Polska na chińskim szlaku. Huawei to element szerszej strategii
Alternatywne technologie i firmy technologiczne to kluczowa część strategii Chin zyskiwania wpływów na Zachodzie. Także w Polsce. - Chiny mają narzędzia nacisku i to bardzo duże. Nie zdajemy sobie sprawy, ale oni już tu są i rozgrywają sytuację - mówi WP Bogdan Góralczyk, dyplomata i sinolog.
Stanisław W. przez lata brylował na biznesowych salonach, był zapraszany na wielkie imprezy, spotykał się z grubymi rybami polityki i biznesu. Jak się okazało w piątek, po zatrzymaniu go przez ABW, mógł być też chińskim szpiegiem. Ale nie powinno to być dużym zdziwieniem. Bo tak jak W. był kimś więcej, niż tylko dyrektorem Huawei, tak jego firma jest czymś więcej, niż tylko technologicznym gigantem. To awangarda chińskich wpływów oraz kluczowa część chińskiej strategii projekcji "soft power" poza swoimi granicami.
Soft power - sposób zdobywania wpływów poprzez "miękkie" środki (np. kulturę czy ideologię) - to koncepcja stworzona przez amerykańskiego profesora Josepha Nye'a, która w mocarstwowych Chinach od lat zyskuje coraz większe znaczenie.
- Soft power w optyce Chin jest kluczowa. Książki Nye'a są znane i tłumaczone na chiński, on sam jest tam często zapraszany przez dygnitarzy - mówi WP Bogdan Góralczyk, sinolog i były ambasador RP w krajach azjatyckich. Jak tłumaczy, początkowo Pekin postawił na promocję kultury i języka, za sprawą gęstej sieci placówek Instytutów Konfucjusza rozsianych po całym świecie.
- Ale to się na dłuższą metę nie sprawdziło. Dziś widzimy masową akcję ich zwijania, rozpoczętą przez USA, gdzie traktuje się je jako ośrodki wywiadowczo-analityczne - mówi profesor.
Przeczytaj również: Jeden szpieg wszystko zmienia. Dlaczego zatrzymanie pracownika Huawei to znacznie większa sprawa, niż ci się wydaje
Przez technologię do Polski
Dlatego Pekin postawił na technologie mające konkurować z dominującymi na Zachodzie firmami i być ich alternatywą. Chińskim Twitterem stało się Weibo. Google'a zastąpiła wyszukiwarka Baidu, a WeChat - Whatsappa i Messengera. Sukces był ograniczony, bo poza popularnym WeChatem, inne programy nie przyjęły się na zagranicznych rynkach. Wielkim sukcesem okazała się jednak ekspansja innych marek technologicznych - zwłaszcza Huawei.
Niewiele jest krajów, gdzie sukces ten był tak widoczny, jak w Polsce. W ciągu kilku lat od wejścia na rynek, chiński gigant zdobył tu wiodącą pozycję. A Polska stała się dla Huawei kluczowym punktem w całym regionie. W ubiegłym roku Huawei sprzedał tu więcej smartfonów niż nawet dominujący do tej pory koreański Samsung. M.in. dzięki działaniom Stanisława W., który odpowiadał za sprzedaż dla sektora publicznego, chiński sprzęt - urządzenia sieciowe, serwery, telefony - na potęgę kupowały także instytucje administracji publicznej. Podobnie robili operatorzy komórkowi, którzy w oparciu o urządzenia Huawei zaczęli budowę sieci 5G. W minionym roku padła też decyzja o budowie centrum-badawczo rozwojowego firmy w Polsce. Politycy, jak Marek Suski - główny kontakt rządu z Chińczykami - byli zachwyceni.
Choć ekspansja Huawei była globalna, to nie wszędzie traktowano Chińczyków z taką gościnnością, jak w Polsce. Podobnie jak w przypadku Instytutów Konfucjusza, pojawiły się podejrzenia, że założona przez oficera chińskiej armii firma może mieć nie tylko biznesowe cele. Powstały zarzuty - w większości nieudowodnione - o szpiegostwo, wykradanie danych i inwigilację. Jeszcze za kadencji Baracka Obamy amerykańskie służby zaczęły ostrzegać przed używaniem chińskiego sprzętu i zakazywać używania go przez instytucje publiczne. W miarę zaostrzania się rywalizacji Waszyngtonu z Pekinem, w ślad za Amerykanami zaczęli iść sojusznicy Ameryki. Aż do piątku Polska była tu jednym z wyjątków.
- Amerykanie wyczuli chińską strategię i starają się hamować ekspansję chińskich technologii. Nie chodzi tu tylko o soft power, ale o zachowanie przewagi technologicznej. To jedno z ostatnich kluczowyc pól, gdzie USA zachowują jeszcze przewagę. I właśnie w tym kontekście trzeba patrzyć na to, co się dzieje z Huawei - mówi Góralczyk.
Przeczytaj rówież: Huawei na cenzurowanym u sojuszników. Polska przed dylematem
Europa Środkowa gości Chińczyków
Polska nie była jedynym krajem regionu, który otworzył się na chińskie wpływy i biznes. Najgorętszym zwolennikiem jest tu Viktor Orban, który aktywnie stara się przyciągnąć chińskie inwestycje oraz kapitał. W maju w Budapeszcie otwarto "Instytut Chiny-Europa Środkowo-Wschodnia" - pierwszy chiński think-tank w regionie. W Czechach doszło zaś nawet do tego, że chiński biznesmen został oficjalnym doradcą prezydenta kraju, Milosza Zemana. Chińskie wpływy w Czechach - zbudowane za pomocą inwerstycji i kultywowania osobistych związków z politykami - są na tyle odczuwalne, że kiedy czeski urząd ds. cyberbezpieczeństwa w grudniu wydał ostrzeżenie przeciwko Huawei, chiński ambasador w trybie pilnym spotkał się z czeskim premierem i wymógł na nim złagodzenie tonu. Czy coś takiego byłoby możliwe w Polsce?
- Polska na tle innych krajów regionu ostrożniej podchodzi dziś do współpracy z Chinami. I Chińczycy mają tego świadomość. Dlatego nie mówią już o Polsce jako liderze grupy 16+1, czyli forum zrzeszającego kraje Europy Środkowej i Chiny. Pozycję te zajęły Węgry i Serbia, które znacznie chętniej odnoszą się do inicjatyw Pekinu - mówi WP Justyna Szczudlik, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Te inicjatywy to przede wszystkim projekt Pasa i Szlaku (wcześniej znany jako "Nowy Jedwabny Szlak"), wielki program inwestycji infrastrukturalnych mających stworzyć nowe połączenia Europy z Chinami. Mimo że projekt jest w głównej mierze biznesowy, to dla Pekinu służy też jako narzędzie eksportu wpływów i ideologii, czyli właśnie soft power.
- Jedwabny Szlak ma taką ideologiczną obudowę. To bardzo nieostra koncepcja, bo pod tym terminem sprzedaje się mnóstwo różnych projektów. To dobrze pokazuje chińskie podejście - mówi Szczudlik. - Chiny mówią, że w przeciwieństwie do Zachodu nastawionego na konfrontację i rywalizację, Chiny stawiają na współpracę, współdziałanie, wspólne projekty. Mówiąc naszym językiem i używając "naszych" pojęć, ale inaczej je rozumiejąc, Chiny starają się stworzyć alternatywny model - dodaje.
Polska na chińskim szlaku
Zdaniem Bogdana Góralczyka, mimo politycznego sceptycyzmu polskich władz wobec Chin, Polska jest skazana na próby oddziaływania Pekinu. Zarówno w wersji "soft", jak i "hard".
- Polska znajduje się na lądowym jedwabnym szlaku i czy nam się to podoba, czy nie, Pekin zdecydował, że w ich interesie jest wejście do Polski. A to dlatego, że jesteśmy właśnie między Rosją i Niemcami, a każdy wariant szlaku do Europy przechodzi przez Polskę. Na dodatek wyszło im, że środek Europy leży właśnie w Polsce. To oni pierwsi wyznaczyli, że centrum komunikacyjne powinno być pod Łodzią. Ani naszym, ani amerykańskim strategom to się nie podoba. Więc mamy problem - mówi były dyplomata.
Góralczyk zauważa, że Pekin ma swoje sposoby na omijanie politycznego oporu.
- Chiny mają narzędzia do nacisku i to bardzo duże. My nawet nie uświadamiamy sobie, ilu Chińczyków w naszym regionie już jest. Oni tutaj są i robią biznesy. I jeśli nie mogą tego zrobić z rządem, to robią z samorządami. A ponieważ mają pieniądze, mają chętnych do podpisywania tych porozumień. Dla przykładu, kiedy MON nie chciał im sprzedać działki pod budowę centrum logistycznego w Łodzi, dogadali się z władzami Kutna - tłumaczy Góralczyk. Jak dodaje, za sprawą chińskich działań zmienia się sytuacja geopolityczna naszego kraju.
- Zawsze mieliśmy dylemat wyboru między Rosją i Niemcami. Potem doszły USA i Unia Europejska. A teraz wchodzi piąty gracz: Chiny. My jeszcze nie jesteśmy świadomi tego, że on jest już u nas obecny i aktywnie rozgrywa sytuację - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl