Sprawy zbędne a może jednak najważniejsze? [OPINIA]
Ministerstwo Spraw Zbędnych. Tak wygląda polskie MSZ po ośmiu latach rządów PiS. W optyce politycznej Jarosława Kaczyńskiego był to resort nieistotny, a sama dyplomacja postrzegana była jako źródło synekur dla politycznych darmozjadów - pisze dla Wirtualnej Polski były ambasador RP Jerzy Marek Nowakowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Kompetencje w sprawach międzynarodowych zostały rozparcelowane. Sprawy unijne przejęła Kancelaria Premiera. Bezpieczeństwo znalazło się w przeciągu pomiędzy MON, Kancelarią Prezydenta RP i służbami specjalnymi. Kwestie polonijne zagarnął ośrodek premierowski. W samym ministerstwie zaś panoszyli się przedstawiciele licznych tajnych służb i polityczni wysłannicy różnych ośrodków władzy. A kolejni ministrowie mieli na tyle słabą pozycję polityczną wobec Nowogrodzkiej, że - jak szydzono w gmachu MSZ - mogli podejmować strategiczne decyzje o umiejscowieniu paprotki we własnym gabinecie.
Dziedzictwo Kaczyńskiego może się utrwalić
Obserwując koalicyjne negocjacje nad utworzeniem nowego rządu, można się obawiać, że dziedzictwo Kaczyńskiego może się utrwalić. W większości poważnych państw resort spraw zagranicznych należy do najcenniejszych "łupów" politycznych. Tymczasem wygląda na to, że w polskiej strukturze rządowej jest on niewiele atrakcyjniejszy od niechcianego Ministerstwa Zdrowia.
Stanowisko ministra odpowiedzialnego za dyplomację nie jest atrakcyjne dla partyjnych liderów. Może wręcz okazać się zatrutym owocem. No bo szef MSZ jest nader często nieobecny w kraju, zajmuje się sprawami odległymi od zainteresowań przeciętnego wyborcy i nie ma zbyt wielu posad do zaoferowania, gdyż nowa ustawa o służbie zagranicznej odebrała mu nawet wpływ na nominacje ambasadorskie. A pozycja resortu w realiach rządowych zależy od politycznej pozycji ministra.
Dlatego najlepsze czasy MSZ przeżywał w czasach Bronisława Geremka i Radka Sikorskiego. Ale też polityczne losy obu ministrów są przestrogą dla innych polityków. Geremek osłabił swoją pozycję w Unii Wolności, a Sikorski przegrał walkę o prezydenturę. Po części dlatego, że kierowanie MSZ pochłaniało cały czas i energię obu polityków.
Wiele wskazuje na to, że polityka zagraniczna Polski nadal będzie rozparcelowana pomiędzy kilka resortów.
Kluczowe decyzje w sprawach europejskich bez wątpienia pozostaną w gestii urzędu premiera. Donald Tusk zdaje sobie sprawę, że zadaniem numer jeden będzie odbudowanie wiarygodności Polski, a przede wszystkim jak najszybsze uruchomienie środków z KPO. Ale nawet w tej sytuacji MSZ będzie miał do wykonania zadania kluczowe dla polskiej racji stanu.
Polityka wschodnia - perła w wyszczerbionej koronie
Perłą w wyszczerbionej koronie resortu spraw zagranicznych bardzo długo pozostawała polityka wschodnia. Podczas rządów PiS, a już szczególnie po napaści rosyjskiej na Ukrainę, polityka wschodnia ograniczyła się do powtarzania hasła: "U ha ha, jaka Rosja zła". Ilustracją tego sposobu myślenia był fatalny (i szkodliwy) serial "Reset' w rządowej telewizji. W gruncie rzeczy jednak idea zbudowania mentalnego, a nie tylko fizycznego muru na granicy wschodniej stanowiła jedną z osi myślenia o polityce zagranicznej. I była powielana przez większość polityków i ekspertów.
Efektem takiej postawy jest nie tylko zamrożenie relacji z Moskwą, ale faktyczne wycofanie się Polski z Azji Środkowej i Kaukazu Południowego. Do tego po chwili konsumowania "politycznego złota", za jakie uznał rząd kontakty z białoruskim środowiskiem demokratycznym, Polska zrezygnowała z jakiejkolwiek polityki wobec Białorusi, zamieniając ją w polityczny mem.
I wreszcie zarzuciliśmy też jakiekolwiek kontakty z rosyjskimi środowiskami demokratycznymi, co owocuje sprowadzeniem Rosji do roli kolejnego stereotypu eksploatowanego wyłącznie na potrzeby wewnętrznej propagandy.
Odbudowa polityki wschodniej musi się więc zacząć od solidnej debaty na temat naszych interesów i narzędzi ich realizacji. Udawanie, że od Królewca - przez Grodno - po Władywostok rozciąga się pustynia, może doprowadzić do fatalnych skutków.
Mieć coś do powiedzenia na południu
W gestii okrojonego MSZ znajduje się również polityka wobec globalnego południa. Polityka, której po prostu nie ma. Tymczasem widać doskonale, że zarówno chińsko-rosyjska "oś zła", jak i państwa Zachodu przystąpiły do rywalizacji na tym obszarze. Jeżeli chcemy być traktowani jako państwo poważne, to musimy na owym południu mieć cokolwiek do powiedzenia.
Nie chodzi bynajmniej o robienie dobrego wrażenia. W Afryce, na Bliskim i Środkowym Wschodzie czają się zagrożenia, takie jak niekontrolowane migracje oraz komórki terrorystyczne. Ale są też szanse. To źródło surowców niezbędnych w procesie transformacji energetycznej. Wreszcie są to potencjalnie bardzo chłonne rynki dla produktów zachodnich i miejsca do lokowania inwestycji. Globalne południe to również kraje wschodniej Azji. Indie, z którymi relacje mamy nawet nie tyle chłodne, ile żadne, oraz Indonezja i Indochiny - rosnące gospodarki o skali globalnej.
Globalny wymiar współczesnej polityki międzynarodowej
Wszystkie te obszary są zupełnie zaniedbane w naszej polityce, a bez obecności na nich sami degradujemy się do europejskiej drugiej ligi. Bo współczesna polityka międzynarodowa ma wymiar globalny. Zamykanie się w obrębie regionu jest najlepszą drogą do gospodarczej i politycznej degradacji państwa.
W gestii MSZ jest także bardzo nielubiana polityka konsularna. Polacy podróżują. Osiedlają się i pracują na wszystkich kontynentach. A sama Polska jest coraz bardziej atrakcyjnym kierunkiem migracji. To wszystko zadania służb konsularnych.
Jednym z najpilniejszych zadań nowego ministra będzie posprzątanie po aferze wizowej, która zaszkodziła autorytetowi polskiej służby zagranicznej dużo bardziej, niż nam się w kraju wydaje. Przede wszystkim jednak, o ile mamy zamiar rozwijać się gospodarczo, będzie to wspieranie poszukiwania nowych rynków i budowanie atmosfery współpracy dla polskiego biznesu.
"Opcja zerowa"
Nawet ogryziony i osłabiony MSZ ma przed sobą gigantyczne zadania. Żyjemy w międzyepoce, w czasie zasadniczych zmian geopolitycznych o skali światowej. A instrument państwa polskiego do reagowania na te zmiany jest niemal całkowicie rozmontowany.
Zgadzam się z Marcinem Zaborowskim, który niedawno postulował "opcję zerową" w MSZ. Instytucja wymaga szybkiej i całkowitej przebudowy. Nowy szef (albo szefowa) resortu musi mieć wolę zmiany i silną pozycję polityczną, pozwalającą na odbudowę miejsca Polski nie tylko w Unii, ale w skali światowej.
Polityka zachowawcza i strach przed twardym rozliczeniem poprzedników będą w istocie kontynuacją marazmu ostatniego ośmiolecia. A to z kolei będzie prowadziło do rzeczywistego, a nie wydumanego ograniczenia naszej suwerenności.
W rodzącym się świecie mocarstw-cywilizacji ze słabymi nikt się liczył nie będzie. Podobnie jak nie będzie się liczył z partactwem dyplomatycznym. Warto, żeby uświadomili to sobie politycy podejmujący decyzję o kształcie rządu. PiS rozmontował politykę zagraniczną, bo traktował ją jako narzędzie polityki wewnętrznej. Na kontynuowanie tego kursu, Polski już nie stać.
Dla Wirtualnej Polski Jerzy Marek Nowakowski*
*Jerzy Marek Nowakowski jest historykiem, był ambasadorem RP na Łotwie (2010-14) oraz w Armenii (2014-17), w latach 1997-2001 pracował jako podsekretarz stanu w KPRM. Od 2020 roku jest prezesem Stowarzyszenia Euro-Atlantyckiego.