Splądrował mieszkanie. Dowód swojej winy zostawił pod dywanem
Rosyjski żołnierz "walczący" w Ukrainie zapewne nie przewidział, że jego występek wyjdzie na jaw. Naciśnięcie jednego przycisku sprawiło jednak, że o winie "dzielnego" wojaka dowiedział się cały świat.
Rosjanie walczący w Ukrainie nie marnują szansy, by przy okazji się dorobić. Wielokrotnie opisywaliśmy, że ich łupem padały także czajniki i widelce, a zrabowane dobra - nawet o łącznej wadze 450 kg - wysyłali za pośrednictwem firmy kurierskiej do domów.
Choć większość rabusiów pozostanie anonimowa, Rosjaninowi ze zdjęcia ta sztuka się nie udała. "Ukraińska Prawda" opisuje, że mężczyzna najprawdopodobniej nie wiedział, jak działa Polaroid i dlatego zostawił w splądrowanym mieszkaniu swoje wywołane selfie.
Internauci błyskawicznie ustalili, że żołnierz ze zdjęcia to 25-letni Nikita Tretiakow z Rostowa nad Donem. Według relacji właścicielki obrabowanego mieszkania, mężczyzna wyniósł z niego ponad 10 sztuk różnych części złotej biżuterii, a także drobne kosztowności. Nie wziął jednak krzyży - nawet tych, które były wysadzane brylantami.
Rosjanin nie zabrał ze sobą obciążającego dowodu
W pewnym momencie w oczy Rosjanina wpadł stary Polaroid. Do chwili znalezienia zdjęcia żołnierza nawet właścicielka aparatu nie wiedział, że sprzęt jeszcze działa. Dopiero kiedy mieszkanka Irpienia znalazła pod dywanem gotowe zdjęcie, zorientowała się, że Tretiakow musiał zrobić sobie selfie... a potem porzucić kartonik, zanim pojawił się na nim obrazek. Stąd wniosek, że mężczyzna nie wiedział, jak działa Polaroid.
Rozmówczyni gazety odkryła zdjęcie po powrocie do Irpienia, skąd uciekła przed działaniami wojennymi po wybuchu rosyjskiej inwazji. Valeria zamierza przekazać fotografię ukraińskiej policji.
Czytaj też:
Źródło: Ukraińska Prawda