Sąd Najwyższy stwierdził ważność wyborów. Protesty wyborcze nie pomogły. Polacy za granicą rozczarowani

"Nie mam słów", "to oburzające" - to reakcje naszych rozmówców na informację o tym, że tysiące złożonych w tym roku protestów wyborczych nie zmienią wyniku wyborów. Sąd Najwyższy potwierdził w poniedziałek, że wybory na prezydenta RP są ważne.

Sąd Najwyższy stwierdził ważność wyborów. Protesty wyborcze nie pomogły. Polacy za granicą rozczarowani
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta

03.08.2020 | aktual.: 03.08.2020 18:33

Sąd Najwyższy rozpoznał 5847 protestów wyborczych. Tylko w 93 przypadkach uznał, że zarzuty w nich podnoszone są zasadne. Chodziło m.in. o brak wysyłki pakietu wyborczego, wysłanie pakietu wyborczego na zły adres czy nieodpowiednie zaadresowanie przesyłki, która zawierała pakiet wyborczy. Jednocześnie SN ocenił jednak, że protesty te nie miały wpływu na ostateczny wynik wyborów.

Wybory uznane za ważne. "Nie mam słów"

W Wirtualnej Polsce wielokrotnie pisaliśmy o problemach z głosowaniem Polonii za granicą. O spóźnionych, a nawet niedostarczonych nigdy pakietach. A także o miejscach, w których głosowanie w ogóle nie mogło się odbyć.

Marek Modrzejewski mieszka w Madrycie. Do dnia wyborów prezydenckich nie dotarł do niego pakiet wyborczy. Przyszedł dokładnie dzień po wyborach prezydenckich. Złożył więc protest.

- Napisałem, że zostałem pozbawiony prawa głosu w wyborach prezydenckich dnia 28 czerwca i 12 lipca z powodu niedostarczenia pakietów wyborczych na czas. Niestety na nic się to zdało - mówi Wirtualnej Polsce Marek.

- Moja reakcja? Nie mam słów. Jest to okropne. W mojej ocenie te wybory zostały sfałszowane - komentuje.

Protesty wyborcze. "Jestem zszokowana"

Monika Ma, mieszkanka Londynu, również złożyła protest wyborczy. W uzasadnieniu napisała, że jej zdaniem przepisy dotyczące głosowania zostały naruszone, ponieważ głosy z pakietów wyborczych odsyłano w przezroczystych kopertach.

- Do tej pory wspominam wybory z niedowierzaniem, że nie umożliwiono nam osobistego głosowania, tylko narzucono formę korespondencyjną. Prawo w Wielkiej Brytanii dopuszczało na dzień wyborów uczestnictwo w nich, oczywiście zgodnie z zachowaniem pewnych wymogów bezpieczeństwa w sytuacji pandemii. Uważam, że powinniśmy byli mieć wybór - czy głosować osobiście, czy korespondencyjnie - komentuje w rozmowie z WP. Monika dodaje, że Polacy w Wielkiej Brytanii mieli też problem z osobistym dostarczeniem pakietów. Jedynie kurierzy mogli je dostarczać.

- Jestem zaszokowana tym, że protesty wyborcze nie zostały rozpatrzone w należycie solidny sposób, z uwzględnieniem powagi sytuacji - ocenia Monika. - Jest to absolutnie oburzające i świadczy wyłącznie o pogardzie wobec obywateli, którzy w wielu przypadkach wychodzili z siebie, by oddać swój głos. Płacili za przesyłki, odbywali długie podróże. Trudno mi uwierzyć, że taka sytuacja może mieć miejsce w sercu Europy w 2020 roku - dodaje.

"Gra zakończyła się pomyślnie dla ustalających nowe reguły"

Zuzanna Muszyńska, mieszkanka Londynu, razem z mężem i synem składali protesty wyborcze. W pierwszej turze nie otrzymali pakietów wyborczych.

- Wątpliwości co do intencji władz miałam na długo przed pierwszą turą, kiedy poznałam kalendarz wyborczy. Organizacja głosowania korespondencyjnego - skądinąd rozwiązania dogodnego dla Polonii - podczas pandemii stawiała pod znakiem zapytania udział wszystkich uprawnionych do głosowania. Myślę, że pomysłodawcy około 10-dniowego terminarza wysyłki pakietu wyborczego i jego powrotu do konsulatu wiedzieli, ile głosów może przepaść - ocenia Polka.

- Wkurza mnie, że tyle osób zostało z pustymi rękami 28 czerwca, a wśród nich moja rodzina. A potem było tylko trudniej, gdyż uzyskanie informacji, jak zagłosować w drugiej turze w Polsce, unikając wysyłki zaświadczeń, czyli kolejnego pocztowego ryzyka, graniczyło z cudem - mówi. Rodzinie Muszyńskich udało się oddać głos w drugiej turze, ale w związku z koniecznością tłumaczenia dokumentów stwierdzających pobyt stały za granicą, musieli do spełnienia obywatelskiego obowiązku dołożyć 700 zł.

- Jak oceniam decyzję SN o ważności wyborów? Czuję się jak pionek w grze, spychany na skraj planszy przez nieuczciwych graczy. Kogo obchodzi, czy zagrano uczciwie. Ważne, że gra zakończyła się pomyślnie dla ustalających nowe reguły. Kogo obchodzi jakiś tam obywatel RP - podsumowuje.

W tym roku do SN wpłynęło kilkudziesięciokrotnie więcej protestów, niż w przypadku poprzednich wyborów. Jedynie w 1995 r. do SN wniesiono więcej protestów przeciwko ważności wyborów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (723)