się Trump
"FT": Burzliwe spotkanie z Zełenskim. Tego domagał się Trump
Zwierzę rzuciło się na kobietę. Pies nie żyje, właścicielka w szpitalu
Zwierzę rzuciło się na kobietę. Pies nie żyje, właścicielka w szpitalu
Spotkanie z Putinem w Budapeszcie. Viktor Orbán zapewnia, że "wszystko załatwi"
Spotkanie z Putinem w Budapeszcie. Viktor Orbán zapewnia, że "wszystko załatwi"
Tak wyglądał napad na Luwr. Nagranie momentu kradzieży
Tak wyglądał napad na Luwr. Nagranie momentu kradzieży