ŚwiatStrefy Gazy i jej "psychiczne problemy". Psycholog opowiada o wiecznej traumie Palestyńczyków

Strefy Gazy i jej "psychiczne problemy". Psycholog opowiada o wiecznej traumie Palestyńczyków

Żeby ludzie mogli dojść do siebie po doświadczonych traumach kolejnych wojen, muszą poczuć, że w końcu są bezpieczni. Ale w Strefie Gazy nikt nie może gwarantować, że - jak co dwa lata - Izrael ponownie nie zbombarduje tej niewielkiej enklawy. O tym, jak regularne ofensywy, utrata bliskich, dorobku życia i izraelska blokada wpływają na stan psychiczny mieszkańców Gazy, którzy niejednokrotnie próbują zagłuszyć ból używkami, w rozmowie z Wirtualną Polską opowiada palestyński psycholog kliniczny ze Strefy Gazy, doktor Osama Abdo.

Strefy Gazy i jej "psychiczne problemy". Psycholog opowiada o wiecznej traumie Palestyńczyków
Źródło zdjęć: © AFP | Said Khatib

WP: Ala Qandil: Każdy, kto spędzi choć trochę czasu w Gazie, zgadza się, że ludzie tu są wyjątkowi. Pomimo wszystkich trudności, które na nich spadają, zadziwia ich serdeczność, troska, ciepło.

Osama Abdo: Jeśli pojedziesz na wieś w Polsce, to ludzie pewnie też będą bardziej serdeczni, otwarci. W Gazie - jak na każdej innej wsi, wszyscy się znają, każda rodzina zna historie swoich sąsiadów. Życie jest prostsze, bardziej autentyczne. Zamknięcie Gazy sprawiło, że pewne rzeczy tu się nie zmieniły - ścisłe więzi między rodzinami i sąsiadami, wiejska otwartość i niemalże chorobliwa gościnność, to wszystko zachowało się jak w skansenie. Z tego wiejskiego charakteru Gazy biorą się też problemy: presja otoczenia wymusza na ludziach notoryczne kłamanie. Już jako nastolatka nurtowało mnie pytanie, czemu ludzie boją się powiedzieć prawdę...

WP: I dlatego wybrałeś psychologię?

Tak. W naszej gazańskiej kulturze od ludzi oczekuje się, że nie będą okazywać słabości, że zagrzebią trudne emocje i będą zachowywać się jak gdyby nigdy nic. I dlatego zamiast do psychologa, trafiają do lekarza pierwszego kontaktu i skarżą się na chroniczne dolegliwości - jak bóle głowy, pleców, brzucha, stawów. Nawet przed samymi sobą nie chcą się przyznać, że są w trudnej sytuacji, że mają poczucie utraty kontroli, że przeżyli coś traumatycznego, że dręczą ich lęki. A w Gazie wiele osób cierpi na depresję - po kolejnych izraelskich inwazjach i utracie bliskich osób, domów, pracy, całego dobytku, ale też w wyniku odcięcia Gazy od świata.

WP: Ale przecież życie tutaj toczy się dalej. Może do tych trudnych gazańskich warunków można się przyzwyczaić?

Często mówi się, że Palestyńczycy nauczyli się układać sobie życie pod izraelską okupacją, pomimo kolejnych ataków, pomimo ciągłych strat. Że ludziom udało się wytworzyć pewne mechanizmy ochronne. Z drugiej strony, z każdą kolejną eskalacją, Izrael sięga po coraz bardziej wyrafinowane środki, powodując jeszcze większe zniszczenia - po to, by złamać wolę Palestyńczyków, by ich przestraszyć, by zmusić ich do tego, żeby się poddali. I do tego nie można się przyzwyczaić, za każdym razem spada na nas nowa trauma.

WP: Strata bliskich, dorobku życia, domu - to wszystko nie jest nowością w palestyńskiej historii.

Codziennością kolejnych pokoleń Palestyńczyków jest strata i konflikt. Moi dziadkowie zostali wypędzeni z Bir Sabea' (dziś Ber Szewa, miasto na południu Izraela - przyp.) w 1948 roku, tak jak ponad 700 tys. Palestyńczyków z ziem, które zagarnął powstający wtedy Izrael. Potem były kolejne wojny - 1956, 1967, 1973, intifady - 1987, 2000, no i 48 lat wojskowej okupacji. Więc od ponad sześciu dekad to samo.... Ale ostatnich osiem lat było wyjątkowo trudnych. Nowy jest wewnątrzpalestyński konflikt, który z roku na rok tylko się pogłębia. Nasi politycy dali nam jasno do zrozumienia, że nie przejmują się stratami i poświęceniami ludności palestyńskiej, że interesuje ich tylko utrzymanie władzy. Walka wyzwoleńcza została zawłaszczona przez partie.

WP: Wydaje mi się, że protesty, do których dochodzi od początku października są zupełnie poza partyjną kontrolą. Mówi się o wybuchu trzeciej intifady - palestyńskiego powstania przeciwko izraelskiej okupacji. Choć do większości demonstracji dochodzi w Jerozolimie i na Zachodnim Brzegu, Gaza nie pozostaje bierna wobec zaogniającej się sytuacji: młodzi Palestyńczycy podchodzą pod granicę z Izraelem i próbują doprowadzić do jakiejś konfrontacji z izraelskimi żołnierzami.

To z jednej strony dawanie upustu nagromadzonym emocjom, a z drugiej poczucie solidarności z Zachodnim Brzegiem i Jerozolimą. Lokalne partie polityczne rzeczywiście postanowiły, że nie będą reagować, że Gaza nie będzie brała udziału w tej mobilizacji, bo tu ludzie wciąż żyją na gruzach swoich zbombardowanych domów, nie wylizaliśmy się z zeszłorocznych ran, i nikt nie jest gotowy na kolejną falę przemocy. I ci młodzi ludzie tym bardziej poczuli, że to na nich spoczywa odpowiedzialność, żeby coś zrobić.

WP: Młodzi chłopcy, mężczyźni, którzy idą protestować, ryzykują życie. Gdy obserwowałam ich podczas demonstracji, czasem trudno było mi zrozumieć ich motywacje - nieduża grupa podchodzi blisko płotu na granicy z Izraelem, niby rzucają kamieniami, ale izraelscy żołnierze są zbyt daleko. Za to Palestyńczyków co chwilę wywożą karetki na sygnale. Dwa tygodnie temu, w ciągu kilku godzin zginęło siedem osób. Więc tak naprawdę ich obecność tam i ich poświęcenie - są bardzo symboliczne. I w imię tej symboliki, tuziny młodych osób narażają życie. Czemu?

Ewidentnie to skłonność do ryzykownych zachowań, jeden z objawów przebytej traumy. Mają poczucie, że ich życie nie jest wiele warte... Myślą: jeśli zostanę męczennikiem, to przynajmniej moja rodzina na tym skorzysta. Przynajmniej plakat z moją twarzą zawiśnie nad wejściem do domu, i wszyscy się dowiedzą, że Muhammed czy Ahmed zginął w obronie Al Aksy. Rodzina będzie miała powód dumy.

Świadomość, że w każdej chwili możesz zginąć, że Izrael może bezkarnie zbombardować twój dom, zabić twoje dzieci na twoich oczach - kreuje poczucie bezradności, poczucie, że twoje istnienie nie ma żadnej wartości, nie ma dla świata żadnego znaczenia. Udział w protestach pozwala zwalczać poczucie bezsilności. Wielu z protestujących to absolwenci uniwersytetów, którzy nie mogą znaleźć pracy od lat. Nie mają żadnych perspektyw, a chcą działać, chcą coś robić.

WP: Jakimi jeszcze zachowaniami może objawiać się przebyta trauma?

Obserwujemy coraz więcej przemocy - w domach, między małżonkami, między rodzicami i dziećmi, nawet na ulicy - byle jakie nieporozumienie przeradza się w sprzeczkę. Po wojnie, pojawiły się ONZ-oskie raporty, których autorzy szacowali, że około 400 tys. gazańskich dzieci ma zespół stresu pourazowego (PTSD). Ale nam, lekarzom-ekspertom, ciężko się zgodzić z podawanymi liczbami, bo postawienie diagnozy wymaga pełnej ewaluacji, sprawdzenia, czy dana osoba rzeczywiście ma wszystkie symptomy PTSD. W Gazie, co widać gołym okiem, choć praktycznie każdy przeżył traumatyczne wydarzenie i to nie pozostało bez wpływu na ich stan psychiczny, nie każdy rozwinął pełny zespół stresu pourazowego. Ludzie nadal są na chodzie - wstają rano, robią śniadanie i idą do pracy.

Co więcej, kolejni psychologowie i psychiatrzy badają palestyńskie społeczeństwo pod kątem tego, na ile trauma, zamiast upośledzać, może stać się bodźcem do dalszego rozwoju. Czasem, gdy takie osoby nie wiedzą, w którą stronę zwrócić się ze swoją traumą, stresem, desperacją, kierują się w stronę religii. Bóg zrozumie i wynagrodzi nasze cierpienie, mówią sobie. I jeśli uda mi się znaleźć jakieś ukojenie w religii, albo w bliskich relacjach z rodziną, wspólnotą - to być może ich trauma stanie się przyczynkiem do osobistego rozwoju. Dlatego bez postawienia diagnozy, podawanie liczb to tylko szacunki, trochę zgadywanka, a nie dane statystyczne.

WP: Nawet jeśli to tylko szacunki, to pewne problemy są bardzo widoczne.

Tak - liczba rozwodów poszła w górę, mówi się też o coraz liczniejszych przypadkach prób samobójczych, depresji, uzależnienie od leków i narkotyki... Ale znowu - nie mamy dostępu do badań pokazujących skalę tych zjawisk. Więc to tylko obserwacje...

WP: W kwestii samobójstw. AFP, cytując anonimowe źródło w gazańskiej policji, podało, że do prób samobójczych dochodzi prawie codziennie. WP: Przez ostatnie miesiące odwiedziłam wiele rodzin, które straciły kilka bliskich osób w izraelskich atakach w zeszłorocznej wojnie. Praktycznie w każdej z nich któreś z dzieci albo rzucało szkołę, albo miało dużo słabsze wyniki w nauce. Wiele osób skarżyło się na problemy z koncentracją - jeden z typowych objawów przebytej traumy.

Dzieci długo nie mogą się otrząsnąć z tego, co przeżyły. Nawet jeśli rodziny próbują im pomóc z nauką, to często ich wysiłki są bezskuteczne. Moczą się w nocy, nie mogą się skoncentrować, gorzej im idzie w szkole, są chorobliwie przywiązane do rodziców, nie oddalają się nawet na krok. A do tego dochodzą narkotyki - ogromny problem w szkołach i ogólnie w Strefie Gazy, którego skali nie mamy nawet jak oszacować.

WP: Spotkałam ostatnio mężczyznę, który stracił żonę i dwójkę dzieci. Lekarze przepisali mu środek uspokajający. Gdy nie mógł dostać tego lekarstwa, przestawił się na tramadol, silny lek przeciwbólowy.

Problemy z tramadolem zaczęły się mniej więcej dziesięć lat temu. Szczególnie w okresach, gdy izraelska armia sięgała po nieproporcjonalne środki w stosunku do palestyńskiej ludności. A potem był wewnętrzny konflikt między Hamasem i Fatahem. Setkom młodych ludzi amputowano nogi, po tym jak zostali postrzeleni w kolano (2007 roku podczas starć z Fatahem, bojownicy Hamasu strzelali w kolana i nogi politycznych rywali - przyp.). Lekarze przepisywali tramadol pacjentom po amputacji.

WP: Czym to się różni od normalnego środka przeciwbólowego?

Tramadol oddziałuje na system nerwowy i na stan umysłu. Czujesz nie tylko ulgę, bo ból ustępuję, ale również wewnętrzny spokój, nawet lekką euforię. Lekarze przepisywali to na dwa tygodnie, na krótki okres. Ale pacjenci przyzwyczajali się do tego wyciszenia, i choć przestawali odczuwać fizyczny ból, byli już uzależnieni od tego, jak tramadol wpływa na ich nastrój. Gdy zaczęło im brakować leku, zgłaszali się albo z zespołem abstynencyjnym albo domagając się większych dawek. Gdy po około ośmiu latach Egipt zamknął tunele biegnące pod ich granicą z Gazą, którędy importowano wszystko - od samochodów po leki, na gazańskim rynku zaczęło brakować tramadolu.

WP: Gdy wróciłam do Gazy miesiąc po wojnie, we wrześniu zeszłego roku, wiele osób pracujących w służbie zdrowia mówiło, że szpitale pełne są osób uzależnionych od tramadolu, z zespołem abstynencyjnym.

Tak, dużo się o tym mówiło, ale wciąż nie wiemy jaka jest skala. Podobnie jak z próbami samobójczymi, nie mamy dostępu do danych statystycznych. Co gorsze, osoby stojące na czele lokalnych społeczności, próbują ukrywać to na ile ich wspólnoty są dotknięte problemem. Nie chcą szargać reputacji kraju, nie chcą, by o Palestyńczykach z Gazy, walczących o wolność i niepodległość, świat myślał w kategoriach osób słabych, uciekają od rzeczywistości w świat narkotyków. Więc rządzący Strefą Gazy nie pozwolą dziennikarzom o tym pisać. Gaza ma być miejscem heroicznych poświęceń i walki.

WP: Tramadol do Gazy trafiał przez tunele? WP: Siedmioletnie dzieci ze Strefy Gazy przeżyły już trzy wojny. Często źródła ich traumy są wielowymiarowe: utrata domu, śmierć rodzeństwa albo rodziców, ucieczka przed bombardowaniem. Czy po takich przeżyciach te dzieci mają szansę na normalny rozwój, na normalne dorosłe życie?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, potrzebne są długoterminowe badania - wieloletnia obserwacja tych dzieci. Wydaje mi się, że jeśli nic się nie zmieni, te dzieci, gdy dorosną będą pokoleniem, które nie będzie umiało się normalnie komunikować, będzie zmagać się z agresją i innymi długofalowymi skutkami przeżytych dramatów. Generalnie, można powiedzieć, że kluczem do normalnego rozwoju dla tych dzieci jest zmiana sytuacji politycznej, zmiana środowiska, tak żeby mogły dorastać w poczuciu bezpieczeństwa.

Strefa Gazy to niewielka, nadmorska palestyńska enklawa, zaledwie 360 km2. Jedno z najgęściej zaludnionych miejsc na świecie. Jest częścią palestyńskich terytoriów okupowanych, ale terytorialnie jest odcięta od Jerozolimy i Zachodniego Brzegu. 1,8 miliona mieszkańców Strefy Gazy to w większości uchodźcy z palestyńskich terytoriów, na których w 1948 roku powstał Izrael. Na początku lat 90. władze izraelskie zaczęły ograniczać swobodę poruszania się Palestyńczyków ze Strefy Gazy. W 2007 roku, gdy palestyńskie wybory wygrał konserwatywny Hamas - nacjonalistyczno-religijne ugrupowanie, Izrael zaostrzył blokadę - ograniczając do minimum przepływ osób i towarów. Od tamtej pory Izrael przeprowadził trzy duże ofensywy - na przełomie 2008 i 2009, w 2012 i ostatnią - w zeszłym roku. W wyniku wojny z 2014 roku, ponad 100 tys. Palestyńczyków straciło dach nad głową, 2200 zginęło, a 11 tys. - zostało rannych. Jej mieszkańcy mówią o Strefie Gazy, że to największe na świecie więzienie pod gołym niebem. Gazańska gospodarka
jest w fatalnym stanie: 42 proc. osób jest bez pracy, co stanowi jeden z najwyższych odsetków na świecie, 80 proc. jest zależnych od różnych form pomocy; 39 proc. żyje poniżej granicy ubóstwa. Ponad połowa jest gotowa wyjechać, gdyby Izrael albo Egipt otworzyły granice. Prąd pojawia się i znika co 6-8 godzin, regularnie brakuje paliwa, a woda w ponad 90 proc. jest niezdatna do picia.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (60)