"Szef szefów" ucinał głowy ofiarom, w końcu sam zginął
Mity greckie podają, że gdy obetniemy hydrze głowę, na jej miejscu wyrosną nowe. Podobnie bywa w przypadku grup przestępczych - po śmierci lidera, zastępują go inni, często okrutniejsi. Meksykańskie wojsko zabiło przed kilkoma dniami Arturo Beltrána Leyva’ę, jednego z najważniejszych baronów narkotykowych świata, przywódcę kartelu rządzonego przez Braci Leyva. Czy przestępcy zareagują jak antyczny stwór?
51-letni Arturo Beltrán Leyva miał wiele przydomków. Do najpopularniejszych należały "Brodacz" i "Śmierć". Posiadał też swój znak rozpoznawczy - listy podpisane przez "Szefa Szefów", które znajdowano obok zmasakrowanych, często bezgłowych ciał ofiar jego ludzi.
Przez wiele lat pozostawał nieuchwytny. Jednak historia ucieczek tego przestępcy skończyła się nocą 16 grudnia 2009 roku w mieście Cuernavaca. Oddział komandosów marynarki wojennej Meksyku zaatakował bawiących się w luksusowym apartamencie gangsterów. Informacje o ich pobycie dostali m.in. od amerykańskich FBI i DEA. Strzelanina między wojskowymi a przemytnikami, którzy bronili się przy pomocy karabinów maszynowych i granatów, trwała dwie godziny. Wśród zabitych byli: Leyva, jego pięciu ochroniarzy - w tym jeden, który popełnił samobójstwo - i komandos. Trzech kryminalistów zostało zatrzymanych.
Prezydent Felipe Calderon z Kopenhagi gratulował swoim służbom i mówił o wielkim sukcesie. Amerykańscy dyplomaci także nie ukrywali zadowolenia. "Brodacz", lider kartelu Braci Beltrán Leyva, to najważniejszy narkotykowy boss zabity w ostatnich latach.
Niestety, sukces ten może mieć bardzo wysoką cenę. Komentatorzy ostrzegają, że przestępcy prawdopodobnie odpowiedzą serią brutalnych ataków na funkcjonariuszy i obywateli. Ponadto, śmierć "Szefa Szefów" nie oznacza końca jego kartelu. - To ważny krok, jednak nie zredukujesz przez to rynku - powiedział "LA Times" Alberto Islas, meksykański analityk. - Pozbędziesz się jednego, a ktoś inny zajmie jego miejsce - dodaje ekspert.
Istnieje ryzyko, że w obrębie organizacji może dojść do otwartej walki o władzę. W grupie pozostało jeszcze trzech braci Leyva. Czwarty, Alfredo, został aresztowany w zeszłym roku. Najsilniejsze wpływy z rodzeństwa posiada Hector. Może on napotkać jednak opór ze strony Edgara Valdeza Villarreala ("La Barbie"), jednego z najgroźniejszych zabójców w Meksyku, który w kartelu jest od samego początku. Zajmuje się kierowaniem siłami uderzeniowy i egzekutorami. Nota bene, to on miał być głównym celem operacji z 16 grudnia, ale dane wywiadowcze okazały się mylne - nie było go na przyjęciu.
Arturo Chavez, prokurator generalny Meksyku, obawia się także, że cios zadany Braciom Beltrán Leyva może wywołać kolejną falę potyczek między gangami. - Osłabienie jednego z karteli będzie postrzegane przez innych jako szansa na zagarnięcie jego terytorium - powiedział Chavez. - Jeśli zobaczą, że ich rywal jest słaby, mogą chcieć to wykorzystać - dodał.
Aktualnie największym wrogiem Braci Beltrán Leyva jest potężna organizacja Sinaloa, ich dawni sojusznicy.
Czy po śmierci "Szefa Szefów" Meksyk ponownie spłynie krwią przypadkowych ofiar? Wiele wskazuje na to, że tak właśnie się stanie.
Cicha wojna światowa
Od grudnia 2006 roku w przemocy związanej z walką z kartelami w Meksyku zginęło około 15 tysięcy osób. Przemytnicy działają w większości z 32 meksykańskich stanów. Państwo, pomimo użycia wojska, jest coraz bardziej bezradne. Dodatkowo żołnierze także często sięgają po metody łamiące prawa człowieka: tortury, porwania, a nawet morderstwa.
Rocznie przez Meksyk do USA trafiają narkotyki warte 25 miliardów dolarów, głównie kolumbijska kokaina. Działalność meksykańskich karteli i ich współpracowników zanotowano w 47 krajach, również w Europie i Afryce. Ministerstwo Obrony Meksyku twierdzi, że w narkobiznesie na różnych poziomach działa około 450 tysięcy ludzi. Nie można mieć wątpliwości, że jest to problem globalny.
Kartel Sinaloa
Jest to prawdopodobnie najsilniejsza organizacja przemytnicza w Meksyku. Kartelem kieruje Joaquín Guzmán Loera, jeden z najbogatszych ludzi świata wg. Forbesa. Przemytnicy sprowadzili do USA już około 200 ton kokainy.
Sinaloa działa głównie w centrum i na północy Meksyku. Od dłuższego czasu konkuruje z kartelem El Golfo, a od niedawna także z grupą Juarez, z którą walczy o wpływy w przygranicznym mieście Ciudad Juarez. Tylko w tym roku zginęło tam około 2500 osób.
Bracia Beltrán Leyva byli ważnymi członkami Sinaloa, lecz po aresztowaniu Alfredo oskarżyli Guzmána, że to on go wydał i utworzyli własną, wrogą organizację.
Kartel Sinaloa stworzył brutalne paramilitarne bojówki, które nazywają się "Los Negros" ("Czarni"). Ich kierownikiem był "La Barbie" Villarreal. Przystał on jednak do Braci. Nie wiadomo, kto zajął jego miejsce.
Kartel El Golfo
Drugi najsilniejszy kartel, działający w 13 stanach, El Golfo kontroluje znaczną część szlaków przemytniczych. Jest aktywny co najmniej w kilku latynoamerykańskich krajach. Podejrzewa się, iż utrzymuje kontakty z włoską mafią. Łączy go przymierze z grupą Braci Beltrán Leyva. Za ich rywali uważane są Sinoala i Juarez.
Przemytnicy z El Golfo pierwsi w sformowali paramilitarne bojówki. "Las Zetas", grupa byłych komandosów z elitarnych sił powietrznodesantowych, okazała się podstawowym atutem kartelu w walce o wpływy w latach 90. Doskonale wyszkoleni, okrutni byli żołnierze są mistrzami w egzekucjach, porwaniach i zastraszaniu, czym skutecznie nękają konkurencję. Wierzy się, że gdy w 2003 roku Osiel Cárdenas Guillén, ówczesny lider El Golfo, został aresztowany, to właśnie "Las Zeta" przejęli de facto kontrolę nad kartelem.
Kartel Juarez
Duża, starsza organizacja przemytnicza, która zarabia miliardy dolarów na handlu marihuaną i kokainą. Wykazuje aktywność w kilkunastu stanach, szczególnie w centrum kraju. Od czasu śmierci Amado Carrillo Fuentesa w 1997 roku kartel Juarez stopniowo jednak słabnie. Wielu jego członków przeszło do konkurencyjnych organizacji, a konflikt z potężnymi El Golfo i Sinaloa pochłania znaczne środki - tak w pieniądzach, jak i ludziach. Jej aktualnym szefem jest brat nieżyjącego lidera, Vincente Carrillo Fuentes.
Kartel Tijuana
Niegdyś potężna grupa, dziś mocno osłabiona przez ataki sił rządowych i konkurencyjnych karteli. Założona została przez siedmiu braci Arellano Félix. Dziś najprawdopodobniej kierowana jest przez ich siostrzeńca, Fernando Sáncheza Arellano. Za bastion organizacji uznaje się północno-wschodni stan Baja California. Tijuana utrzymuje także oddziały w niektórych amerykańskich miastach zamieszkałych przez latynoskich imigrantów, m.in. San Siego i Los Angeles.
La Familia Michoacana
Jedna z najbardziej tajemniczych grup. Jako samodzielny kartel narkotykowy działa od dopiero od 2006 roku, gdy odłączyła się od El Golfo. Jej początki sięgają jednak lat 80., kiedy to została utworzona jako grupa chroniąca interesy mieszkańców stanu Michoacán. Początkowo broniła swoich pobratymców przed porywaczami, handlarzami i lokalną mafią. Z czasem jednak "strażnicy" zaczęli przejmować metody tych, na których polowali. Docenili także ekonomiczne zalety przemytu narkotyków. Wtedy zostali wchłonięci przez El Golfo, w którego szeregach operowali przez wiele lat.
Kartel działa według quasi-religijnych zasad "niebiańskiej sprawiedliwości", która ma tłumaczyć ich brutalne działania. Organizacja ta należy do najokrutniejszych w Meksyku. Wrogowie "Rodziny" są torturowani i trwale okaleczani. Wiele zabójstw dokonywanych jest poprzez obcięcie głowy. Na ciałach ofiar przestępcy zostawiają swoje krwawe podpisy.
Organizacja wsławiła się wieloma atakami na policję i służby federalne, w tym uprowadzeniem, torturowaniem i zabiciem 12 oficerów w lipcu tego roku.
Liderem Familii jest Nazario Moreno González. Ma on także status duchowego przywódcy kartelu.
Michał Staniul, Wirtualna Polska