W Rosji dojrzewa bunt weteranów? Pułkownik GRU opisał scenariusz zagrażający Putinowi

Klęska wojny w Ukrainie, potem kryzys gospodarczy, następnie protesty w Moskwie, a w końcu przewrót pałacowy - to się stanie, jeśli w otoczeniu Putina nadal będą działać nieudacznicy, którzy doprowadzili Rosję na skraj militarnej klęski w wojnie na Ukrainie. Taki scenariusz opisał Igor Girkin, emerytowany pułkownik wywiadu wojskowego GRU, przed laty minister obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.

Są zdrajcy w otoczeniu Władimira Putina - twierdzi emerytowany pułkownik rosyjskiego wywiadu wojskowego
Są zdrajcy w otoczeniu Władimira Putina - twierdzi emerytowany pułkownik rosyjskiego wywiadu wojskowego
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/EPA/MIKHAIL METZEL / KREMLIN POOL / SPUTNIK
Tomasz Molga

We wpisie na Telegramie podsumowującym trzy miesiące "operacji specjalnej" w Ukrainie Igor Girkin wzywa do zdemaskowania i usunięcia z otoczenia Putina osób, które "doprowadziły nas na skraj militarnej klęski". "Zdrajcy mają nadzieję doprowadzić do najbardziej haniebnego i upokarzającego pokoju, któremu towarzyszy zdrada rosyjskiej ludności Ukrainy, aby wywołać dodatkową falę oburzenia w samej Rosji" - napisał na swoim kanale w serwisie Telegram.

- A potem wydarzy się moskiewski "Majdan", na którym prawica i lewica, patrioci i liberałowie, połączą się w rzekomo słusznym oburzeniu. To sprawdzony scenariusz według schematu: haniebna porażka – kryzys gospodarczy – dyskredytacja władzy – niepokoje ludowe – przewrót pałacowy" - dodał Girkin. Nie wymienił nazwisk, ale sądząc po poprzednich wpisach za najważniejszego z nieudaczników uważa ministra obrony Siergieja Szojgu, którego krytykuje kilka razy w tygodniu. Girkin pisał też o nowych władzach okupowanych regionów, jako pazernych i skorumpowanych urzędnikach. Mają oni marzyć o zarobieniu na daczę, a nie umieją szybko przywrócić spokojnego życia mieszkańcom "wyzwolonych terenów".

Igor Girkin był dowódcą "zielonych ludzików", którzy w 2014 roku zdobyli miasto Słowiańsk. Mimo wielkiej popularności w Rosji musiał usunąć się w cień po tym, jak nad Ukrainą zestrzelono cywilny samolot malezyjskich linii lotniczych.

Przewrót pałacowy? Co kryje się za rosyjską krytyką wojny

- W Rosji nikt nie może pozwolić sobie na jawną nieskrępowaną krytykę władz, dlatego takich wpisów nie można uznać za przypadkowe. Może to być sposób na przetestowanie, z jakim odbiorem w Rosji mogą się spotkać jeszcze ostrzejsze działania na Ukrainie np. powszechna mobilizacja i długotrwała wojna. Albo jest to przygotowanie gruntu pod nadchodzący czas rozliczeń przywództwa wojskowego i kierownictwa służb specjalnych - komentuje w rozmowie z WP mówi WP dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji.

Krzysztof Żęgota zwraca uwagę na ważny fragment wypowiedzi Igora Girkina, w którym deklaruje on, iż mimo swojej krytyki bezwarunkowo popiera Władimira Putina "jako jedynego prawowitego naczelnego wodza". Zapewnia, że jest lojalnym oficerem, służącym krajowi, nie chce zyskiwać popularności wśród "wrogów ojczyzny".

- A zatem widać, że jest to kontrolowana krytyka ograniczająca się do otoczenia Putina, ale nie samego prezydenta - mówi dalej Żęgota.

Ostatnio głośno było także o krytycznych wpisach blogerów militarnych i weteranów. Chodzi o Siemiona Pegova, autora serwisu War Gonzo, byłego dziennikarza rosyjskiego kanału telewizyjnego LifeNews w Donbasie, Vladlena Tatarskiego, byłego rosyjskiego żołnierza, który walczył w Donbasie w 2014 roku oraz korespondenta wojennego Jurija Podoliaka, którego na Telegramie śledzi 2-milionowa społeczność.

- Od dłuższego czasu milczałem. Ostatnią kroplą, która przelała czarę mojej cierpliwości, były wydarzenia w pobliżu Biłohorówki, gdzie z powodu głupoty - podkreślam, z powodu głupoty rosyjskiego dowództwa - spalono co najmniej jedną batalionową grupę taktyczną, może dwie - komentował przed tygodniem Jurij Podoliak. Chodziło mu o słynną porażkę rosyjskich sił w czasie przekraczania rzeki Siewierski Doniec. 12 maja rosyjscy czołgiści zostali zaskoczeni ogniem ukraińskich obrońców, nie podjęli walki, cofnęli się i porzucili sprzęt.

Sprawę podchwycił Tatarski: - "Dopóki nie poznamy nazwiska tego militarnego geniusza i publicznie za to odpowie, nie będzie żadnych reform w armii" - napisał.

Krytyka to gra potrzebna "jastrzębiom Putina"

- W materiałach tych blogerów miksują się autentyczne relacje z wojny z materiałami, które są całkowicie sfabrykowane. Sądzę, że nie działają oni w pełni samodzielnie, a co jakiś czas realizują zadania służb. Temu służy ich krytyka epizodów na wojnie - komentuje były oficer polskiego wywiadu wojskowego, który śledzi wydarzenia w Ukrainie.

Po trzech miesiącach wojny w Ukrainie rosyjskie kremlowskie podzieliły się na dwa ugrupowania: "jastrzębi" oraz "partię pokoju" - wynika z doniesień rosyjskiego niezależnego portalu Meduza. "Jastrzębie" (tacy jak Girkin) chcą wojny aż do zwycięstwa polegającego na przyłączeniu do Rosji ukraińskich obwodów: ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego, chersońskiego a w przyszłości połączenia ich z Nadniestrzem. To plan powstania regionu nazywanego Noworosją.

"Partię pokoju" mają zaś reprezentować rosyjscy oligarchowie i część kremlowskich urzędników. Ci są niezadowoleni z działań Putina, widzą już skutki sankcji gospodarczych, opowiadają się za wynegocjowaniem pokoju z Ukrainą.

Podzielone nastroje otoczenia Putin wyczuł już szef ukraińskiego wywiadu wojskowego gen. Kiryło Budanow. - Putin jest w absolutnym ślepym zaułku. Nie może zatrzymać wojny i nie może jej wygrać. Żeby to powstrzymać, musi przyznać, że Rosja wcale nie jest takim silnym i wielkim państwem, jakie chciał przedstawiać - ocenił Budanow w wywiadzie dla "The Wall Street Journal".

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
władimir putinwojna w Ukrainieigor girkin
Wybrane dla Ciebie