Scholz nie chce wygranej Ukrainy? Czarne chmury nad kanclerzem Niemiec

Na kanclerza Niemiec Olafa Scholza spływa coraz większa fala krytyki. Chodzi o to, co robi, a raczej - czego nie robi wobec sytuacji w Ukrainie. - Kanclerz sam na siebie może sprowadzić kryzys polityczny, jeśli dalej będzie się wahał - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Marcin Zaborowski, redaktor naczelny "Res Publiki Nowej".

Olaf Scholz
Olaf Scholz
Źródło zdjęć: © East News | INA FASSBENDER
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

24.05.2022 | aktual.: 24.05.2022 17:17

Niemiecki dziennik "Bild" w poniedziałkowym wydaniu pytał retorycznie, czy kanclerz Olaf Scholz nie chce, aby Ukraina zwyciężyła w konfrontacji z rosyjskim agresorem i sformułował pod jego adresem poważne zarzuty.

Mnożą się krytyczne opinie wobec działań, a w zasadzie przesadnej ostrożności kanclerza Niemiec wobec sytuacji w Ukrainie, mimo wcześniejszych mocnych wystąpień i zapowiedzi.

Taka polityka spotyka się też z coraz głośniejszym sprzeciwem wewnątrz kraju. Głos w tej sprawie zabrał polityk opozycyjnej CDU, zajmujący się polityką zagraniczną. - Obawiam się, że kanclerz Scholz nie chce, aby Ukraina wygrała tę wojnę - oświadczył Roderich Kiesewetter.

"Pobłażliwym podejściem uspokaja część opinii publicznej, która patrzy na Rosję z obawą"

Adam Traczyk, współzałożyciel i wiceprezes think-tanku Global.Lab i Associate Fellow w German Council on Foreign Relations (DGAP), powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, że "społeczeństwo niemieckie potrzebuje bardziej zdecydowanych kroków" ze strony kanclerza Niemiec Olafa Scholza.

- Takich, które będą bardziej czytelne dla społeczeństwa i pokażą jaka jest taktyka Niemiec wobec wojny w Ukrainie. Tego ewidentnie brakuje - dodaje. I podkreśla, że "nawet jeżeli społeczeństwo niemieckie jest dużo bardziej ostrożne niż społeczeństwo polskie, jest duży rozdźwięk pomiędzy tym, czego ono oczekuje a tym, co się faktycznie dzieje". Do tego - jak zauważa - pojawiają się spadki sondażowe jego partii.

Traczyk zaznacza, że "Niemcy ociągają się w sprawach dostaw broni". - Działają opieszale. W kwestii energetyki zaś wykonali bardzo dużo. Nie zatrzymują się na samych deklaracjach. Skala redukcji zależności od rosyjskich surowców w przeciągu 8-10 tygodni jest bardzo duża - dodaje. - To pokazuje ambicję, z jaką Niemcy podchodzą do dywersyfikacji źródeł energii - podkreśla.

- Widać poparcie społeczeństwa niemieckiego wobec embarga na rosyjską ropę. Nie zatrzymano się wyłącznie na symbolicznym geście, ale myśli się o tym, jak sprawić, by ceny na rynku surowców nie urosły. By Rosja, importując mniej, nie zarabiała więcej - zaznacza.

Jak zauważa Traczyk, "na poziomie strategii wojskowej dzieje się za mało, patrząc na potencjał Niemiec i oczekiwania wobec nich". - Niemcy nigdy nie uzurpowały sobie wielkiej roli do przewodzenia w takich sprawach, ale oczekiwania otoczenia takie są. Kanclerz Niemiec nie do końca je spełnia - dodaje.

Czy Scholz zmieni kurs? W opinii naszego eksperta - nie. - Będzie starał się troszkę wyostrzyć optycznie działania, doprowadzić do większej klarowności. Wydaje mi się, że jest gotowy ponieść pewne koszty wizerunkowe, sondażowe, bo jesteśmy na początku kadencji. A traci w stosunku do partii centrowych i koalicjantów Zielonych. Nie traci w stosunku do partii radykalnych - dodaje.

- Pobłażliwym podejściem wobec Rosji uspokaja część opinii publicznej, która patrzy na ten kraj z pewną obawą, bojąc się wojny czy eskalacji. W ten sposób stara się tych potencjalnych wyborców uspokoić, by nie dryfowali mu do jakiejś partii radykalnej - zaznacza.

"Kanclerz sam na siebie może sprowadzić kryzys polityczny"

- Niemcy bardzo wolno dołączają do państw wspierających Ukrainę, szczególnie zasobami broni. To rozczarowujące, mając na uwadze przemówienie kanclerza Scholza, który podczas wystąpienia w Bundestagu wyraził pełne zaangażowanie i poparcie - ocenia Marcin Zaborowski, redaktor naczelny "Res Publiki Nowej", w rozmowie z Wirtualną Polską. Jak dodaje, "pomimo tych zapowiedzi, wszystko bardzo wolno się dzieje".

Ekspert zaznacza, że jest "spory problem z wprowadzaniem w życie obietnic". - Bardzo poważnym problemem jest słabe poparcie kanclerza dla europejskich aspiracji Ukrainy. Społeczeństwo niemieckie wspiera te aspiracje jednoznacznie. Sam kanclerz jest dużo bardziej ostrożny w swoich wypowiedziach na ten temat - dodaje.

- Polska, państwa bałtyckie, Czechy, Słowacja jednoznacznie mówią, że Ukraina powinna otrzymać status kandydata na członka Unii Europejskiej na najbliższym szczycie Rady Europejskiej. Dotychczas nie przyznano jej takiego statusu - zaznacza. - Dziwne jest to, że po stronie Niemiec nie ma jednoznacznego wsparcia dla tego procesu - podkreśla.

Zaborowski zaznacza również, że sytuacja, w której "kanclerz coś zapowiada, a później się z tego nie wywiązuje, za to kluczy i nie mówi wprost, że miejsce Ukrainy jest w UE, nie służy mu politycznie". - Zaczyna wyglądać na słabego polityka, który nie jest w stanie wprowadzać wizjonerskich i dobrych polityk. Pojawia się jednoznaczna krytyka za brak zdecydowania - dodaje.

I podkreśla, że pojawiają się już dyskusje o ewentualnych przyspieszonych wyborach. - Kanclerz sam na siebie może sprowadzić kryzys polityczny, jeśli dalej będzie się wahał - dodaje.

Czytaj też:

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie