Szokujące ustalenia z frontu. "Mają żywcem grzebać kolegów"
Rosjanie mają żywcem grzebać swoich kolegów - przekazał ukraiński Kanał24, powołując się na źródła w wywiadzie. Chodzi o żołnierzy, którym nie da się już w "żaden sposób pomóc", ponieważ ich stan jest ciężki. Do takiej sytuacji miało dojść we wsi Kizonys w obwodzie chersońskim.
- Uzbrojeni najeźdźcy sprowadzili koparkę, która wykopała dół. Następnie wrzucono do niego zwłoki. W niektórych workach wciąż byli żywi żołnierze. Okupanci powiedzieli, że i tak w żaden sposób nie da się im pomóc ich zakopali - podaje Kanał24, cytując źródło w wywiadzie ukraińskim.
"Spalą i człowiek już nie jest martwy, tylko zniknął"
Już wcześniej wicepremier Iryna Wereszczuk informowała, że Rosjanie palą ciała swoich żołnierzy w mobilnych krematoriach. Jak tłumaczyła, wiązało się to z wypłatą wynagrodzeń dla rodzin poległych. - Spalą i człowiek już nie jest martwy, tylko "zniknął" - tłumaczyła wicepremier.
Informacje o paleniu ciał w mobilnych krematoriach zostały potwierdzone również przez ukraiński wywiad. Pod koniec czerwca okazało się, że Rosjanie w ten sposób "eliminują" swoich zmarłych.
Straty Rosjan. "300 żołnierzy w ciągu doby"
W ciągu doby wojska rosyjskie straciły na Ukrainie blisko 300 żołnierzy – podaje w komunikacie w sobotę sztab generalny armii Ukrainy. Ogółem przeciwnik stracił ok. 37200 ludzi, a także 1638 czołgów i 3,8 tys. transporterów opancerzonych.
Według informacji podanej przez dowództwo ukraińskiej armii straty wojsk rosyjskich od 24 lutego wyniosły: ok. 37200 ludzi, a także 1638 czołgów, 3815 pojazdów opancerzonych, 832 systemy artylerii, 247 wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych, 108 środków obrony powietrznej, 217 samolotów, 187 śmigłowców, 674 drony, 15 jednostek pływających, 2687 pojazdów i cystern.
Dymisja Borisa Johnsona. To może wpłynąć na pomoc Ukrainie
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski