Sprawa miliardera przed Sądem Najwyższym. Finał afery sędziowskiej

Za kilka dni w Sądzie Najwyższym zapadnie wyrok ws. z udziałem miliardera Józefa Wojciechowskiego - ustaliła Wirtualna Polska. Przed świętami ma się także zakończyć śledztwo prokuratorskie ws. działania na szkodę spółki J.W. Construction kontrolowanej przez ekscentrycznego biznesmena.

Sprawa  wyroku "kopiuj-wklej" znajdzie swój finał w Sądzie Najwyższym
Sprawa wyroku "kopiuj-wklej" znajdzie swój finał w Sądzie Najwyższym
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Piotr Kamionka/REPORTER
Sylwester Ruszkiewicz

Sprawa badana przez Sąd Najwyższy to jeden z wątków tzw. afery sędziowskiej, którą od kilku lat opisuje Wirtualna Polska. Chodzi o dwa wyroki ws. biznesowego sporu o wartości 19 mln zł, wydane w dwóch różnych sądach. W obu znalazło się to samo uzasadnienie: kilkanaście stron skopiowanych wraz z literówką i błędami interpunkcyjnymi. Oba wyroki były też korzystne dla szefa J.W. Construction.

Jacht, samolot, rezydencja z kortem

Wojciechowski to postać jak z filmu. Absolwent technikum gastronomicznego i były właściciel barów szybkiej obsługi w Szwecji, pierwsze pieniądze zarobił na budowie tanich domów na Florydzie. Po powrocie do Polski założył firmę deweloperską J.W. Construction, awansował do pierwszej setki najbogatszych Polaków i został w latach 2006-2012 właścicielem klubu piłkarskiego Polonia Warszawa.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Rezydencja nad Zegrzem o pow. 1,5 tys. mkw. z halą do gry w tenisa. Terenu pilnuje ośmiu ochroniarzy. Jeden z nich codziennie odwozi szefa do pracy Bentleyem, drugi samochód tej marki stoi w garażu, obok Hummera, którym Wojciechowski wozi córki" –tak o domu Wojciechowskiego pisał w 2010 r. miesięcznik "Forbes". Z kolei "Super Express" pięć lat później wycenił posiadłość na 40 mln zł, zaznaczając, że kort tenisowy znajduje się pod automatycznie zamykanym dachem. A sam deweloper chwalił się w "Gazecie Wyborczej", że oprócz okazałej rezydencji ma jeszcze własny jacht i samolot.

Dziś Wojciechowski gości głównie w mediach plotkarskich, które opisują jego związek z młodszą o 50 lat instagramerką Pauliną Tuchlińską. Od kilku lat o ekscentrycznym deweloperze jest głośno także ze względu na tzw. aferę sędziowską.

Skopiowane wyroki? "Sąd powinien wziąć je pod uwagę"

Na przełomie 2015 i 2016 r. w dwóch warszawskich sądach zapadły – teoretycznie niezależnie od siebie - wyroki z niemal identycznymi uzasadnieniami. Dotyczyły J.W. Construction. Kilkanaście stron uzasadnień tych orzeczeń pokrywa się, powtarzają się nawet błędy interpunkcyjne i literówka.

W obu sądach orzeczono też na korzyść J.W. Construction, a ich ogłoszenie się nie nagrało, co w ubiegłym roku ujawniła Wirtualna Polska. Autorem drugiego wyroku - tego, w którym znalazły się skopiowane fragmenty - był sędzia Jerzy Kiper. Obecnie jest on wiceprezesem Sądu Okręgowego w Warszawie.

Wyroki były o tyle newralgiczne, że w tle toczyła się walka o 19 mln zł, a sądy miały rozstrzygnąć biznesowy spór, którego stawką jest budowa biurowca na atrakcyjnej działce w centrum Wrocławia. Firma Wojciechowskiego miała postawić budynek na działce spółki kontrolowanej przez śląskiego przedsiębiorcę Eugeniusza Jasikowskiego. J.W. nagle wycofało się z inwestycji, zarzucając partnerowi niespełnienie warunków umowy. Jasikowski odrzucił zarzuty i zażądał zapłaty reszty ceny za działkę nabytą przez J.W., z kolei Wojciechowski domagał się od Jasikowskiego odkupienia gruntu i zwrotu wpłaconych pieniędzy. Budynek nie powstał i sprawa trafiła do sądu. Jasikowski wystąpił przeciw Wojciechowskiemu, a Wojciechowski - przeciw Jasikowskiemu.

W pierwszym z postępowań - tym, z którego skopiowano uzasadnienie wyroku – sędzia Błażej Domagała z Sądu Okręgowego Warszawa-Praga zasądził na rzecz Wojciechowskiego więcej, niż ten żądał w pozwie: zostawił mu sporną działkę, jednocześnie nakazując Jasikowskiemu zwrócenie wpłaconych pieniędzy. Orzeczenie zostało podtrzymane przez sąd drugiej instancji. Ogłoszenie obu wyroków się nie nagrało, mimo że większość rozpraw tego dnia była rejestrowana.

To właśnie ta sprawa trafiła do Sądu Najwyższego za sprawą skargi kasacyjnej wniesionej przez Jasikowskiego. "Przedmiotowa sprawa została przyjęta do rozpoznania w dniu 16 marca 2021 r. i skierowana na posiedzenie niejawne w dniu 14 grudnia 2022 r." – odpowiedział na pytania Wirtualnej Polski Maciej Brzózka z Centrum Informacyjnego Sądu Najwyższego.

Według pełnomocnika Jasikowskiego, prof. Zbigniewa Ćwiąkalskiego, orzeczenie powinno zapaść na pierwszej rozprawie. - Strony nie będą słuchane. Sąd może uznać kasację za oczywiście bezzasadną i ją oddalić, ale może też uchylić wyrok i przekazać sprawę do ponownego rozpoznania – wyjaśnia profesor w rozmowie z Wirtualną Polską. Czy okoliczności skopiowania wyroku będą badane? - Sąd powinien wziąć pod uwagę sprawę skopiowania wyroku, bo to rzutuje na dotychczasowe orzekanie w tej sprawie. Co i w jakim zakresie Sąd Najwyższy uwzględni, dowiemy się dopiero z orzeczenia – mówi mec. Zbigniew Ćwiąkalski.

O nadchodzącą rozprawę i o to, czy sąd powinien w jej trakcie zajmować się plagiatem wyroku, zapytaliśmy także szefa J.W. Construction. Nasze pytania pozostały jednak bez odpowiedzi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z butami kowbojskimi na stole

Drugie z orzeczeń – to skopiowane – zostało wydane przez sędziego Jerzego Kipera z Sądu Okręgowego w Warszawie. Wyrok rok temu został jednak uchylony i skierowany do ponownego rozpatrzenia. Sąd Apelacyjny zmiażdżył autora splagiatowanego orzeczenia.

"Fakt skopiowania znacznej części uzasadnienia z innej sprawy (...) wydaje się oczywisty. Także zakres powielenia fragmentów tego uzasadnienia (...) był pomiędzy stronami bezsporny" - czytamy w uzasadnieniu. Sędzia Kiper – choć kilka lat temu awansował na stanowisko wiceprezesa całego sądu – to po apelacji został odsunięty od sprawy.

Sprawa "afery kopiuj-wklej" stała się na tyle głośna, że trafiła aż do Sejmu. Zajmował się nią parlamentarny zespół do spraw ochrony praw osób uznających się za pokrzywdzonych przez nieuczciwych przedsiębiorców. Dwa miesiące temu odbyło się posiedzenie, na które zaproszono Józefa Wojciechowskiego i Eugeniusza Jasikowskiego. W imieniu dewelopera pojawiła się prawniczka Katarzyna Witkowska. Przesłuchano jedynie Jasikowskiego, który opowiedział posłom o historii swoich sądowych potyczek z szefem J.W. Construction.

- Szybko dotarło do mnie, że nie pracuję ze zwykłym przedsiębiorcą, ale z osobą o wielkich wpływach. To był człowiek chwalący się rozlicznymi znajomościami wśród polityków i innych prominentnych osób. Kiedyś siedzieliśmy razem u niego w salce kinowej. On w swoim charakterystycznych butach kowbojskich z nogami na stole popijał koniak, ja whisky. Akurat w telewizji był wywiad z panem Józefem Oleksym. Zaraz po nim wywiadzie Wojciechowski zadzwonił do śp. pana premiera i zrugał go strasznie. Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak zrugał tak prominentną osobę - mówił Jasikowski.

Część przesłuchania dotyczyła też wyroków wydanych przez sędziów Domagałę i Kipera. – Za długo żyję, żeby wierzyć w przypadki, nie jestem naiwny. Jeden i drugi sędzia musiał korzystać z tego samego materiału. Zastrzegam, że jest to moja osobista opinia, ale sądzę, że ktoś trzeci dostarczył wyroki do dwóch różnych sądów na jakimś nośniku. W świetle prawa, w białych rękawiczkach, zostałem okradziony – zeznał Jasikowski.

Pełnomocniczka dewelopera przyznała, że "podobieństwo tych wyroków było widoczne". - To nie ulega wątpliwości. Zresztą Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że wady uzasadnienia są na tyle poważne, że należy sprawę uchylić i przekazać do ponownego rozpoznania. Wpływu pozaprocesowego w tych sprawach nie było – zapewniała pani mecenas Katarzyna Witkowska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W akcji prokurator, który pozwał Zbigniewa Ziobrę

Co ciekawe, wraz ze zbliżającym się rozstrzygnięciem Sądu Apelacyjnego do końca zmierza też prokuratorskie śledztwo dotyczące sprzedaży spornej wrocławskiej działki przez J.W. Construcion. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga bada, czy w wyniku tej transakcji doszło do wyrządzenia "szkody wielkich rozmiarów" spółce giełdowej. Zdaniem akcjonariusza, który doniósł do prokuratury, cena sprzedaży terenu (milion złotych) była "rażąco zaniżona".

Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, działka została sprzedana przez J.W. w czerwcu 2018 roku za milion złotych, a osiem lat wcześniej spółka zapłaciła za nią 12 mln zł. A tuż przed transakcją zainteresowana zakupem renomowana międzynarodowa firma na piśmie oferowała za nieruchomość ponad 26 mln zł.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokurator Jacek Bilewicz, o którym zrobiło się głośno, gdy dwa lata temu pozwał ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę i Prokuratora Krajowego Bogdana Święczkowskiego, żądając 80 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia za – jak twierdzi - niesłuszną degradację. Bada on m.in. możliwe uszczuplenie podatkowe powstałe w wyniku tej transakcji.

Jak się dowiedzieliśmy, prokurator Bilewicz, chcąc ustalić prawdziwą wartość działki, zamówił ekspertyzę biegłego. - Opinia z zakresu wyceny nieruchomości wpłynęła do akt. Trwa analiza materiału dowodowego. Postępowanie, o którym mowa trwa i jest przedłużone do 21 grudnia 2022 r. – mówi Wirtualnej Polsce rzecznik prokuratury Katarzyna Skrzeczkowska.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (104)