Wojna w UkrainieScholz nie chce wygranej Ukrainy? Czarne chmury nad kanclerzem Niemiec

Scholz nie chce wygranej Ukrainy? Czarne chmury nad kanclerzem Niemiec

Na kanclerza Niemiec Olafa Scholza spływa coraz większa fala krytyki. Chodzi o to, co robi, a raczej - czego nie robi wobec sytuacji w Ukrainie. - Kanclerz sam na siebie może sprowadzić kryzys polityczny, jeśli dalej będzie się wahał - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską Marcin Zaborowski, redaktor naczelny "Res Publiki Nowej".

Olaf Scholz
Olaf Scholz
Źródło zdjęć: © East News | INA FASSBENDER

Niemiecki dziennik "Bild" w poniedziałkowym wydaniu pytał retorycznie, czy kanclerz Olaf Scholz nie chce, aby Ukraina zwyciężyła w konfrontacji z rosyjskim agresorem i sformułował pod jego adresem poważne zarzuty.

Mnożą się krytyczne opinie wobec działań, a w zasadzie przesadnej ostrożności kanclerza Niemiec wobec sytuacji w Ukrainie, mimo wcześniejszych mocnych wystąpień i zapowiedzi.

Taka polityka spotyka się też z coraz głośniejszym sprzeciwem wewnątrz kraju. Głos w tej sprawie zabrał polityk opozycyjnej CDU, zajmujący się polityką zagraniczną. - Obawiam się, że kanclerz Scholz nie chce, aby Ukraina wygrała tę wojnę - oświadczył Roderich Kiesewetter.

Kompromitacja? Gen. Skrzypczak: Niemcy powinni sobie darować

"Pobłażliwym podejściem uspokaja część opinii publicznej, która patrzy na Rosję z obawą"

Adam Traczyk, współzałożyciel i wiceprezes think-tanku Global.Lab i Associate Fellow w German Council on Foreign Relations (DGAP), powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, że "społeczeństwo niemieckie potrzebuje bardziej zdecydowanych kroków" ze strony kanclerza Niemiec Olafa Scholza.

- Takich, które będą bardziej czytelne dla społeczeństwa i pokażą jaka jest taktyka Niemiec wobec wojny w Ukrainie. Tego ewidentnie brakuje - dodaje. I podkreśla, że "nawet jeżeli społeczeństwo niemieckie jest dużo bardziej ostrożne niż społeczeństwo polskie, jest duży rozdźwięk pomiędzy tym, czego ono oczekuje a tym, co się faktycznie dzieje". Do tego - jak zauważa - pojawiają się spadki sondażowe jego partii.

Traczyk zaznacza, że "Niemcy ociągają się w sprawach dostaw broni". - Działają opieszale. W kwestii energetyki zaś wykonali bardzo dużo. Nie zatrzymują się na samych deklaracjach. Skala redukcji zależności od rosyjskich surowców w przeciągu 8-10 tygodni jest bardzo duża - dodaje. - To pokazuje ambicję, z jaką Niemcy podchodzą do dywersyfikacji źródeł energii - podkreśla.

- Widać poparcie społeczeństwa niemieckiego wobec embarga na rosyjską ropę. Nie zatrzymano się wyłącznie na symbolicznym geście, ale myśli się o tym, jak sprawić, by ceny na rynku surowców nie urosły. By Rosja, importując mniej, nie zarabiała więcej - zaznacza.

Jak zauważa Traczyk, "na poziomie strategii wojskowej dzieje się za mało, patrząc na potencjał Niemiec i oczekiwania wobec nich". - Niemcy nigdy nie uzurpowały sobie wielkiej roli do przewodzenia w takich sprawach, ale oczekiwania otoczenia takie są. Kanclerz Niemiec nie do końca je spełnia - dodaje.

Czy Scholz zmieni kurs? W opinii naszego eksperta - nie. - Będzie starał się troszkę wyostrzyć optycznie działania, doprowadzić do większej klarowności. Wydaje mi się, że jest gotowy ponieść pewne koszty wizerunkowe, sondażowe, bo jesteśmy na początku kadencji. A traci w stosunku do partii centrowych i koalicjantów Zielonych. Nie traci w stosunku do partii radykalnych - dodaje.

- Pobłażliwym podejściem wobec Rosji uspokaja część opinii publicznej, która patrzy na ten kraj z pewną obawą, bojąc się wojny czy eskalacji. W ten sposób stara się tych potencjalnych wyborców uspokoić, by nie dryfowali mu do jakiejś partii radykalnej - zaznacza.

"Kanclerz sam na siebie może sprowadzić kryzys polityczny"

- Niemcy bardzo wolno dołączają do państw wspierających Ukrainę, szczególnie zasobami broni. To rozczarowujące, mając na uwadze przemówienie kanclerza Scholza, który podczas wystąpienia w Bundestagu wyraził pełne zaangażowanie i poparcie - ocenia Marcin Zaborowski, redaktor naczelny "Res Publiki Nowej", w rozmowie z Wirtualną Polską. Jak dodaje, "pomimo tych zapowiedzi, wszystko bardzo wolno się dzieje".

Ekspert zaznacza, że jest "spory problem z wprowadzaniem w życie obietnic". - Bardzo poważnym problemem jest słabe poparcie kanclerza dla europejskich aspiracji Ukrainy. Społeczeństwo niemieckie wspiera te aspiracje jednoznacznie. Sam kanclerz jest dużo bardziej ostrożny w swoich wypowiedziach na ten temat - dodaje.

- Polska, państwa bałtyckie, Czechy, Słowacja jednoznacznie mówią, że Ukraina powinna otrzymać status kandydata na członka Unii Europejskiej na najbliższym szczycie Rady Europejskiej. Dotychczas nie przyznano jej takiego statusu - zaznacza. - Dziwne jest to, że po stronie Niemiec nie ma jednoznacznego wsparcia dla tego procesu - podkreśla.

Zaborowski zaznacza również, że sytuacja, w której "kanclerz coś zapowiada, a później się z tego nie wywiązuje, za to kluczy i nie mówi wprost, że miejsce Ukrainy jest w UE, nie służy mu politycznie". - Zaczyna wyglądać na słabego polityka, który nie jest w stanie wprowadzać wizjonerskich i dobrych polityk. Pojawia się jednoznaczna krytyka za brak zdecydowania - dodaje.

I podkreśla, że pojawiają się już dyskusje o ewentualnych przyspieszonych wyborach. - Kanclerz sam na siebie może sprowadzić kryzys polityczny, jeśli dalej będzie się wahał - dodaje.

Czytaj też:

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie