Strzały na lotnisku Orly w Paryżu. Napastnik krzyczał: "Jestem tu, by zginąć za Allaha"
Ziyad Belkacem, który został zastrzelony na lotnisku Orly w Paryżu po tym, jak ukradł broń żołnierzowi, krzyczał "jestem tu, by umrzeć za Allaha - w tym miejscu zginą ludzie". Wcześniej postrzelił policjanta na drugim krańcu miasta. Policja zatrzymała członków jego rodziny: ojca, brata oraz kuzyna.
Radykalizacja Belkacema była znana policji - miał pojawić się w śledztwie dotyczącym zamachów w Paryżu m.in. na teatr Bataclan z listopada 2015 r. Przeszukano jego mieszkanie i zabezpieczono nośniki USB, ale nie znaleziono nic podejrzanego.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Napastnik wyrwał karabin FAMAS żołnierzowi - kobiecie biorącej udział w operacji Sentinelle, czyli członkowi służb specjalnych, które patrolują najważniejsze obiekty w całym kraju po serii dżihadystycznych zamachów, rozpoczętej atakiem na redakcję satyrycznego czasopisma "Charlie Hebdo" w styczniu 2015 roku w Paryżu. Dwaj pozostali członkowie patrolu wzięli go na muszkę. Kiedy odmówił oddania broni - strzelili do niego.
Strzelanina miała miejsce przed piekarnią Chez Paul na lotnisku. Paryska prokuratura poinformowała, że w pewnym momencie 39-letni Belkacem rzucił na ziemię pojemnik z benzyną.
- Tam stała trójka żołnierzy: dwóch mężczyzn i kobieta - relacjonował świadek zdarzenia. - Zamachowiec zaatakował tę kobietę, złapał ją od tyłu i zabrał jej broń. Żołnierze próbowali go uspokoić. Zaczęliśmy uciekać i wtedy usłyszeliśmy dwa strzały. Minęło trochę czasu, zanim służby zaczęły reagować. Ludzie początkowo nie zwracali na to uwagi. To wyglądało, jakby oni się przytulali i całowali. Ale potem wszyscy zaczęli uciekać - wyjaśnił.
- Właśnie staliśmy w kolejce i czekaliśmy na rejestrację na lot do Tel Awiwu, gdy usłyszeliśmy strzały. Padły trzy może cztery strzały - opowiada agencji AFP Franc Lecam. - Wszyscy zostaliśmy poproszeni o wyjście z hali, czekamy około 200 metrów od lotniska. Wszędzie pełno policji i wojska - dodaje.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Nikt nie został ranny - poinformował przedstawiciel resortu spraw wewnętrznych.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Zarządzono ewakuację lotniska - opuścić musiało je ok. 3 tysięcy osób. Wezwano także saperów. Z wstępnych informacji wynika, że zastrzelony mężczyzna nie miał na sobie "pasa szahida". Na terenie lotniska nie znaleziono też materiałów wybuchowych.
Policyjna operacja jednak wciąż trwa. Funkcjonariusze starają się ustalić, czy mężczyzna działał sam, czy też miał wspólników.
Okazało się, że sprawa ma związek z poranną strzelaniną na drugim końcu miasta - w miejscowości Garges-lès-Gonesse, położonej na północ od Paryża. Około 7.15 rano, podczas rutynowej kontroli drogowej, postrzelona została policjantka. Napastnik porzucił samochód, którym jechał i uciekł. Następnie ukradł samochód Citroen Picasso i pojechał na lotnisko Orly (znajdujące się na południe od Paryża). Policjanci znaleźli to auto na parkingu przy lotnisku. Jak informuje dziennik "Le Parisien" napastnik z Garges-lès-Gonesse to ten sam człowiek, który został później zastrzelony na Orly.
Informacje te potwierdziło źródło w policji, na które powołuje się Reuters. Według niego napastnik był zradykalizowanym islamistą, znanym wcześniej francuskim służbom, znajdował się na tak zwanej liście "S".
Kim był napastnik z lotniska Orly?
Napastnik z Orly to 39-letni Ziyad Belkacem. Jest znany wymiarowi sprawiedliwości - był karany za handel narkotykami.
Z informacji dziennika wynika, że mężczyzna znajdował się pod obserwacją służb. Podejrzewano go o to, że podczas pobytu w więzieniu zradykalizował się.
Mężczyzna nie miał stałego adresu zameldowania.
Lotnisko przez kilka godzin było zamknięte: zawieszono loty na obu terminalach. Terminal zachodni został ponownie otwarty około godz. 13.30. Drugi terminal - południowy, w którym doszło do strzelaniny pozostanie prawdopodobnie zamknięty do wieczora.
W lutym napastnik z maczetą zaatakował żołnierza, który patrolował ulice Paryża. Został postrzelony przez drugiego mundurowego. Rzecznik francuskiej policji poinformował, że mężczyzna krzyczał "Allahu Akbar". Według służb napastnik prawdopodobnie działał sam.