Świetlik: "Niezatapialnik. Czy PSL niewiele oferując przetrwa ludzką cywilizację?" (Opinia)
Jeśliby przyrównać PSL do jakiegoś zwierzęcia to powinien to być kot. Ale taki ze starożytnych legend i ludowych porzekadeł. Ma wiele żyć i zawsze spada na cztery łapy. Jak to robi?
Przecież po nich już było tyle razy. Wtedy, kiedy Andrzej Lepper wraz z rosnącą w siłę Samoobroną wdarł się dziarsko do Sejmu w 2001 roku, wyprzedzając konkurencję prowadzoną wówczas przez Jarosława Kalinowskiego. Także wtedy, kiedy PSL zatopił się w konflikcie wewnętrznym, w wyniku którego odszedł do PiS inny były lider partii Janusz Wojciechowski. I później, kiedy PiS krok po kroku przejmował wiejski elektorat, szczególnie na silnym kiedyś PSL-em Mazowszu.
I ostatnio, kiedy Władysław Kosiniak-Kamysz poszedł w europarlamentarnej koalicji z liberalną Platformą i oklaskiwał obrażającego katolików Leszka Jażdżewskiego, a rzecznik partii chwalił się zdjęciami z Donaldem Tuskiem, budząc wściekłość części aparatu.
Wyborca miał do wyboru między zapowiedziami socjalnymi dwóch wiodących formacji i sporem ideologicznym między PiS a SLD, z młodszymi przybudówkami. Program PSL niczym się nie wyróżniał, czy ktoś go w ogóle zna? Jaka zapowiedź Władysława Kosiniaka-Kamysza szczególnie utkwiła elektoratowi w pamięci? Żadna.
I co? Pewny wynik i grubo ponad 30 posłów w Sejmie. Jak oni to robią?
Nie program, a struktury
Pierwsza intuicja może wskazywać, że przecież PSL to nie tylko PSL. To także Paweł Kukiz, który "dorżnął i zjadł swojego konia” i wylądował na wspólnych listach z PSL. Tyle, że wyborcze badanie IPSOS wskazuje, że tylko 23 procent starego elektoratu Kukiza poszło za nim do Kosiniaka. Uwzględniając różnice między frekwencjami to mniej niż jedna piąta głosów oddanych na PSL. A co z resztą dającą ludowcom pewne miejsce w Sejmie? Tu trzeba, jedną rzecz wyjaśnić – kluczową dla reszty opowieści – "ludowcy” w przypadku współczesnego PSL to pojęcie mocno umowne.
Po pierwsze więc, struktury. Janusz Palikot, Andrzej Lepper, Paweł Kukiz i wielu innych przekonało się, że budowa partyjnych struktur to wznoszenie piramidy. Poparcie celebrytów, efektowne bon moty w debatach, budzenie emocji, to wszystko może być kluczowe w wyborach prezydenckich, ale w parlamentarnych dochodzi coś jeszcze. Tysiące ludzi, którzy będą lepić plakaty, prowadzić biura, przekonywać znajomych, którzy będą znani w swoich miejscowościach i będą trójkami, czwórkami i ósemkami na listach budując ich siłę.
Struktury PiS to w dużej części ogniwa rozmaitych byłych organizacji prawicowych, swoją przeszłością sięgające Solidarności, i sieci biur, ludzi, kontaktów dawnego i obecnego związku. Struktury PO to mozolnie zbudowana na bazie dawnej Unii Wolności sieć powiązań, uzależnień i klientyzmu związanego z ośmioletnimi rządami tej partii. Struktury i majątek lewicy wciąż w dużym stopniu bazuje na bogactwie nieboszczki PZPR, którego dużą część przejęła postkomunistyczna lewica. Stąd między innymi tak silna wciąż jej rola w bloku lewicowym.
Podobnie jest z możliwościami PSL. To nie tylko sam majątek byłego ZSL, biura, nieruchomości i ludzie. To także sieć biznesowo – społeczna ogarniająca dużą część Polski i jeszcze niedawno obejmująca giełdy towarowe, Ochotnicze Straże Pożarne, koła gospodyń wiejskich.
Forever PSL
Tyle, że PiS zaczął odbijać te ostatnie instytucje (PO wieś praktycznie nie interesowała). Giełdy zostały odcięte od PSL, OSP zaczęły być dotowane przez rząd PiS, podobnie jak koła gospodyń. PSL zaczął na wsi przegrywać, więc skierował się w kierunku średnich miast i wydaje się, odnalazł tam, jedną emocję, której część ludzi poszukiwała. Spokój.
To konsekwentny przekaz od czasu wpadki z Jażdżewskim. Nie bierzemy udziału w awanturach politycznych. Nie jesteśmy ani za Kościołem, ani za LGBT. Nie chcemy brać udziału w kłótniach. Czy nie tego szukają ci, którzy mają dosyć tego, że w biurach, gabinetach lekarskich lub pokojach nauczycielskich ludzie ze sobą nie rozmawiają bo mają inne poglądy? Warszawski pracownik korporacji z dużą dozą prawdopodobieństwa głosuje na Platformę i ma takie same otoczenie. Farmer albo mieszkaniec małej miejscowości wraz ze znajomymi głosuje na PiS. Mieszkańcy średnich miast są na placu boju. To oczywiście skrajne uproszczenie, ale mające swoje potwierdzenie w badaniach.
Jedno jest pewne. Choć trudno powiedzieć, co poza chęcią zdobycia władzy, przyświeca zielonej formacji, to być może będzie ostatnim elementem ludzkiej cywilizacji, który przetrwa. Bo jej zdolność przetrwania jest imponująca. A nawet gdy ona słabnie, to z pomocą – jak w 2015 – przychodzi fart.
Wiktor Świetlik dla WP Opinie. Autor jest dziennikarzem i redaktorem naczelnym Trzeciego Programu Polskiego Radia