Śmierć ciężarnej kobiety. Suski: ludzie umierają, to jest biologia
W szpitalu w Pszczynie zmarła 30-letnia kobieta w ciąży. Jej historia zbulwersowała opinię publiczną. Sprawę skomentował minister aktywów państwowych Marek Suski. - Niestety wciąż czasem przy porodach kobiety umierają - stwierdził.
- Nie znam sprawy, ale to, że ludzie umierają, to jest biologia. Zdarzają się oczywiście błędy lekarskie. Zdarzają się osoby chore i niestety wciąż przy porodach kobiety umierają - stwierdził minister aktywów państwowych Marek Suski. W ten sposób zareagował na pytanie prowadzącego program "Kwadrans polityczny" w TVP 1 o śmierć ciężarnej kobiety w szpitalu w Pszczynie.
- Z całą pewnością nie ma to żadnego związku z decyzją Trybunału Konstytucyjnego - zapewnił polityk PiS.
Minister Suski był też pytany o sytuację na polsko-białoruskiej granicy. Prowadzący program Krzysztof Ziemiec wspomniał, że miesięcznie na Białoruś ma przylatywać 40 tysięcy migrantów, którzy będą forsować polską granicę. - W jaki sposób będziemy się bronić, zanim powstanie nowy płot? - dopytywał.
- W tej chwili ten płot, który jest, jest bardzo skuteczny. Nie ma oczywiście żadnych zapór, których nie można sforsować, nawet linia Maginota została sforsowana - zwrócił uwagę Suski.
Suski o sytuacji migrantów: widziałem chłopców grających w piłkę
Na pytanie, czy uda się przekonać Unię Europejska do sfinansowania nowego ogrodzenia na granicy, odparł: "nie wiem". - Moim zdaniem powinna sfinansować, bo to jest zewnętrzna granica Unii. Kiedyś podobne działania były podejmowane. Jak jeden z rządów powiedział, że w takim razie to my podstawimy autokary i przywieziemy migrantów pod granicę z Niemcami, to wtedy Unia okazała łaskawą troskę i pomogła w budowaniu zapór na granicy. Ja nie proponuję takich rozwiązań, bo to takie nieeleganckie zachowania, ale jeśli będą nieeleganckie zachowania w stosunku do Polski, to trzeba będzie pomyśleć, co tu zrobić. Z jednej strony mamy własnymi siłami bronić granicy, a z drugiej jesteśmy cały czas atakowani, że chcemy wyjść z Unii - stwierdził polityk PiS.
Suski przekonywał, że ochrona polskiej granicy jest bardzo dobrze zorganizowana, "wbrew temu, co niektórzy twierdzą". Jego zdaniem migranci są "wyłapywani i odsyłani do ośrodków". - Oczywiście, jeśli nie złożą wniosku o azyl w Polsce, to nie ma wyjścia, są odstawiani do granicy - mówił.
- To jest bzdura - stwierdził, pytany o uwagi przedstawicieli UE, organizacji pozarządowych i opozycji, że migranci, którym udało się dostać na teren Polski, są ponownie odsyłani na Białoruś i pozostawiani w lesie. - Wszystkie osoby, które są wyłapane, są dostarczane do ośrodków, gdzie udzielana jest im niezbędna pomoc medyczna, dostają ubrania, są karmieni - mówił. - Myśmy w takim ośrodku byli. Tam jest biblioteka, internet, są telefony. Ja tam widziałem na boisku dzieci grające w piłkę - relacjonował Suski.
- Naprawdę w stosunku do migrantów jest stosowane bardzo humanitarne prawo, nawet wyższe niż standardy międzynarodowe, bo są państwa, które po prostu otwierają ogień i strzelają - stwierdził minister aktywów państwowych.
Suski o wyroku sądu ws. Marszu Niepodległości: był zakazany w czasie okupacji i teraz też jest
Marek Suski był także pytany o Marsz Niepodległości, który zgodnie z prawomocnym wyrokiem sądu nie może przejść ulicami Warszawy 11 listopada.
- Zakaz Marszu Niepodległości był w czasach okupacji i teraz też jest zakazany. Dziwny wyrok. Polacy nie będą mogli świętować odzyskania niepodległości, odrodzenia się Polski. Tak, jak wczasach okupacji, gdy za polskie barwy narodowe można było trafić do obozu koncentracyjnego, czy nawet być rozstrzelanym. Teraz, na szczęście, do obozów koncentracyjnych jeszcze nie wysyłają, ale zakaz tego rodzaju marszu jest czymś niezrozumiałym - mówił polityk PiS. - Ci, którzy takie decyzje podejmują, powinni się wstydzić - dodał.
Jego zdaniem od pilnowania porządku podczas zgromadzeń jest policja. Dopytywany, co policja powinna zrobić 11 listopada, gdy do Warszawy zapewne przyjedzie mnóstwo osób, które w Marszu Niepodległości chcą wziąć udział, odparł: "To jest trudna sprawa".
- W sytuacji, gdy ludzie zgromadzą się nielegalnie, policja powinna zaapelować, by się rozeszli. Policja może strzec mienia i osób, by im się nic nie stało - mówił Suski. - Ja przypominam sobie nielegalne marsze tych pań z błyskawicami. Co wtedy robiła policja? No, też ochraniała mienie, choć w przypadku kościołów była to ochrona niezbyt skuteczna, ludzie sami się organizowali, żeby je chronić - dodał.
- No, co można zrobić? Zakazać Polakom świętować? Byłaby to już nie niepodległość, ale podległość - stwierdził minister Marek Suski.
Źródło: TVP1