Uczestnicy festiwalu uciekający przed terrorystami© YouTube

Ocaleli z masakry na festiwalu w Izraelu. Sekundy zdecydowały o życiu lub śmierci

"To cud, że przeżyliśmy. Nadal nie mogę pojąć, co się stało. Dziś uczestniczyłem w pogrzebie zamordowanego przyjaciela. Pomyślałem, że to ja mogłem leżeć w trumnie". Wirtualna Polska dotarła do ocalałych z masakry na festiwalu muzycznym w Izraelu.

  • Michal Ohana została postrzelona. Gdy próbowali z chłopakiem odjechać, zobaczyli terrorystów i ciała leżące wzdłuż drogi. Schowali się pod czołgiem.
  • Gal Bukshpan leżał w piasku, by zamachowcy go nie zauważyli. Jego szwagier uratował się, smarując twarz krwią i udając przez pięć godzin martwego.
  • Arik Nani świętował tego dnia 26. urodziny. Uciekał przed wydmy sześć godzin wśród strzałów. Teraz chodzi na pogrzeby przyjaciół, którzy nie zdołali uciec.
  • W sobotę terroryści Hamasu dokonali masakry na festiwalu muzycznym w pobliżu kibucu Re’im. Zginęło co najmniej 260 osób. Wśród ciał zabitych gwałcono kobiety, porwano setki osób. Wirtualna Polska dotarła do ocalałych.
  • Wojsko izraelskie ruszyło z odwetem za atak Hamasu. Wcześniej ogłoszono całkowitą blokadę Strefy Gazy. Odcięto dostawy wody, jedzenia, paliwa i prądu. Trwają bombardowania.

Raz. Prosty plan

Godzina 5.30.

Pierwsze promienie słońca rozpalają niebo nad pustynią Negew. Raz Gaster, producent i menedżer, jest podekscytowany. Właśnie dojechał na miejsce, w którym zaczął się festiwal muzyczny Tribe of Nova.

Gaster od tygodni namawiał przyjaciół, żeby wpadli na imprezę. Będzie naprawdę wyjątkowa. Festiwal od ponad 20 lat odbywał się w Brazylii i wyrobił sobie markę najbardziej kultowego wydarzenia w psychodelicznym nurcie. W Izraelu organizowano je po raz pierwszy, co traktowano jako prestiż i duży sukces.

Około 4 tys. imprezowiczów. Na dwóch scenach na pustyni zagrają artyści z całego świata. W tym didżeje, którymi się opiekuje Raz.

- Miałem prosty plan. Chciałem cieszyć się chwilą. Przetańczyć cały dzień, dobrze się bawić z przyjaciółmi i wspierać moich artystów – mówi Wirtualnej Polsce Gaster.

Dopiero po masakrze organizatorzy przyznają, że dwa dni przed imprezą zmienili miejsce. Padło na pole za kibucem Re'im. Około 5 kilometrów od granicy ze Strefą Gazy. Uczestnicy o lokalizacji wydarzenia dowiadują się dwie godziny przed rozpoczęciem.

Pustkowie, bez schronów i zabezpieczeń.

Dochodzi szósta. Zabawa trwa w najlepsze. Wszystko idzie według planu.

Za kilkanaście minut Raz Gaster będzie pędził przez pustynię blisko 200 km/h, uciekając przed pociskami. A festiwal Tribe of Nova zostanie zapamiętany jako największa masakra cywilów w historii Izraela.

Raz Gaster
Raz Gaster© Facebook

Michal Ohana. Pierwsze rakiety

27-letnia Michal Ohana chciała tylko spędzić czas z przyjaciółmi. Na stałe mieszka w Portugalii, dopiero wróciła do Izraela. Ktoś rzucił: "Jedziemy na pustynię, na festiwal?".

Z Jerozolimy do najbliższej miejscowości – kibuca Re'im – półtorej godziny jazdy. Zrywają się w środku nocy i o trzeciej docierają na miejsce. Pustynia, setki samochodów, tłum ludzi (według organizatorów ponad trzy tysiące osób) i zabawa na całego.

Michal, ubrana w różową koszulę w kwiaty i czarny top, kręci telefonem zadowolonych dwudziesto-, trzydziestolatków. Tańczą, rozmawiają. Michal uśmiecha się do kamery, w ręku trzyma drinka. Obok jej chłopak i paczka przyjaciół.

Magiczny wschód słońca. Na scenie DJ Artifax.

Nagle muzyka cichnie. Wyją syreny. Nad głowami tańczących przelatują pierwsze rakiety. Chwilę później, gdzieś w oddali, tępe dźwięki eksplozji. Michal i jej chłopak, tak jak inni, zaczynają biec. Samochód. Korek przy wyjeździe. Seria z karabinu, tym razem bardzo blisko. Panika i płacz.

Wysiadają z auta, uciekają pieszo. Chaos. Ludzie biegają w różnych kierunkach.

Terroryści z Hamasu sforsowali płot zabezpieczający granicę. Nadciągają białymi pick-upami i motocyklami. Uzbrojeni w kałasznikowy i granatniki otaczają zdezorientowany tłum. Strzelają z kilku stron.

Ktoś obok nagle pada.

Wokół niego na pustynnej ziemi rozlewa się plama krwi.

Michal Ohana z maleńkim bratankiem
Michal Ohana z maleńkim bratankiem© Archiwum prywatne

Gal. Dzień ostateczny

- W naszym przypadku po pierwszych pociskach nie było jeszcze panicznego strachu. Izrael żyje w cieniu wojny od lat, przywykliśmy do różnych obrazów. Pomyślałem, że to "tylko" atak rakietowy – mówi Gal Bukshpan.

Bujne ciemne włosy, szerokie brwi, pewny głos. Nie tak dawno służył w armii, teraz zajmuje się energią odnawialną. Na festiwal muzyczny na pustyni Negew przyjechał z Tel Awiwu z trójką przyjaciół.

Gal Bukshpan
Gal Bukshpan© Facebook

Gal rekonstruuje wydarzenia z sobotniego poranka:

- Na otwartej przestrzeni rakietowej spędzamy jakieś 40 minut. Powtarzamy sobie: tylko spokojnie, bez paniki.

Nie wiemy wówczas, że terroryści zajęli już wszystkie drogi. Moja dziewczyna wysyła zdjęcia – ludzie z bronią na białych pick-upach. Rozchodzą się wieści o ataku terrorystów. Słyszymy pierwsze strzały. Policja wskazuje trasę przez pustynię, na której w mgnieniu oka tworzy się korek na 300-400 samochodów. Nagle najbardziej wysunięte auto zawraca.

Uświadamiamy sobie, że nie ma drogi ucieczki. Uciekamy pieszo. Coraz głośniejsze wystrzały.

Dwadzieścia minut sprintu bez chwili odpoczynku. Kątem oka widzisz, jak upada trafiony człowiek. Nie ma czasu. Działasz jak automat. W głowie szaleństwo. Uświadamiasz sobie, że ze twoimi plecami trwa masakra. Terroryści strzelają do nas jak do kaczek. Gwałcą. Porywają.

Uciekając w panice, łatwo jest się zgubić, ale trzymamy się razem. Marsz przez pustynię. Później znów widzimy białe jeepy z terrorystami, więc błyskawicznie padamy na ziemię.

Helikoptery nad głowami. Odgłos wybuchających bomb. W oddali ogień. Leżę na piasku i myślę, że właśnie tak musi wyglądać Armagedon. Dzień Ostateczny – opowiada Gal Bukshpan.

Po trzech i pół godzinach marszu spotykają policjanta, który wskazuje im drogę. Niedaleko jest osiedle. Jakiś mężczyzna mówi, że mogą wsiąść do pick-upa. Zabierze ich w bezpieczne miejsce.

Już wiedzą: przeżyli.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wyrżnęli, kogo mogli

Raz Gaster.

Pustynia. Na liczniku blisko 200 km/h. Instynkt każe jechać, nawet jeśli obok spadają pociski.

Raz dociera do willi położonej 30 kilometrów od festiwalu. Zaczyna dostawać SMS-y: "Po prostu wyrżnęli, kogo mogli".

- Zaatakowali całe południe Izraela. Wszystkie wioski, miasta, bazy wojskowe, obiekty cywilne. Wszystko splądrowane. Rozstrzeliwali ludzi, chodząc od domu do domu. Dzieci, kobiety, starców. Było im wszystko jedno, kogo zabijają - opowiada Gaster.

Po dotarciu do wilii wraz z innymi organizatorami postanawia utworzyć małe "centrum dowodzenia". Przeszukują sieć, oglądają filmy z miejsca masakry. Próbują zidentyfikować jak najwięcej osób. Dopiero po jakimś czasie Raz uświadomi sobie, z jakim złem się zetknęli.

Zda sobie sprawę, że wielu uczestników festiwalu zginęło od strzału w plecy.

Że innych zamordowano z najbliższej odległości.

Kobiety gwałcono.

W willi trwa burza mózgów. Co jeszcze zrobić, by pomóc? Raz i organizatorzy są już bezpieczni. Ale setki ludzi właśnie walczą o życie.

Michal wie swoje: umrze

Michal i jej chłopak biegną przez pustynię, szukając schronienia.

Wpadają do medycznej przyczepy. Jest mała i ciasna. Wewnątrz około dziesięciu osób. Ścisk. Większość ma rany postrzałowe, krwawi. Na chwilę zapada cisza. Policjantka, która schroniła się wewnątrz, krzyczy: "Jeśli chcecie żyć, uciekajcie!".

Znowu sprint, tym razem w kierunku szosy. Michal widzi z daleka białe pick-upy. Terroryści blokują drogę. Ostrzeliwują samochody, które próbowały się wydostać z tego piekła. Wzdłuż drogi leżą ciała.

Nagle Michal dostrzega izraelski czołg. Wyłączony silnik, ani śladu żołnierzy. Chowają się pod gąsienicami.

Po chwili Michal czuje, jak coś rozrywa jej udo. Rana odłamkowa na wysokości pępka, coraz więcej krwi. Paniczny strach. Chłopak powtarza Michal, że izraelskie wojsko przybędzie z odsieczą, ale ona wie swoje: umrze na tej pustyni.

Siedem godzin będą leżeć pod czołgiem, czekając na ewakuację.

Wojskowi oczyszczą drogę z terrorystów. Michal i jej chłopak trafią na jeden z ich pojazdów.

Ostatnie wspomnienie: wojskowi otwierają tylne drzwi, wjeżdżają nosze. Na nich bezwładne ciało, poszarzała twarz.

Nie każdy miał tyle szczęścia co Michal.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Arik. "To mógł być mój pogrzeb"

Ocalali od kilku dni zadają sobie pytania, na które nie znajdują na razie odpowiedzi.

Ile osób zostało porwanych przez terrorystów?

Władze Izraela podają, że to 100 osób w całym kraju. Jednak w rzeczywistości zakładników możne być znacznie więcej. Organizatorzy nie mogą się skontaktować z prawie 600. uczestnikami imprezy.

Kiedy walki wzdłuż granicy trochę ucichły, a Izrael odzyskał kontrolę nad wszystkimi terytoriami, agencja ratownicza ZAKA wyruszyła na pustynię. Na terenie festiwalu odnaleziono 260 ciał.

Niewykluczone, że ich także jest więcej.

Wolontariusze nadal przeczesują pustynię.

Arik Nani
Arik Nani© Facebook

– Wszyscy teraz nazywają mnie bohaterem albo ocalałym. A ja wciąż nie mogę zrozumieć, gdzie jestem i co się ze mną stało – mówi Arik Nani. W dzień masakry obchodził 26. urodziny w towarzystwie najlepszego przyjaciela.

Od razu zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Nad głową latały granaty, świszczały kule. Ludzie krzyczeli w panice. Schronienia brak. Byli w najgorszym możliwym położeniu – na otwartym polu.

Arik przez sześć godzin przedzierał się przez wydmy pustyni Negew, ciągłe słysząc strzały za plecami. Zanim znalazł się w bezpiecznym miejscu, pokonał 15 kilometrów. Wtedy dowiedział się o zabójstwach całych rodzin, porwaniach, gwałtach.

Kilka dni po masakrze Arik czuje się, jakby zamordowano członków jego rodziny.

– Jesteśmy pokojową społecznością. Parę dni temu byliśmy tacy szczęśliwi, a dziś uczestniczyłem w pogrzebie bliskiego przyjaciela, zamordowanego przez terrorystów. Rozpaczałem i nagłe zrozumiałem, że przecież to mógł być mój pogrzeb. Nie wiem, jak to ogarnąć umysłem. Jestem wdzięczny, że żyję i jednocześnie zdruzgotany – kończy Arik.

Pięć godzin udawał nieżywego

Gal Bukshpan pojedzie niedługo do szpitala, żeby odwiedzić męża siostry. Spotkali się na festiwalu, mają nawet wspólne zdjęcie.

Szwagra Gala postrzelono go w nogę. Nie był w stanie biec. Przeżył, smarując twarz krwią i przez pięć godzin udając martwego. Terroryści myśleli, że go zastrzelili.

Gal Bukshpan (z prawej) ze szagrem . na festiwalu
Gal Bukshpan (z prawej) ze szagrem . na festiwalu© Archiwum prywatne

Gal zastanawia się, jak udało mu się przeżyć.

- Cud? Uśmiech losu? Obierasz jakiś kierunek ucieczki bez żadnych podstaw. Nie wiesz, czy właśnie się ratujesz, czy biegniesz wprost na terrorystów.

Gaster też ma świadomość, że minuty, a może nawet sekundy mogły zdecydować o jego losie.

- Czy czuję się winny, że ocalałem, a inni nie? Szczerze mówiąc, nie. Myślę o mojej rodzinie. O przyjaciołach i wszystkich, którzy teraz potrzebują naszej pomocy.

Gdy Michal wraca do poranka na pustyni, jej głos się załamuje. Właśnie była na pogrzebie przyjaciela. Ile jeszcze ją czeka? Po traumatycznych przeżyciach życie już nigdy nie będzie takie same.

Michal dochodzi do siebie po postrzale. Często myśli o ludziach, którzy zostali w medycznej furgonetce. Niektórzy byli ciężko ranni, bez szans na ucieczkę. Czy żyją? Są w niewoli? Te pytania nie dają Michal spokoju.

Jedyna pociecha to bratanek, który urodził się kilka dni przed masakrą.

Jej siostra jest po cięciu cesarskim.

Leży piętro wyżej w tym samym szpitalu.

Tatiana Kolesnychenko i Dariusz Faron są dziennikarzami Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
wojna w izraelumosadhamas