Śmierć pacjentki z Pszczyny. Od wyroku Trybunału Konstytucyjnego taki horror dotyczył kilkunastu Polek
Dramat 30-letniej pacjentki z Pszczyny, która zmarła w wyniku powikłań związanych z ciążą, nie był jedyny. W ciągu roku przynajmniej kilkanaście innych pacjentek znalazło się podobnej sytuacji. Przeżyły, bo zostały zabrane ze szpitali, w których lekarze bali się działać ze względu na możliwe konsekwencje prokuratorskie po zaostrzeniu prawa do aborcji.
02.11.2021 18:57
Bulwersujących historii, które miały przebieg podobny do ostatnich wydarzeń w Pszczynie, było znacznie więcej - mówi Wirtualnej Polsce Kamila Ferenc, prawnik z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz koordynatorka zespołu prawnego.
- W kilkunastu przypadkach na prośbę kobiet podjęliśmy interwencje. Polegały one na znalezieniu innego szpitala dla pacjentek będących w stanie zagrożenia życia po komplikacjach w ciąży. Choć wcześniej stwierdzono u nich ciężkie i nieodwracalne wady płodu, lekarze wstrzymywali procedury medyczne, dając do zrozumienia, że obawiają się restrykcyjnego prawa - mówi prawniczka.
Śmierć pacjentki z Pszczyny. Są szpitale, gdzie kobiety się ratuje
Dodaje, że wspomniane pacjentki zostały uratowane. Federacja uzgodniła z kilkoma szpitalami (lekarzami i działami prawnymi) w Polsce zasady udzielenia pomocy ciężarnym kobietom będącym w stanie zagrożenia życia. Chodzi o precyzyjne stosowanie przesłanek o aborcji, które pozostały po zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
- Nie chcę wskazywać, które to szpitale, narażałoby to tych lekarzy na reakcje środowisk antyaborcyjnych. Chcę zapewnić, że kobiety mogą liczyć na naszą pomoc - dodaje Ferenc.
Po ujawnieniu okoliczności śmierci 30-letniej pacjentki z Pszczyny odżył spór wokół prawa aborcyjnego w Polsce. Według Kamili Ferenc wielu lekarzy obawia się przerwać ciążę nawet w przypadku zagrożenia życia matki. Wstrzymują procedury medyczne do czasu, aż płód sam obumrze.
Obawy lekarzy mają związek z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku. Uznał za niekonstytucyjną przesłankę dopuszczającą aborcję "gdy istnieje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu".
Aborcja jest nadal dopuszczalna, "gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety".
Tragedia w Pszczynie. Jarosław Kaczyński, Julia Przyłębska w ogniu krytyki
Po ujawnieniu okoliczności śmierci 30-letniej pacjentki z Pszczyny odżyły emocje wokół stosowania aborcji. Jak już informowaliśmy, gniew opinii publicznej skupił się na Trybunale Konstytucyjnym. W czasie weekendu pod jego siedzibą w Warszawie odbyły się demonstracje pod hasłem "Ani jednej więcej".
Klepsydra informująca o ofierze prawa aborcyjnego w Polsce zawisła na rezydencji szefowej Trybunału Julii Przyłębskiej.
Z kolei w mediach społecznościowych przywoływana jest wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego z 2016 roku. "Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię. Oczywiście mowa tylko o tych przypadkach trudnych ciąż, gdy nie ma zagrożenia życia i zdrowia matki" - powiedział wówczas prezes PiS, zapowiadając ograniczenie liczby wykonywanych aborcji w Polsce.
Czy Polska pójdzie śladem Irlandii?
Podobna do wydarzeń w Pszczynie sprawa w Irlandii z 2012 roku wywołała protesty społeczne o skali, która przesądziła o złagodzeniu przepisów aborcyjnych w tym katolickim kraju. 31-letnia Savita Halappanavar, której odmówiono aborcji, zmarła krótko po urodzeniu martwego płodu. Śmierć kobiety wywołała dyskusję na temat restrykcyjnego prawa i wpłynęła na zorganizowanie referendum. W 2018 roku 66,4 proc. głosujących opowiedziało się za złagodzeniem przepisów. W Irlandii aborcja jest obecnie dopuszczalna do 12. tygodnia.
- Śmierć pacjentki z Pszczyny ma potencjał do tego, by wstrząsnąć opinią publiczną. Takie tragedie powinny być nagłaśniane. Rok temu alarmowaliśmy, że orzeczenie TK wpłynie na pogorszenie sytuacji kobiet - komentuje Kamila Ferenc z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
- Liczę na to, że wiele osób zdecyduje się na telefon do biura swojego posła, by przypomnieć o obywatelskim projekcie ustawy "Legalna aborcja. Bez kompromisów". Opiera się on na przesłankach medycznych i jest do zaakceptowania nawet dla osób o konserwatywnych poglądach. Dostęp do aborcji nie może być uzależniony o poglądów aktualnie rządzących polityków - mówi Ferenc.
Projekt gwarantuje prawo do bezpiecznego przerywania ciąży do 12. tygodnia, a w szczególnych przypadkach także po 12. tygodniu. Nie likwiduje klauzuli sumienia, ale zakłada obowiązek zatrudniania podwykonawców przez szpitale, w których lekarze powołują się na klauzulę. Wprowadza dla podmiotów leczniczych jednolitą procedurę postępowania z pacjentką, która chce wcześniej zakończyć ciążę.