Kobieta zmarła w 22. tygodniu ciąży. Dyrektor szpitala odpowiada na zarzuty
W szpitalu w Pszczynie zmarła pacjentka w 22. tygodniu ciąży. Kobieta cierpiała na bezwodzie. Reprezentantka prawna rodziny zmarłej twierdzi, że dało się ją uratować, jednak lekarze bali się dokonać aborcji ze względu na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. - Nie wystarczą poszlaki - odpowiedział dyrektor szpitala w Pszczynie Marcin Leśniewski.
O dramatycznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w szpitalu w Pszczynie, opowiedziała mecenas Jolanta Budzowska, radczyni prawna zajmująca się sprawami dotyczącymi błędów medycznych.
"Konsekwencje wyroku TK z 20.10.2020 r., sygn. K 1/20 w praktyce. Pacjentka 22 tydz., bezwodzie. Lekarze czekali na obumarcie płodu. Płód obumarł, pacjentka zmarła. Wstrząs septyczny. Piątek spędziłam w prokuraturze. Dobrego weekendu, czas na reset" - napisała mecenas we wpisie opublikowanym w mediach 29 października.
Zobacz też: Obostrzenia tylko dla niezaszczepionych? Wiceminister mówi o "bonusach"
Tragiczna śmierć kobiety w ciąży. Mecenas Budzowska komentuje
Więcej na temat sprawy mecenas Budzowska powiedziała w rozmowie z dziennikarzami stacji TVN24.
- Pacjentka w 22. tygodniu z bezwodziem, czyli bez wód płodowych, zgłosiła się do szpitala, została pozostawiona w szpitalu i pod opieką personelu medycznego najpierw obumarł płód, a następnie, niestety, zmarła pacjentka. Nie ulega wątpliwości, że przyczyną śmierci pacjentki był wstrząs septyczny. Według źródeł medycznych, choć nie jestem lekarzem, wstrząs septyczny związany jest między innymi właśnie z bezwodziem i z sytuacją obumarcia płodu - wyjaśniła.
Radczyni podkreśliła, że "trudno powiedzieć, na ile wyrok Trybunału wywarł bezpośredni skutek na podejście lekarzy do leczenia kobiet w ciąży w przypadku zagrożenia życia i zdrowia matki, ale ta sprawa, ten przypadek, pokazuje, że jednak zadziałał tak zwany efekt mrożący". - Czyli, że być może lekarze częściej myślą i bardziej kierują się swoją ewentualną odpowiedzialnością karną niż dobrem pacjenta - dodała Budzowska.
Jej zdaniem lekarze powinni przewidzieć, że stan kobiety może ulec pogorszeniu. Mecenas powiedziała też o wiadomościach, jakie pacjentka wysyłała ze szpitala rodzinie. - Z tych wiadomości przebija przekonanie pacjentki, że takie bierne podejście lekarzy związane jest właśnie z obawą o odpowiedzialność za interwencję, w sytuacji, kiedy płód, można powiedzieć, jeszcze żyje - tłumaczyła.
Czytaj również: Kobiety znów wyszły na ulice. "Chce nam się krzyczeć"
Dyrektor szpitala odpowiada na zarzuty: Nie wystarczą przypuszczenia
O sprawę zapytany został także dyrektor szpitala w Pszczynie Marcin Leśniewski. Wyraził on żal i ubolewanie z powodu śmierci pacjentki i dodał, że w tej chwili "trudno się dokładnie wypowiadać na temat przyczyn ostatecznej śmierci". - Medycyna jest dość precyzyjną dziedziną wiedzy. Nie wystarczą poszlaki. Nie wystarczą przypuszczenia, żeby określić ostatecznie to, co zdarzyło się w tej dramatycznej sytuacji - stwierdził w rozmowie z TVN24.
- Nie sądzę, żeby o lekarzach, którzy od 20, 30 czy 40 lat pełnią ostre dyżury na oddziale patologii ciąży, na oddziale położniczym, na trakcie porodowym, można było powiedzieć że są strachliwi. Są to dzielni, kompetentni ludzie. (… ) Sąd o tym, że to ze strachu, jest na pewno na tym etapie jeszcze nieuzasadniony - podkreślił Leśniewski.
Zapytany, czy lekarze bali się podjąć decyzję o przeprowadzenie aborcji ze względu na wyrok TK, odparł, że "nikt z kolegów czy koleżanek nie zgłaszał takiego dramatycznego dylematu". - Jestem przekonany, że sytuacja kliniczna była na tyle pozwalającą sytuacją na nadzieję, że postępowanie takie, a nie inne, było związane właśnie z tymi nadziejami, że jeszcze jest szansa na jakikolwiek ratunek pacjentki. Mogło się to potoczyć - bo taka jest medycyna - zawsze w każdą stronę - przekonywał dyrektor szpitala.
Przeczytaj również: Efekt wyroku TK ws. aborcji? Ordo Iuris reaguje na wpis o zmarłej kobiecie
Źródło: TVN24