Śmierć w Wojskowej Akademii Technicznej. Co się dzieje na uczelni
Zaliczenie sprawnościowe w upał. Jeden ze studentów Wojskowej Akademii Technicznej przypłacił to życiem. Trwa śledztwo w sprawie. W rozmowie z WP rzeczniczka WAT Ewa Jankiewicz mówi, co działo się po tragedii i co się zmieniło.
- Postępowanie jest w toku - mówi WP rzeczniczka Prokuratury Krajowej Ewa Bialik. 11 czerwca podczas zaliczenia - polegającego na przebiegnięciu 10 kilometrów w pełnym umundurowaniu - zemdlało trzech studentów. Jeden z nich - 22-letni Hubert - zapadł w śpiączkę i zmarł.
Prokuratura bada sprawę pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych, odpowiedzialnych za przygotowanie, przeprowadzenie i zabezpieczenie zajęć z wychowania fizycznego.
Bezpośrednio po tragedii wuefistę odsunięto od prowadzenia zajęć. Co więcej, zawieszono zajęcia z marszobiegu.
W sieci pojawiły się doniesienia, że wuefista, mimo odsunięcia od zajęć, prowadził je. O sprawę zapytaliśmy rzeczniczkę prasową WAT Ewę Jankiewicz. Zapewnia nas, że "nauczyciel prowadzący zajęcia, podczas których doszło do tragicznego w skutkach wypadku, został odsunięty od prowadzenia zajęć i od tamtej pory nie prowadzi zajęć". - Do czasu wyjaśnienia sprawy pozostaje do dyspozycji prokuratury - podkreśla. Na razie jego los na uczelni nie jest przesądzony.
Jak tłumaczy Jankiewicz, razem z tym wuefistą odsunięty od prowadzenia zajęć został inny nauczyciel. To druga osoba, która realizowała zajęcia z marszobiegu w WAT, ale w jej grupie nie doszło do omdleń studentów. - On rzeczywiście we wrześniu poprowadził zajęcia, ale inne - ze sztuk walki. Nie było przeciwwskazań, by to zrobił - dodaje rzeczniczka WAT.
Zmiany po tragedii
Zajęcia z marszobiegu wrócą. Jak twierdzi Jankiewicz, będą realizowane wczesną wiosną do końca kwietnia. Uczelnia zarządziła zmiany w sposobie prowadzenia zajęć. - Oprócz ich przełożenia na inny okres, wczesnowiosenny, wydłużony został czas ich zaliczenia o 15 minut, aby można było pokonać niemal całą trasę marszem - wyjaśnia Jankiewicz.
- Po tragedii przełożeni różnych szczebli prowadzili rozmowy z nauczycielami. Dodatkowo rozmowy z nimi prowadził psycholog - dodaje.
Mimo kontrowersji wokół śmierci studenta, reprezentacja WAT była obecna na pogrzebie. Co więcej, jak mówi Jankiewicz, to Wojskowa Akademia Techniczna była organizatorem pogrzebu. - W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyli przedstawiciele władz uczelni, kadry oraz liczna grupa podchorążych - ponad 100 osób. Kadra i studenci zapewnili asystę honorową pogrzebu zgodną z ceremoniałem wojskowym (posterunki honorowe, kompania honorowa z salwą włącznie) - podkreśla.
"Zero empatii"
Studenci wracają na uczelnię w październiku. Nie wiedzą, jak będzie po rozpoczęciu roku akademickiego. Jedna z uczennic w rozmowie z nami wspomina atmosferę po tragedii.
- Wszyscy studenci byli wkurzeni, ale w sumie nie w jakimś wielkim szoku, bo tu się i tak dzieją dziwne rzeczy. Zero podejścia, już nie tylko pedagogicznego, ale i zwykłej ludzkiej empatii. Zamiast tego chęć pokazania, jacy to studenci są słabi i beznadziejni. Nie pierwszy raz taka sytuacja miała miejsce. Brak słów - mówi w rozmowie z nami studentka WAT Gabriela.
Z innymi studentami rozmawialiśmy też bezpośrednio po wydarzeniach z 11 czerwca.
Uczelnia zapewniała wtedy, że zajęcia odbywały się zgodnie z programem, a karetka została wezwana do studenta natychmiast.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl