Szczyt G20 w Osace. "Nie łudźmy się, że to zatrzyma wojnę"
Trump znowu oburzył komentatorów swoim spotkaniem z Putinem podczas szczytu G20. Ale to jedynie przystawka przed daniem głównym: prezydentów USA i Chin. To właśnie relacje tych liderów zdecydują o losach świata.
Jak na kogoś, kto był oskarżany o wyborczą współpracę z Rosją, Donald Trump w Osace nie był zbyt powściągliwy podczas piątkowego spotkania z Władimirem Putinem. Amerykanin przywitał Rosjanina dosłownie z otwartymi ramionami, podkreślał, że łączą ich "bardzo, bardzo dobre relacje", a nawet "przyjaźń".
Zapytany zaś o to, czy ostrzeże Putina przed ponowną ingerencją w wybory, Trump potraktował to jako żart, zwracając się do Putina z udawaną surowością:
- Nie ingeruj w wybory, prezydencie.
Zachowanie Trumpa (dzień wcześniej powiedział dziennikarzom, że to "nie ich interes" o czym będzie rozmawiać z Putinem) tradycyjnie już wzbudziło oburzenie w USA. Ale półtoragodzinne spotkanie Trump-Putin na marginesie szczytu to rzeczywisty margines spraw, którym zajmuje się japoński szczyt.
Przeczytaj również: Trump żartuje podczas spotkania z Putinem
Wojna, która potrwa dekady
Formalnie szczyt poświęcony jest zagadnieniom takim jak kwestie związane z dalszym funkcjonowaniem Światowej Organizacji Handlu, regulacjom dot. przepływu danych, czy zapewnieniu bezpieczeństwa globalnych łańcuchom dostaw. Ale wszystkie te kwestie przyćmiewa jedna: amerykańsko-chińska wojna handlowa. Dlatego uwaga wszystkich skupia się nie tyle na obradach, co na sobotnim spotkaniu Donalda Trumpa i Xi Jinpinga.
- Ten spór dotyczy nie tylko tych dwóch państw, ale stanowi duże wyzwanie dla wszystkich obradujących państw. Zagraża bowiem łańcuchom dostaw, na których opiera się światowa gospodarka i sprawia, że trzeba to wszystko poskładać i wymyślić na nowo - mówi WP mec. Piotr Bodył Szymala, politolog i specjalista od handlu międzynarodowego.
Jak dodaje ekspert, szczyt G20 nie zakończy sporu. Może go jedynie tymczasowo złagodzić.
- Nie należy się łudzić, że godzinna rozmowa załatwi sprawę i rozwiąże problem. Owszem, spowolonienie gospodarcze w Chinach i okres wyborczy w USA może skłonić obu liderów do zawarcia tymczasowego "zawieszenia broni" - mówi Szymala. - Ale te gospodarki i systemy są tak odmienne i tak niekompatybilne, że stoimy w obliczu konfliktu, który zdefiniuje przyszłe dekady. I będzie się rozgrywać na wiele sposobów, nie tylko w sferze handlu - przewiduje.
Destabilizuje, ale dotrzymuje słowa
Chiny nie są jednak jedynym państwem, które narzeka na amerykańską politykę ws. handlu. Donald Trump sugerował, że nałoży cła na produkty z Indii i Meksyku; wciąż grozi też wojną handlową z Unią Europejską. W jednym z ostatnich wywiadów stwierdził nawet, że Europa traktuje Amerykę gorzej niż robią to Chiny.
- Jakkolwiek polityka 45. prezydenta USA nie destabilizuje obecnego porządku i nie krzyżuje europejskich planów, trzeba przyznać, że realizuje on swoje wyborcze obietnice - mówi ekspert. Jak dodaje, w tym kontekście szczególnie ważne są obrady na temat reformy Światowej Organizacji Handlu (WTO), ciała ustalającego reguły gry.
- W tej chwili ten spór z Chinami przebiega poza ramami WTO. My powinniśmy kibicować temu, by udało się go tam przenieść, by stworzyć przestrzeń dla bardziej uporządkowanej rozmowy. Obecny stan jest niebezpieczny - podsumowuje.
Przeczytaj również: Polska na chińskim szlaku. "Chińczycy już tu są i też chcą rozgrywać sytuację"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl