Widmo kolejnej wojny. Kaukaz stanie w ogniu o korytarz Zangezur?
We wrześniu 2023 r. azerskie wojska odniosły ostateczne zwycięstwo w konflikcie o Górski Karabach. Nie kończy to jednak konfliktu azersko-ormiańskiego, a raczej stanowi tylko jego nowy etap. Amerykanie uważają, że Azerbejdżan (z pomocą Turcji) przygotowuje się do kolejnej wojny, tym razem o tzw. korytarz Zangezur - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Rydelek.
Takie plany budzą obawy w Teheranie, który od wielu lat podejrzliwie przygląda się zwiększaniu wpływów Turcji na Kaukazie oraz bliskim stosunkom Azerbejdżanu z Izraelem. Czy Kaukaz znowu stanie w ogniu? I co na to wszystko Moskwa?
Wojna 30-letnia
Armenia i Azerbejdżan prowadziły dwie wojny o teren Górskiego Karabachu. Pierwszą (1988-1994) wygrali Ormianie, tworząc na spornym terytorium Republikę Górskiego Karabachu. Azerbejdżan nigdy nie pogodził się z utratą tych ziem i przez lata rozbudowywał armię, przygotowując się do rewanżu, do którego doszło ostatecznie w 2020 r.
W trakcie 44-dniowej kampanii Azerowie odnieśli zdecydowane zwycięstwo, podchodząc na ok. 15 km do Stepanakertu (Chankendi), stolicy Górskiego Karabachu. Dzięki rosyjskim mediacjom udało się wynegocjować zawieszenie broni, na podstawie którego Azerbejdżan zajął ok. 75 proc. terytorium Karabachu. Nie przyniosło ono jednak trwałego pokoju.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
19 września 2023 r. Azerowie ponownie uderzyli. Po zaledwie jednym dniu walk, Republika Górskiego Karabachu rozpadła się. W ten sposób, po 30-latach walki o Karabach, Azerbejdżan odniósł całkowite zwycięstwo. To jednak nie koniec szerszego konfliktu azersko-ormiańskiego. Podbój Karabachu nie zaspokoił ambicji prezydenta Ilchama Alijewa, który już obrał sobie nowy cel - tzw. korytarz Zangezur.
"Korytarz Zangezur"
Nazwa "korytarz Zangezur" została wymyślona przez samego prezydenta Alijewa. Odnosi się ona do potencjalnego korytarza transportowego, który miałby połączyć Nachiczewańską Republikę Autonomiczną (azerska eksklawa) z resztą Azerbejdżanu. Korytarz ten miałby przebiegać przez terytorium Armenii, a dokładnie przez prowincję Sjunik.
Azerowie zaczęli naciskać na jego utworzenie wkrótce po II wojnie o Górski Karabach w 2020 r. Używają w tym celu różnych argumentów. Perspektywy ogromnych korzyści gospodarczych przeplatają się z otwartymi groźbami. Sam prezydent Alijew stwierdził, że jeśli rozmowy z Armenią nie powiodą się, to korytarz będzie trzeba otworzyć siłą.
Armenia obawia się azerskich planów. Przede wszystkim, takie połączenie najprawdopodobniej byłoby eksterytorialne, a zatem podzieliłoby terytorium Armenii na dwie części. Ponadto narracja o potrzebie uzyskania połączenia lądowego z Nachiczewańską Republikę Autonomiczną może być wykorzystywana przez Azerów do dalszej ekspansji i oderwania od Armenii całej prowincji Sjunik.
Idea korytarza Zangezur może jawić się jako polityczna mrzonka. Jednak po zwycięskiej wojnie o Górski Karabach, wzrósł także "apetyt" prezydenta Alijewa. Na październikowym spotkaniu z niewielką grupą kongresmenów, sekretarz stanu USA Antony Blinken miał ostrzegać, że atmosfera na Kaukazie nadal jest napięta, a Azerowie mogą zaatakować Armenię jeszcze w tym roku.
Informacje o zbliżającej się wojnie o korytarz Zangezur wywołują poruszenie wśród głównych graczy regionu: Turcji, Iranu i Rosji, z których każdy inaczej patrzy na obecną sytuację.
Zjednoczyć turecki świat
Turcja popiera agresywną politykę Azerbejdżanu na Kaukazie. Azerskie zwycięstwo w II wojnie o Górski Karabach (2020) było w dużej mierze możliwe właśnie dzięki pomocy Ankary i tureckiemu uzbrojeniu (m.in. dronom Bayraktar).
Bliska współpraca z Azerbejdżanem jest elementem szerszej pantureckiej polityki zagranicznej prezydenta Erdogana, który - wykorzystując bliskość kulturową i językową ludów tureckich - chce stworzyć w regionie, silny panturecki blok polityczny, na którego czele stałaby Ankara.
Zalążkiem takiego bloku jest powstała w 2009 r. Organizacja Państw Tureckich, w skład której wchodzą: Turcja, Kazachstan, Azerbejdżan, Kirgistan oraz Uzbekistan.
W obecnej grze o korytarz Zangezur prezydent Erdogan stoi twardo po stronie Azerbejdżanu. Gdyby bowiem udałoby się go stworzyć, Turcja uzyskałaby bezpośrednie połączenie lądowe z Baku i innymi tureckimi stolicami z Azji Centralnej. Byłoby to nie tylko wielkie zwycięstwo idei pantureckiej, ale także duży sukces dla samej Turcji, która stałaby się - kosztem Iranu i Rosji - kluczowym graczem na Kaukazie.
Iran mówi "nie"
Władze w Teheranie opowiadają się za zachowaniem status quo oraz z niepokojem przyglądają się agresywnym posunięciom prezydenta Alijewa. Jeszcze przed wybuchem walk we wrześniu 2023 r., Iran ostrzegał Azerów, że jest przeciwny idei korytarza i zmianom terytorialnym na Kaukazie (Irańczycy nie protestowali, gdy Azerowie zajmowali Górski Karabach, gdyż Teheran uznaje go za integralną część Azerbejdżanu).
Irańczycy postrzegają korytarz Zangezur jako zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa narodowego. Teheran uważa, że jego stworzenie mogłoby przechylić układ sił na Kaukazie na rzecz państw wrogich Iranowi. Od lat Teheran podejrzliwie przygląda się bliskim stosunkom Baku z Tel Awiwem, np. oskarżając Azerów o pomoc przy izraelskich operacjach wywiadowczych wymierzonych w Iran. Ponadto - jak wskazał sam prezydent Ebrahim Raisi - Iran obawia się, że korytarz mógłby być wykorzystany do wzmocnienia roli NATO w regionie.
CZYTAJ TEŻ: Długie ramię Moskwy. Rosyjskie imperium w Afryce
Poza tym Iran ma własne plany co do prowincji Sjunik, przez którą korytarz miałby przebiegać. Iran inwestuje w lokalną infrastrukturę, planując włączyć ją do połączenia lądowego w ramach powstającego właśnie Międzynarodowego Korytarza Transportowego Północ-Południe (Rosja-Iran-Indie).
W sprawie Zangezur, Irańczycy demonstrują swoje poparcie dla Armenii na różne sposoby. W zeszłym roku otworzono irański konsulat w prowincji Sjunik, a Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej przeprowadził duże manewry wojskowe przy granicy z Azerbejdżanem, ćwicząc m.in. przekroczenie granicznej rzeki Araks.
Teheran jest jednak skłonny do pewnych kompromisów. Irańczycy proponują utworzenie tzw. korytarza Araz, który połączyłby Nachiczewańską Republikę Autonomiczną z resztą Azerbejdżanu przez terytorium Iranu (Korytarz biegłby równolegle do granicy armeńsko-irańskiej).
Baku wykazuje co prawda pewne zainteresowanie irańskim pomysłem, jednak to może być tylko taktyczny "wybieg". Dobra mina do złej gry. Wojna na Ukrainie oraz słabość Rosji sprawiają, że dawno nie istniały na Kaukazie aż tak dogodne warunki do dużych zmian politycznych.
Zraniony niedźwiedź
Pozycja Rosji na Kaukazie słabła od lat. Już II wojna o Górski Karabach (2020 r.) była interpretowana przez niektórych komentatorów jako porażka Rosji. Teraz nie ma już żadnych wątpliwości. Rosja jest pochłonięta wojną na Ukrainie i nie ma wolnych zasobów, które pozwoliłyby jej zaangażować się w konflikt na Kaukazie.
Mimo że Rosja przez lata utrzymywała bliskie stosunki z Armenią, a oba kraje są członkami Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, to - paradoksalnie - w interesie Moskwy nie leży angażowanie się, po stronie Armenii, w konflikt o korytarz Zangezur.
W ostatnich miesiącach Armenia próbuje bowiem zrewidować swoją politykę zagraniczną, odciąć się od Moskwy i bliżej związać z Zachodem. Nawet sam premier Nikol Paszynian, jeszcze przed wybuchem wrześniowych walk o Górski Karabach, wprost przyznał: - Armenia popełniła strategiczny błąd, polegając w kwestii bezpieczeństwa kraju wyłącznie na Rosji.
Obecnie w interesie Rosji leży jak najszybsze pozbycie się Paszyniana i zainstalowanie w Erywaniu władz prorosyjskich. Wybuch walk o korytarz Zangezur i porażka Armenii byłyby zatem Rosji na rękę - porażka doprowadziłaby bowiem z pewnością do upadku rządu Paszyniana.
Gra o Kaukaz
Świat nie lubi próżni. Azerbejdżan i Turcja momentalnie wykorzystały słabnącą pozycję Rosji na Kaukazie, aby zmienić układ sił na swoją korzyść. W ciągu 3 lat (2020-2023), Azerowie odnieśli zdecydowane zwycięstwo, zajmując cały Górski Karabach. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia, a prezydenci Alijew i Erdogan już obrali sobie nowy cel - właśnie korytarz Zangezur.
Konfrontacyjna polityka Azerów załamała wpływy Rosji na Kaukazie, jednak - paradoksalnie - w interesie Moskwy nie leży obecnie zwiększenie wsparcia dla Armenii. Wręcz przeciwnie, Rosja liczy że Azerowie faktycznie spróbują "wyszarpać" korytarz Zangezur. Porażka w tej wojnie stanowiłaby koniec rządów Paszyniana, a Moskwa mogłaby zainstalować prorosyjski rząd w Erywaniu.
Kolejne podboje Azerów oraz upadek wpływów Moskwy na Kaukazie, sprawił jednak, że do gry włączył się gracz, który dotychczas pozostawał na uboczu: Iran. Teheran twierdzi, że zmiany terytorialne na Kaukazie są jego czerwoną linią i nie pozwoli na stworzenie korytarza Zangezur.
Ryzyko konfrontacji z Iranem studzi zapędy Baku, jednak nie wiadomo na jak długo. Obecne warunki geopolityczne są dla Azerów bardzo korzystne, a konfrontacyjna polityka Baku jest popierana przez prezydenta Erdogana, który upatruje w korytarzu Zangezur "pantureckiego mostu lądowego" łączącego Ankarę z Azją Centralną. Azerowie mogą mieć nadzieję, że dzięki tureckiemu poparciu uda im się w końcu złagodzić stanowisko Teheranu, który w końcu bardzo korzysta na współpracy gospodarczej z Ankarą.
Ruchy Azerbejdżanu muszą być jednak szybkie i zdecydowane. Armenia nie wierzy już bowiem w rosyjskie gwarancje i będzie chciała jak najszybciej "odwrócić sojusze" i blisko związać się z Zachodem - w szczególności z Francją i USA. Władze Armenii starają się też zyskać na czasie, mamiąc Azerbejdżan propozycjami pokojowymi. W tym czasie Armenia dozbraja się. 23 października Francja ogłosiła sprzedaż Armenii systemów obrony przeciwlotniczej. Francuzi mają pomóc też w szkoleniu i reformie armeńskich sił zbrojnych. Wkrótce należy spodziewać się kolejnych takich umów.
Im bardziej Armenia będzie zbliżała się do Zachodu tym trudniejsze w realizacji będą azerskie plany utworzenia korytarza Zangezur. Nic też dziwnego, że Antony Blinken - kreśląc potencjalny moment azerskiej agresji - wskazał, że atak może nastąpić jeszcze w tym roku.
Tomasz Rydelek dla Wirtualnej Polski