Sojusz militarny Chin i Rosji zarzewiem trzeciej wojny światowej?
Amerykańska strategia powstrzymywania prowadzona wobec Rosji i Chin pcha oba kraje do stworzenia potężnego antyzachodniego sojuszu wojskowego, który może stać się zarzewiem trzeciej wojny światowej - ostrzega prof. Artiom Łukin na łamach hongkońskiego dziennika "South China Morning Post".
30.07.2014 10:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O ile dwie pierwsze wojny światowe rozegrały się głównie w Europie, o tyle jeśli dojdzie do trzeciej, jej areną będzie najpewniej region Azji i Pacyfiku. Obszar ten już dziś przypomina beczkę prochu, podobną do tej, która sto lat temu rozsadziła Stary Kontynent.
Chiny jak Cesarstwo Niemieckie
Prof. Łukin z Uniwersytetu Dalekowschodniego we Władywostoku wylicza podobieństwa między Europą w 1914 roku, a obecną Azją - wzrost nacjonalizmu, spory terytorialne, rywalizacja mocarstw. Jego zdaniem rosnące w potęgę Chiny rzucające wyzwanie aktualnemu hegemonowi, czyli Stanom Zjednoczonym, w dużym stopniu przypominają Cesarstwo Niemieckie i Wielką Brytanię przed wybuchem I wojny światowej.
Jednak w przypadku wybuchu konfliktu zbrojnego Państwo Środka musiałoby stawić czoła nie tylko USA, ale całej koalicji krajów z nimi sprzymierzonych, takich jak Japonia, Korea Południowa, Kanada czy Australia. Tymczasem Chiny nie mają żadnego poważnego sojusznika, bo trudno za takiego uznać Koreę Północną. I tutaj na scenę wkracza Rosja.
Wspólny wróg
Oba kraje więcej łączy niż dzieli. Łukin słusznie zwraca uwagę, że niektórzy wskazują, iż Rosjanie obawiają się Chińczyków, którzy mogą łakomym okiem spoglądać na Syberię i rosyjski Daleki Wschód. Ale w jego opinii na Kremlu jeszcze większy strach wzbudza Zachód z USA na czele, a obawy te potwierdza trwający kryzys ukraiński.
Nic tak bardziej nie jednoczy niż wspólny wróg, którym w tym przypadku zarówno dla Moskwy, jak i Pekinu jest Ameryka. Oba kraje już od pewnego czasu zacieśniają swoje relacje. Ostatnio podpisały gigantyczną umowę gazową, prowadzą też rozmowy na temat intratnej transakcji zbrojeniowej, bo Moskwa znów jest gotowa sprzedawać Pekinowi najnowocześniejsze uzbrojenie. Istnieje również wola zwiększenia skali wspólnych ćwiczeń wojskowych.
Wciąż nie jest to sojusz stricte wojskowy, ale zdaniem rosyjskiego profesora, jeśli USA będą kontynuować strategię powstrzymywania wobec Rosji i Chin, trudno im będzie oprzeć się pokusie utworzenia antyzachodniego przymierza, do którego mogą też wciągnąć np. kraje Azji Środkowej czy Mongolię.
Powtórka sprzed 100 lat?
W ten sposób, podobnie jak przed I wojną światową, naprzeciw siebie stanęłyby dwa wrogie bloki państw - Rosja z Chinami plus pomniejsi sojusznicy (Łukin porównuje ten alians do Trójprzymierza, czyli sojuszu Cesarstwa Niemieckiego, Austro-Węgier i Królestwa Włoch) kontra USA oraz jej sojusznicy z NATO i Azji.
Rosyjski ekspert uważa, że przed stu laty podział Europy na dwa wielkie przymierza był główną przyczyną wybuchu pierwszego globalnego konfliktu zbrojnego. "Jeżeli wiek później znów wpadniemy w pułapkę polityki wrogich sojuszów, konsekwencje będą nie mniej tragiczne" - podsumowuje Łukin.
Źródło: "South China Morning Post", WP.PL