Scholz znów mówi: "nie". "Będzie presja"
Po tym, jak po wielu miesiącach kanclerz Niemiec Olaf Scholz ustąpił w sprawie dostarczenia Ukrainie czołgów Leopard 2, teraz ponowił swój sprzeciw wobec wysłania Kijowowi myśliwców. - Kwestia samolotów bojowych w ogóle się nie pojawia - powiedział Scholz w opublikowanym w niedzielę wywiadzie dla "Tagesspiegel". W opinii dr Agnieszki Bryc z UMK w Toruniu, taka postawa niemieckiego kanclerza znów zmusza wiele krajów do nacisków na Berlin. - Popatrzmy, do jakiego audytorium on się zwraca. O braku poparcia dla dostarczenia F-16 Ukrainie nie mówi partnerom NATO, tu jest przygotowany na presję. Pewnie, jak do tej pory, skończy się na tym, że będzie się opierał, będą negocjacje i on w końcu ulegnie. Na razie Scholz mówi to wszystko do swojego elektoratu, który jest uwarunkowany pacyfistycznie, syndromem sztokholmskim w stosunku do Rosji. Jest mniej wrażliwy na problemy ukraińskie, bo zawsze był uczony tego, że Związek Radziecki był ofiarą i trzeba Rosjanom okazywać zadośćuczynienie. To się zmienia, ale to powolny proces. My próbujemy nagiąć kręgosłup, który przez wiele lat był impregnowany - podkreśla dr Agnieszka Bryc w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski.