Wejście na pomnik smoleński. Kulisy akcji w Warszawie
Policyjni negocjatorzy przez kilka godzin prowadzili rozmowę z mężczyzną, który wszedł na pomnik smoleński w sobotę przed południem. - W takich sytuacjach podejmowane są trzy kierunki działania - tłumaczą w rozmowie z Wirtualną Polską eksperci, którzy krok po kroku opisali działania służb w sytuacji zagrożenia.
14.10.2023 | aktual.: 14.10.2023 16:46
Plac Piłsudskiego w Warszawie. Sobotnie przedpołudnie. Na Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010 roku wchodzi mężczyzna. Ma na sobie plecak, przy nogach megafon. Jego twarz jest w połowie zasłonięta. Na miejsce przyjeżdżają setki policjantów, teren zostaje ogrodzony, a w sieci pojawiają się pierwsze zdjęcia z miejsca zdarzenia. Według nieoficjalnych informacji mężczyzna groził zdetonowaniem ładunku wybuchowego.
Trzy kierunki działania służb. Groził wysadzeniem się
Jak w takiej sytuacji zaczynają działać służby? - Podejmowane są trzy kierunki działania - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską były dowódca jednostki specjalnej GROM gen. Roman Polko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwszy etap to rozpoznanie. - Kto to jest i o co chodzi. Zazwyczaj taka sytuacja oznacza, że ktoś może mieć problemy, dlatego należy zbadać tło, żeby móc do niego dotrzeć - tłumaczy gen. Polko.
Drugi etap to negocjacje. - Zawodowi negocjatorzy starają się uspokoić człowieka, tak by doszedł do siebie i sam nie zrobił sobie krzywdy - tłumaczy były dowódca.
Trzeci etap, to przygotowanie natychmiastowego ataku. - Jeżeli zacząłby robić coś złego, to funkcjonariusze przechodzą do akcji i na nic nie czekają. Równolegle przygotowują też plan działania i starają się przewidzieć działania, żeby zneutralizować zagrożenie bez szkody dla niego - podkreśla były dowódca GROM.
Kluczowa rola mediatorów
Najistotniejszym czynnikiem w takich sytuacjach są rozmowy.
- Pamiętajmy, że zawsze jest minimum dwóch negocjatorów - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Andrzej Mroczek, zastępcą Dyrektora Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.
- Kluczowa jest kwestia nawiązania kontaktu z osobą, która grozi samobójstwem, demonstruje i coś chce osiągnąć, czyli może wysyłać żądania albo groźby. Tu jest zadanie, które polega na tym, aby ustalić, z kim mamy do czynienia, "zbadać", w jakim stanie psychicznym się znajduje, nawiązać kontakt i go podtrzymywać - dodaje ekspert.
Proces zbierania informacji
Negocjator zbiera informacje wiktymologiczne w sposób koherentny. Tłumacząc: wiktymologia to dziedzina kryminologii, która zajmuje się ustaleniem czynników, z powodu których ktoś staje się przestępcą. Informacje należy zbierać w sposób koherentny, czyli spójny i jednolity.
Następnie negocjatorzy przekazują wszystkie dane do służb, które techniką operacyjną je pogłębiają.
- Informacje wiktymologiczne są najistotniejsze z punktu widzenia motywacji, jak i stanu psychicznego danej osoby. Na podstawie tych danych rozpatrywane są plany rozwiązania sytuacji. Od takich, które nie będą szkodziły osobie chcącej zrobić sobie krzywdę, czyli zmuszenie jej do poddania, aż do ostatecznego, czyli rozwiązania siłowego - podkreśla koordynator ds. szkoleń.
W sytuacji, gdy sprawca grozi zdetonowaniem ładunków wybuchowych, na miejsce zawsze są ściągani pirotechnicy. Ich rolą jest sprawdzenie i zabezpieczenie wszystkich przedmiotów, które w momencie trwania akcji miał przy sobie lub na sobie sprawca.
- Nawet z chwilą, gdyby sprawca się poddaje - co oznacza, że negocjacje zakończyły się sukcesem - i tak musi on przejść kontrolę policyjnych pirotechników po to, by sprawdzili samego mężczyznę, który może mieć na sobie np. kamizelkę z niebezpiecznymi materiałami - tłumaczy Mroczek.
Policyjna akcja w Warszawie
W sieci pojawiły się doniesienia o tym, że mężczyzna w trakcie prowadzonych negocjacji rozmawiał przez telefon. Również tu jest kilka możliwości. Mężczyzna mógł mieć urządzenie przy sobie po to, by komunikować się z osobami trzecimi, które potencjalnie mogły go inspirować do tego zachowania lub telefon przekazały mu służby, na co zgodził się sam sprawca.
- Mogło być również tak, że mężczyzna przekazał swój numer telefonu policji, albo policja na podstawie analizy stacji przekaźnikowych wyodrębniła ten numer, żeby móc się z nim skontaktować. Pamiętajmy, że negocjatorzy nie mogli się do niego zbliżyć. Musieli zatem komunikować się z nim w formie zdalnej - tłumaczy Mroczek.
Po blisko pięciu godzinach rzecznik KSP podinsp. Sylwester Marczak przekazał, że mężczyzna zszedł z pomnika, został obezwładniony, zatrzymany i doprowadzony do komendy, gdzie dalej prowadzone są z nim czynności.
Mateusz Czmiel, dziennikarz Wirtualnej Polski