Wojna w IzraeluKolumny czołgów gotowe do natarcia. Będzie piekło na Bliskim Wschodzie

Kolumny czołgów gotowe do natarcia. Będzie piekło na Bliskim Wschodzie

Po dwóch tygodniach ciężkich nalotów armia izraelska, Cahal, przygotowuje się do lądowej operacji w Strefie Gazy. Przywódcy Izraela mówią o tygodniach, a nawet miesiącach walk. Palestyńczycy zapowiadają twardy opór. Obie strony przygotowują przyszłe pole bitwy, mając nadzieję, że to wróg spłynie krwią.

Zgrupowanie izraelskich pojazdów opancerzonych w pobliżu granicy ze Strefą Gazy
Zgrupowanie izraelskich pojazdów opancerzonych w pobliżu granicy ze Strefą Gazy
Źródło zdjęć: © PAP | HANNIBAL HANSCHKE
Jarosław Kociszewski

Od 7 października - wybuchu wojny i morderczego ataku palestyńskich frakcji pod wodzą Hamasu na Izrael - na Strefę Gazy spadły tysiące ton bomb lotniczych.

Izrael za cel stawia sobie zniszczenie zbrojnych frakcji w nadmorskiej enklawie. Chce to zrobić na tyle, aby przez kolejne dekady nie były w stanie zagrozić państwu żydowskiemu ani ostrzałem rakietowym, ani tym bardziej rzezią, która pierwszego dnia wojny kosztowała życie ponad 1400 Izraelczyków, w większości cywili.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Północna Gaza zamieniona w gigantyczny bunkier

Izraelskie samoloty F-16 i F-15 ważącymi tonę, precyzyjnymi bombami JDAM, burzą budynek za budynkiem, obracając w perzynę całe kwartały domów, głównie w północnej części Strefy Gazy.

Niszczone są wszelkie rozpoznane cele związane z palestyńskimi organizacjami uczestniczącymi w wojnie. Są to zarówno cele wojskowe, zakłady produkujące broń i magazyny, centra dowodzenia, podziemne tunele czy stanowiska ogniowe, ale także infrastruktura finansowa i cywilna wspierająca Hamas. Drony i śmigłowce polują na konkretnych liderów cywilnych i militarnych struktur tych organizacji.

Palestyńczycy nie są w stanie zatrzymać nalotów, posiadając jedynie nieliczne, a więc bardzo cenne, ręczne rakiety przeciwlotnicze. Spodziewając się ataku lądowego, ograniczyli nawet ostrzał izraelskich miast, aby ponownie go zintensyfikować, gdy Cahal wkroczy do enklawy.

Od początku wojny Palestyńczycy wystrzeli 8-9 tys. pocisków, które dawno już nie są rakietami chałupniczej roboty. W większości rzeczywiście są produkowane w Strefie Gazy, ale w oparciu o rozwiązania technologiczne i z wykorzystaniem zaawansowanych części przemycanych z zewnątrz. Izrael o te dostawy oskarża Iran i Koreę Północną.

Palestyńczycy często wystrzeliwują po kilkadziesiąt, niekiedy ponad 100 rakiet równocześnie, dzięki czemu pojedyncze pociski przedzierają się przez Żelazną Kopułę, system obrony powietrznej, nawet gdy - jak twierdzą Izraelczycy - system ten potrafi przechwycić 9 nad 10 rakiet.

Losy wojny rozstrzygną się jednak w wąskich zaułkach północnej Gazy, gdzie - według wywiadu izraelskiego - całe dzielnice zostały zmienione w twierdze z umocnionymi i połączonymi tunelami punktami oporu. Co więcej, teren zapewne jest zaminowany, a historia tego rodzaju konfliktów pokazuje, że całe budynki niekiedy zamieniane są w gigantyczne pułapki naszpikowane materiałami wybuchowymi.

Z dużym prawdopodobieństwem na atakujących czekają tam tysiące uzbrojonych obrońców z Hamasu, Dżihadu Islamskiego i innych organizacji, których liczba szacowana jest na 40 do nawet 70 tys. Palestyńczycy wyposażeni są nie tylko w broń lekką czy snajperską, ale także w kierowane pociski przeciwpancerne Kornet. Izraelczycy odkryli niedawno, że do Hamasu trafiły najnowocześniejsze, irańskie pociski rakietowe wyprodukowane specjalnie w celu niszczenia wozów Cahalu.

Walki będą długie i ciężkie

Zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa, Izraelczycy starają się zawczasu przygotować pole bitwy na tyle, na ile jest to możliwe z powietrza. Ich sposób prowadzenia wojny zakłada zepchnięcie i okrążenie wroga przez piechotę i czołgi na stosunkowo niewielkim, określonym obszarze, tzw. killi box, a następnie rozbicie go z użyciem lotnictwa i artylerii.

W tym przypadku będzie to miasto Gaza i miejscowości położone na północ i wschód od niego. Z tego powodu Izraelczycy usiłują przekonać ludność cywilną do opuszczenia północnej części Strefy Gazy. Dzięki temu pozbawiliby Hamas żywych tarcz, których śmierć wywoła wzburzenie na świecie i spowoduje wzrost presji na rząd w Jerozolimie.

Od początku wojny Izraelczycy zmobilizowali ok. 360 tys. rezerwistów, dzięki czemu siły Cahalu zapewne przekroczyły obecnie pół miliona żołnierzy. Znaczna część tych wojsk strzeże granicy z Libanem na północy i działa na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Z przyczyn oczywistych Cahal nie ujawnia, jakich sił zamierza użyć w Strefie Gazy, choć bez wątpienia posiadać będzie przewagę liczebną nad Palestyńczykami. Co więcej, w walkach na pewno użyte zostaną przede wszystkim bataliony ciężkich czołgów Merkawa Mk. 4, wyposażonych w pancerz aktywny Trophy, mający za zadanie zestrzeliwać nadlatujące pociski.

Ciężar walk tradycyjnie spadnie na brygady piechoty zmotoryzowanej wspieranej przez korpus artyleryjski. Pierwszy raz w walkach wokół Strefy Gazy Izraelczycy używają nie tylko zmodernizowanych armatohaubic samobieżnych M-109 kalibru 155 mm, ale także artylerii rakietowej.

Na czele nacierających wojsk zapewne pojawią się opancerzone, a niekiedy zdalne sterowane buldożery, których zadaniem jest tworzenie bezpiecznych szlaków komunikacyjnych, co często wymaga burzenia budynków i zrywania nawierzchni ulic, w której ukrywane są bomby.

Patrząc na wcześniejsze walki w Strefie Gazy, można się spodziewać, że w pierwszej fazie kampanii lądowej Izraelczycy zajmą otwarte obszary na północy i wschodzie enklawy oraz będą chcieli w jednym czy w dwóch miejscach przebić się do Morza Śródziemnego, dzieląc palestyńskie terytorium na dwie lub trzy części.

Dopiero wtedy zdecydują się zaatakować osłabione nalotami, ufortyfikowane dzielnice miast. Pomimo przewagi liczbowej, w powietrzu, ciężkiego sprzętu i najnowocześniejszych technologii, Cahal nie zrealizuje postawionego przed nim zadania, którym jest fizyczne zniszczenie Hamasu, bez krwawych walk w terenie zabudowanym. Mimo tego dowódcy izraelscy zaapelowali już do polityków, aby ci nie nakazali im wyjść z Gazy, zanim cel zostanie osiągnięty.

To podejście oznacza długie, ciężkie walki, wielkie straty po obu stronach, a przede wszystkim ogromne cierpienia ponad 2,2 mln cywili, którzy nie zdołają opuścić strefy walk lub skazani będą na wielomiesięczną wegetację i uzależnienie od pomocy humanitarnej na południu Strefy Gazy.

Jarosław Kociszewski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w izraeluhamasdrony bojowe
Wybrane dla Ciebie