Bielsko-Biała. Zachciało mu się żartów, może trafić do więzienia na osiem lat
Kryminalni z bielskiej komendy ustalili i zatrzymali 40-latka, który wywołał fałszywy alarm bombowy w jednym ze sklepów spożywczych. Mężczyzna usłyszał zarzut fałszywego zawiadomienia o zagrożeniu i tworzenia fałszywych dowodów, które miały zmylić śledczych. Może mu za to grozić kara nawet 8 lat więzienia.
10.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 19:40
W ubiegłym tygodniu dyżurny Wojewódzkiego Centrum Powiadamiania Ratunkowego odebrał anonimowe zgłoszenie o podłożeniu ładunku wybuchowego w jednym ze sklepów spożywczych przy ulicy Sobieskiego w Bielsku-Białej. Oficer dyżurny bielskiej komendy natychmiast skierował na miejsce mundurowych oraz policyjnych pirotechników ze specjalnie przeszkolonym psem. Na czas akcji zamknięte zostały sklep oraz okoliczne ulice. Na szczęście sprawdzenie dało wynik negatywny. Nie znaleziono żadnego ładunku wybuchowego ani substancji, która mogłaby wywołać eksplozję.
Policjanci zabezpieczyli nagranie rozmowy telefonicznej z linii alarmowej oraz rozpoczęli śledztwo w sprawie fałszywego zawiadomienia o zagrożeniu.
Namierzony "żartowniś" z Bielska-Białej
- Sprawą zajęli się śledczy z wydziału kryminalnego komendy miejskiej w Bielsku-Białej, a prowadzone postępowanie nadzorowała bielska prokuratura. Kryminalni wykonali szereg czynności dochodzeniowo-śledczych, które doprowadziły do szybkiego zatrzymania podejrzewanego o zgłoszenie fałszywego alarmu 40-letniego mieszkańca Bielska-Białej. Już następnego dnia wieczorem kryminalni zjawili się w mieszkaniu podejrzewanego. 40-latek był zaskoczony tak szybkim zatrzymaniem, gdyż wcześniej próbował zmylić trop. Tworzył w tym celu fałszywe dowody, które miały skierować postępowanie przeciwko innej osobie. Podczas zatrzymania nie stawiał oporu. Trafił do policyjnego aresztu – opisuje policja.
40-latek został doprowadzony do prokuratury. Tam nadzorująca śledztwo prokurator przedstawiła mu zarzut przestępstwa fałszywego zawiadomienia o zagrożeniu wybuchem bomby i tworzenia fałszywych dowodów, za które grozi kara nawet osiem lat więzienia. Prokurator objął 40-latka policyjnym dozorem, a o jego dalszym losie zdecyduje niebawem bielski sąd.