Sąd Najwyższy zajmie się memem
Wraca sprawa poznańskiego prokuratora, który w gabinecie zawiesił obraźliwy fotomontaż z Jarosławem Kaczyńskim. Jeśli Izba Dyscyplinarna SN uchyli mu immunitet - prokurator usłyszy zarzuty przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego.
06.09.2020 11:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kłopoty prokuratora Krzysztofa Lisieckiego z Prokuratury Rejonowej Poznań-Nowe Miasto zaczęły się po tym, jak ktoś sfotografował wiszącą w jego gabinecie kontrowersyjną grafikę i o sprawie zawiadomił Prokuraturę Krajową.
Chodzi o przerobiony plakat propagandowy z czasów III Rzeszy, na którym wizerunek Adolfa Hitlera zastąpiono sylwetką prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Swastykę na ramieniu zastąpiono logiem Prawa i Sprawiedliwości, dodano też napis: ”Ein Volk, ein PiS, ein Katschor". Stojący za Hitlerem (na oryginalnym plakacie) tłum działaczy NSDAP również wystylizowano na sympatyków partii rządzącej. O sprawie kontrowersyjnego plakatu pierwsza informowała "Gazeta Wyborcza”.
W najbliższy czwartek na posiedzeniu niejawnym w drugiej instancji Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego na wniosek Wydziału Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej zdecydować ma o ewentualnym uchyleniu Lisieckiemu immunitetu prokuratorskiego. Jeśli tak się stanie, śledczy postawią mu zarzuty z art. 216 par. 1 i art. 231 par. 1 kodeksu karnego. Dotyczą one znieważenia osoby publicznej, przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego.
- Prokurator Lisiecki tłumaczył się w śledztwie, że nie wie, kto plakat powiesił, a obrazek można znaleźć w internecie. W toku dochodzenia ustalono jednak, że mógł on być jedyną osobą, która taką grafikę zawiesiła. To nie był prywatny gabinet pana prokuratora, ale pokój przesłuchań. Prokuratura ma być apolityczna, a taka grafika mogła u podejrzanych czy świadków wywoływać wrażenie politycznego zaangażowania przesłuchującego – twierdzi nasz informator związany ze śledztwem.
6 maja b.r. Sąd Dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym nie wyraził zgody na pociągnięcie Krzysztofa Lisieckiego do odpowiedzialności karnej. Wobec niego toczy się też równolegle postępowanie dyscyplinarne, a za naruszenie godności urzędu i złamanie prawa prokuratorowi grozi kara nagany lub złożenie z urzędu.
To niejedyne kontrowersje wokół śledczego z poznańskiej dzielnicy Nowe Miasto. Kilka lat wcześniej podczas rozprawy apelacyjnej prokurator Krzysztof Lisiecki wstawił się za Jolantą G., - skazaną na dziesięć miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności za zamordowanie kilkunastu szczeniąt, oraz jej partnerem Zygmuntem S., - skazanym na 3 miesiące więzienia za niewłaściwą opiekę nad zwierzętami.
Mimo jednoznacznego polecenia przełożonych (nakazali, by w apelacji domagał się podtrzymania wyroku) prokurator Lisiecki domagał się uchylenia wyroku wobec kobiety i ponownego zbadania sprawy, oraz zawieszenia kary więzienia dla mężczyzny. Ostatecznie sąd do wniosku prokuratora się nie przychylił.
Kiedy w tej sprawie rzecznik dyscypliny wszczął postępowanie wyjaśniające Lisiecki tłumaczył się, że... został źle zrozumiany.