Siostra Małgorzata Chmielewska i historia o księdzu pedofilu. Jest komentarz
Siostra Małgorzata Chmielewska odniosła się do artykułu, gdzie przypomniano jej historię o księdzu pedofilu. Mężczyzna miał został przyjęty do wspólnoty Chmielewskiej. "Jak wielu innych ludzi z trudną przeszłością, znalazł dach nad głową, a przebywając tam, nie popełnił żadnego złego czynu" - przekonuje siostra.
23.01.2020 | aktual.: 23.01.2020 15:10
Pod koniec listopada 2019 roku siostra Chmielewska wzięła udział w panelu "Czy Kościół w Polsce jest na krawędzi?" w ramach Forum Młodych. Wydarzenie jest organizowane przez Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu. Przełożona Wspólnoty "Chleb Życia" opowiedziała o księdzu pedofilu. Przyjęła go dlatego, że biskup wyrzucił go z diecezji, "dając mu ogromne pole do popisu, żeby krzywdził następne dzieci".
O słowach siostry przypomina "Krytyka Polityczna". S. Małgorzata Chmielewska odniosła się do tego artykułu, twierdząc, że jej wypowiedzi zostały wyrwane z kontekstu. "Rozumiem, że artykuł ten jest wyrazem głębokiej troski o stan Kościoła w Polsce, jak również o moją postawę wobec ludzi krzywdzonych, w tym ofiar pedofilii" - napisała na Facebooku. Twierdzi również, że autorka tekstu nie skontaktowała się z nią przed publikacją.
"Informuję zatem, że Katolicka Wspólnota 'Chleb Życia' przyjmuje do swoich domów ludzi bezdomnych, których przeszłość bywa różna: są zarówno ofiary, jak i sprawcy różnych złych czynów, w tym bywają i mordercy, pedofile, złodzieje, oszuści i członkowie gangów, a także ofiary wszelkiego rodzaju przemocy i niesprawiedliwości i ofiary własnych złych wyborów życiowych" - podkreśla siostra Chmielewska.
"Nie żądamy świadectwa moralności przed przyjęciem. Ludzie ci, jeśli popełnili przestępstwo, w większości zostali osądzeni, odbyli karę. Jeśli natomiast nadal są ścigani przez wymiar sprawiedliwości – nie utrudniamy jego działań. Wielu znajduje u nas Policja i postępuje zgodnie z prawem" - dodała.
Siostra Chmielewska przekonuje, że informacja o księdzu, który dopuścił się molestowania, podana w artykule, jest nie do końca prawdziwa. "Osoba ta była w procedurze śledztwa służb państwowych i nie została skazana na więzienie. Jak wielu innych ludzi z trudną przeszłością, znalazła dach nad głową w domu Wspólnoty i przebywając tam, nie popełniła żadnego złego czynu. Nie było to zatem ukrywanie. Praca dla ludzi słabszych jest też formą zadośćuczynienia" - napisała przełożona wspólnoty.
Dodała także, że obecnie człowiek ten nie jest już księdzem. "Faktem jest, że procedury kościelne zadziałały z opóźnieniem. Historia jest stara" - podkreśliła.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl