Seksizm i molestowanie - profesor wpadł przez anonimowe ankiety studentek
• Wykładowca Uniwersytetu Śląskiego został zawieszony po tym, jak w ankietach studentów wyszło na jaw jego seksistowskie zachowanie
• Profesor miał czynić niedwuznaczne aluzje pod adresem studentek, jak stwierdzenie "mój by się nie zmieścił" na widok ziewającej kobiety
• Postępowanie dyscyplinarne może skutkować 2-latami bez prawa do wykonywania zawodu
"Może zamkniemy drzwi na zamek?" czy "mój to by się nie zmieścił" wypowiedziane pod adresem ziewającej studentki. Takim dowcipem miał popisywać się jeden z profesorów Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Oprócz niewybrednych aluzji wykładowca dzielił się także specyficznymi poglądami na rolę kobiet we współczesnym świecie.
Jedna z jego złotych myśli miała brzmieć: "Człowiek i kobieta powinni mieć równe prawa". Profesorowi nie podobała się nawet moda... przyjmowania przez panie podwójnych nazwisk. "Kobieta należy przez swoje nazwisko do ojca lub męża. Kobiety z podwójnymi nazwiskami muszą mieć schizofrenię" - tłumaczył. Jego teorie miały zresztą bardziej globalny wymiar: "Chciałbym posiadać sześć Syryjek. Chętnie je przyjmę do siebie. Jedna będzie od gotowania, druga od sprzątania, trzecia do łóżka. One są w sumie obrzezane, ale to nie im seks ma sprawiać przyjemność".
Skandaliczne zachowanie profesora wyszło na jaw w anonimowych ankietach, w których studenci oceniają swoich nauczycieli. Rzecznik prasowy uniwersytetu, Jacek Szymik-Kozaczko, poinformował, że wykładowcę zawieszono na podstawie zeznań autorek ankiet. Nie wiadomo, do ilu kobiet udało się dotrzeć, ani jakie pytania padły podczas rozmów. Profesora zawieszono i złożono wniosek o pozbawienie prawa do wykonywania zawodu nauczyciela akademickiego na okres 2 lat.