Symetryzm i rola mediów [OPINIA]

Symetryści nie są kochani już nie tylko przez polityków, ale także przez twarde elektoraty partii. Tyle że to właśnie ich postawa odpowiada zadaniom mediów. Warto o tym nieustannie przypominać - pisze dla Wirtualnej Polski po aferze ws. Campus Polska Tomasz P. Terlikowski.

Symetryzm i rola mediów [OPINIA]Występ Grzegorza Sroczyńskiego w trakcie Campus Polska został odwołany
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz P. Terlikowski
649

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Campus Polska Rafała Trzaskowskiego nieustannie szczyci się faktem, że jest miejscem wolnej debaty, że zaprasza gości, których chcą widzieć młodzi, że nie cenzuruje uczestników. Lecz w przedwyborczym szale uległ naciskom i pokazał, że jeśli chodzi o stosunek do mediów i dziennikarzy, to po dwóch głównych stronach debaty publicznej niczym się nie różni.

"PO traktuje media jak PiS"

Telefon do Marcina Mellera i sugestia, by z zaplanowanego panelu symetrystów usunął Grzegorza Sroczyńskiego, co zakończyło się (a trudno było tego nie przewidzieć) rezygnacją dziennikarza zarówno z panelu, jak i z uczestnictwa w Campusie w ogóle, pokazuje, że Platforma Obywatelska, wbrew nieustannie powracającym zapewnieniom, traktuje media podobnie jak Prawo i Sprawiedliwość. Media nie mają być czwartą władzą, nie mają spełniać funkcji kontrolnych, nie mają być przestrzenią krytyki i wolnej debaty, a ich jedynym celem jest pełnienie roli narzędzia w walce politycznej.

Dziennikarz - w takim myśleniu - nie pełni już roli kontrolera, sprawdzającego czy krytycznego oka, ale ma być funkcjonariuszem partyjnym, swoistym urzędnikiem do spraw propagandy, i to takim, który - broń Boże - nie będzie się wychylał.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Petru jest bez szans? "Spóźnił się o trzy miesiące"

Wiele lat temu tak traktował media, i mówił to wprost, głównie Jarosław Kaczyński, ale - jak to w układzie, w którym rywalizują ze sobą dwie główne strony bywa, obie zaczęły się do siebie upodabniać. I w efekcie akurat stosunek do mediów stał się tym, co obu głównych graczy łączy. Jarosław Kaczyński odwiedza swoje media, ale i Donald Tusk nie chodzi do mediów i dziennikarzy, których nie uważa za swoich.

I jedna i druga strona - niekoniecznie ustami samych polityków (choć i to się zdarza) - wymusza też powolną eliminacje dziennikarzy, którzy ich zdaniem do danego, uznawanego za swoje medium, nie pasują. Tu istotną rolę odgrywają medialno-polityczni kibole (identyczni po obu stronach, i może dlatego darzący siebie nawzajem, a jeszcze bardziej tzw. symetrystów szczerą nienawiścią), którzy tysiącami tweetów, maili, wpisów i listów, a niekiedy także telefonów do redakcji, wymuszają ograniczanie obecności niechcianych przez nich czy krytykujących niewłaściwą stronę dziennikarzy.

Za zaproszenie mnie i prof. Andrzeja Zolla do dyskusji o aborcji przepraszało kilka lat temu Tok FM, a teraz Campus Polska postanowił ulec silnej akcji najtwardszego elektoratu i odwołać zaproszenie dla Grzegorza Sroczyńskiego. Powód? Krytyka Donalda Tuska, co po tamtej stronie, jest całkowicie zakazane.

Tego typu działania ułatwia fakt, że pewna, coraz bardziej znacząca część mediów, przekształca się w tzw. media tożsamościowe, czyli takie, które umacniają jedną grupę w ich poglądach. W takiej przestrzeni nie ma miejsca dla wątpliwości, a jedyne, co można robić to umacnianie przekonania, że lider tej właśnie partii ma zawsze racje, on zawsze prowadzi (lub będzie prowadzić) nas ku lepszej przyszłości, a rolą dziennikarza czy publicysty jest - co najwyżej - znalezienie najlepszego uzasadnienia dla danych słów czy czynów lidera czy partii-matki.

"Święta wojna"

To może być - zależnie od strony - zarówno zachwyt nad włączeniem na listy wyborcze lidera AgroUnii (który jeszcze kilka tygodni temu był odsądzany od czci i wiary), jak i przekonywanie, że pytania referendalne, których stylu nie powstydziłby się Wojciech Jaruzelski, są najlepszą drogą do poznania opinii obywateli. Wątpliwości, pytania, sugestie, że coś można zrobić lepiej, są w tych mediach zakazane. A gdyby ktoś próbował jej podnosić, to… natychmiast podniosą się głosy oburzonych kiboli, którzy zaczną domagać się usunięcia rewizjonisty z "naszych mediów".

Im większa jednolitość, tym mniejsze odstępstwa stają się powodem wykluczania, a im trudniejsza sytuacja na rynku (a ta jest szczególna dla mediów papierowych), tym łatwiejszy jest nacisk. Efekt? Media tożsamościowe coraz bardziej przypominają biuletyny partyjne, z dawnych sprawdzonych czasów, gdy największych był rewizjonizm i niewygodne pytania. Istnieją oczywiście jeszcze media funkcjonujące inaczej, próbujące uprawiać rzeczywiste dziennikarstwo, w którym to pytania, wątpliwości, przykładanie równej miary do wszystkich stron politycznego sporu jest główną wartością, funkcjonują też dziennikarze, którzy - choć mają swoje poglądy i sympatie (a nie jest to żaden zarzut), starają się zachowywać jednakowe podejście do obu stron, pokazywać wady i problemy, a także skandale po każdej z nich, a także zadawać trudne pytania każdemu.

I to właśnie oni - choć uczciwie trzeba powiedzieć, że wypełniają po prostu zadania i cele swojego zawodu - najczęściej określani są mianem symetrystów. Określenie to - coraz częściej traktowane pejoratywnie - stało się w istocie zarzutem wobec tych, którzy zamiast uczestniczyć w partyjnej propagandzie (nazywanej przez jedną stroną walką z zagrożeniem niemieckiem, a przez drugą walką z faszyzmem) chcą po prostu wykonywać swój zawód. Ofiarą takich zarzutów padł także Grzegorz Sroczyński.

Dobrą wiadomością w całej tej sprawie jest fakt, że wielu dziennikarzy zdecydowało się go wspierać. Złą, że nic nie wskazuje na to, by politycy i twarde elektoraty chciały cokolwiek zmieniać w swojej postawie. "Święta wojna" toczona z drugą stroną ma uświęcać wszystkie środki, a do tego tak się składa, że najwięksi wrogowie, szczególnie gdy są sobie niezbędni (a tak jest na polskiej scenie politycznej, gdzie głównym uzasadnieniam dla istnienia PiS jest sprzeciw wobec Tuska, a głównym uzasadnieniem przywództwa Tuska jest konieczność walki z Kaczyńskim) stają się prędzej czy później do siebie bardzo podobni. Internetowy hejt zaś, niezależnie od koloru, ma zawsze ten sam charakter. I dlatego tak ważne jest, by w tej wojnie dziennikarze nie uczestniczyli, a po prostu wykonywali swój zawód.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski, publicysta i dziennikarz RMF FM

Wybrane dla Ciebie

Trump drwił z Bidena. "Najgorszy prezydent USA"
Trump drwił z Bidena. "Najgorszy prezydent USA"
Krótka rozmowa Trumpa i Dudy. Są pierwsze szczegóły
Krótka rozmowa Trumpa i Dudy. Są pierwsze szczegóły
"To nieprawda". Musk reaguje na doniesienia o Stralinkach
"To nieprawda". Musk reaguje na doniesienia o Stralinkach
System rurociągów NATO. Połączy Niemcy, Polskę i Czechy
System rurociągów NATO. Połączy Niemcy, Polskę i Czechy
Duda siedział w pierwszym rzędzie. Nagle zwrócił się do niego Trump
Duda siedział w pierwszym rzędzie. Nagle zwrócił się do niego Trump
Wykrzykiwał "Allahu Akbar". Jedna osoba nie żyje
Wykrzykiwał "Allahu Akbar". Jedna osoba nie żyje
Nowy komunikat Watykanu. "Stan zdrowia papieża dalej krytyczny"
Nowy komunikat Watykanu. "Stan zdrowia papieża dalej krytyczny"
USA z wezwaniem do ONZ. "Jest zgodna z poglądem Trumpa"
USA z wezwaniem do ONZ. "Jest zgodna z poglądem Trumpa"
Nowa umowa o minerałach. Gorsze warunki dla Ukrainy
Nowa umowa o minerałach. Gorsze warunki dla Ukrainy
Dramatyczna akcja ratunkowa na jeziorze Bukowo
Dramatyczna akcja ratunkowa na jeziorze Bukowo
Wrze w Niemczech. Tłumy wyszły protestować, demonstracje w 30 miastach
Wrze w Niemczech. Tłumy wyszły protestować, demonstracje w 30 miastach
Przed nim kluczowe spotkanie. Andrzej Duda już w Waszyngtonie
Przed nim kluczowe spotkanie. Andrzej Duda już w Waszyngtonie