Tak wyglądała akcja służb w stolicy. "Stoi w rozkroku, taki zamurowany". Jest wideo
Zakończyła się akcja służb na pl. Piłsudskiego w Warszawie. W sobotę przed południem na Pomnik Ofiar Tragedii Smoleńskiej wszedł mężczyzna i groził wysadzeniem się. Przed godziną 14 oddał się w ręce policji.
14.10.2023 | aktual.: 14.10.2023 14:30
Rzecznik KSP podinsp. Sylwester Marczak przekazał, że zakończyły się negocjacje z mężczyzną, który wszedł na pomnik smoleński na Pl. Piłsudskiego.
Ze względów bezpieczeństwa policja odgrodziła plac i tereny przyległe. Wyznaczona została około kilometrowa strefa bezpieczeństwa.
- Na miejscu pracowali policyjni negocjatorzy - powiedział podinsp. Sylwester Marczak. Dziali też kontrterroryści, w sumie zaangażowanych było kilkuset funkcjonariuszy.
W pobliże pomnika podjechał samochód kontrerrorystyczny TUR, w nim znajdował się wyposażony w megafon policyjny negocjator, który rozmawiał z mężczyzną stojącym na pomniku.
O tym, jak wyglądała sytuacja na miejscu, opowiadał WP jeden ze świadków.
- Po godz. 10 mężczyzna wszedł po schodach na pomnik ofiar tragedii smoleńskiej i stanął na szczycie. Stoi w lekkim rozkroku, taki zamurowany, między nogami ma jakiś przedmiot przypominający ładunek, w ręku zapalnik. Do hotelu Sofitel, w którym byłem, weszli antyterroryści. Goście mogli wychodzić tylko tylnym wyjściem - mówił w rozmowie z WP pan Marcin.
Frontowe wyjście hotelu, który sąsiaduje z pl. Piłsudskiego, zostało zabezpieczone przez policjantów. Zdaniem świadka antyterroryści weszli do hotelu z bronią maszynową. - Promień blokady policyjnej ma ok. 300 m - dodał świadek zdarzenia. Z jego relacji wynika, że koło godz. 12 nikt nie był wpuszczany do Sofitelu.
Akcja w Warszawie. Policja apelowała, by nie zbliżać się do pl. Piłsudskiego
- Z tego, co wiem, negocjator rozmawiał z tym mężczyzną przez megafon - stwierdził pan Marcin, z którym rozmawialiśmy niedługo po rozpoczęciu akcji.
Cały teren ze względów bezpieczeństwa został wyłączony dla ruchu. - Zarówno plac, jak i ulice i tereny przyległe. Apelujemy, by nikt nie zbliżał się do tego terenu - mówił w rozmowie z WP rzecznik KSP Sylwester Marczak.
Reporterka PAP, która była w okolicy parku Saskiego, przekazywała z kolei, że na plac przyjechało dużo radiowozów. Dostępu bronili policjanci w kamizelkach kuloodpornych, którzy nie przepuszczali nikogo w kierunku placu J. Piłsudskiego.
Magdalena Nałęcz-Marczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski