Rekordowy spadek emisji w Niemczech. Transformacja czy kryzys?

Mimo wyłączenia ostatnich elektrowni jądrowych w kraju emisje gazów cieplarnianych w Niemczech spadły w 2023 roku aż o 10 proc. W jakim stopniu odpowiada za to świadoma transformacja kraju, a w jakim kryzys? - pisze dla Wirtualnej Polski Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu".

Zlikwidowana elektrownia jądrowa Gundremmingen, położona w pobliżu rzeki Dunaj, w powiecie Günzburg w Bawarii. Była to niegdyś najpotężniejsza elektrownia jądrowa w Niemczech. Wszystkie jednostki są wyłączone
Zlikwidowana elektrownia jądrowa Gundremmingen, położona w pobliżu rzeki Dunaj, w powiecie Günzburg w Bawarii. Była to niegdyś najpotężniejsza elektrownia jądrowa w Niemczech. Wszystkie jednostki są wyłączone
Źródło zdjęć: © Getty Images | Frank Herrmann

21.04.2024 13:28

Gdy największa gospodarka w Europie zaczęła odchodzić od energetyki jądrowej, wiele osób łapało się za głowę. Sceptycy sugerowali, że odnawialne źródła energii nie będą w stanie zastąpić elektrowni jądrowych. Bo z jednej strony są niestabilne (dają prąd, gdy wieje lub świeci słońce, a nie cały czas), a z drugiej nie są tak efektywne (mają niższy poziom wykorzystania zainstalowanych mocy).

Rekordowy spadek emisji w Niemczech

Ostatnie trzy elektrownie jądrowe w Niemczech zamknięto w połowie kwietnia 2023 roku. Ale nasz zachodni sąsiad zaliczy poprzedni rok do historycznego nie tylko z tego powodu. W żadnym innym roku emisje gazów cieplarnianych w zjednoczonych Niemczech nie spadły bowiem tak znacząco.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak informuje "Der Spiegel", spadek w 2023 roku wyniósł 673 miliony ton gazów cieplarnianych. Czyli rekordowe 10 proc. i 76 milionów ton więcej niż w 2022 roku. Raport na ten temat opublikowała niedawno Federalna Agencja Środowiska (UBA).

Z kolei nieco wcześniej organizacja pozarządowa Agora Energiewende poinformowała, że w 2023 roku emisje CO2 w Niemczech były na poziomie ostatnio odnotowanym aż 70 lat temu.

Organizacja wskazała, że poprzedni rok przyniósł też największy w historii przyrost mocy w energetyce słonecznej. Było to 14,4 gigawatów (GW), czyli aż o 6,2 GW więcej niż w rekordowym do tej pory 2012 roku. Dlatego mimo mniejszej ilości godzin słonecznych, prądu z fotowoltaiki wytworzono więcej.

Wszystkie odnawialne źródła energii dostarczyły zaś Niemcom ponad połowę prądu. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy właśnie w 2023 roku.

Niemcy na dobrej ścieżce

Zgodnie z ustawą o ochronie klimatu, do końca dekady emisje w Niemczech mają spaść co najmniej o 65 proc. względem 1990 roku. Z kolei do 2045 roku kraj ten powinien stać się neutralny klimatycznie, czyli nie emitować więcej gazów cieplarnianych, niż jest w stanie pochłonąć (dzięki naturze i przyszłym technologiom, które dopiero są rozwijane).

Przygotowany przez UBA raport zawiera także prognozy emisji gazów cieplarnianych na lata 2024-2030. Wynika z niego, że na koniec dekady emisje będą niższe o 64 proc. "Oznacza to, że niemiecki cel klimatyczny na 2030 roku jest w zasięgu ręki" - odnotowuje "Der Spiegel".

Postęp jest o tyle znaczący, że jeszcze rok temu zakładano spadek na poziomie 57 proc., a jeszcze wcześniej - na poziomie 49 proc. Choć do 2030 roku coraz bliżej, coraz bliżej jest też jednak osiągnięcie wyznaczonych celów, które kilka lat temu wydawały się mało prawdopodobne. To pokazuje jedno: transformacja energetyczna w Niemczech wyraźnie przyspieszyła.

- Po raz pierwszy w historii liczby pokazują: Niemcy są na dobrej drodze. Jeśli utrzymamy kurs, osiągniemy nasze cele klimatyczne na 2030 rok - zapewnił Robert Habeck z Zielonych, minister gospodarki i polityki klimatycznej.

Sukces polityki czy efekt kryzysu?

Co jednak odpowiada za tak duży spadek emisji? Świadoma polityka niemieckiego rządu czy też konsekwencje kryzysu klimatycznego?

Z takim pytaniem do Habecka zwróciła się redakcja agencji Reutera. Minister odpowiedział wymijająco, wskazując jedynie, że 2023 był rokiem wyjątkowym, w którym rząd spodziewał się "całkowitego ożywienia gospodarczego".

Agora Energiewende przedstawiła więcej konkretów. Z wyliczeń organizacji wynika, że trwałe działania (będące efektem m.in. rozwoju OZE) odpowiadały za 15 proc. spadku emisji. Efekt krótkoterminowy przypisano zaś około połowie odnotowanej redukcji. Związane było to m.in. z osłabieniem niemieckiego przemysłu, w tym załamania w produkcji w przemyśle energochłonnym. "Największa gospodarka Europy skurczyła się w zeszłym roku o 0,3 proc. z powodu wysokich cen energii i słabego popytu zagranicznego na jej eksport" - zauważył Reuters.

Spadek mimo wzrostu

Z kolei Bloomberg odnotowuje, że Niemcy wciąż zamierzają wycofać się z węgla już do 2030 roku, a więc osiem lat wcześniej, niż zakładały to poprzednie plany.

Do tego Berlin chce ograniczać emisje i wycofywać elektrownie węglowe przy jednoczesnym powrocie do stałego wzrostu gospodarczego. "Prognoza jest szczególnie zaskakująca, ponieważ rząd twierdzi, że może obniżyć emisje, nawet jeśli gospodarka będzie stale rosnąć" - pisze Bloomberg.

Żeby osiągnąć cele klimatyczne, Niemcy muszą jednak przyspieszyć działania w kilku kluczowych sektorach. Wyzwaniem są przede wszystkim transport i budownictwo. W obu tych gałęziach przyjęte poziomy redukcji na ten moment są nierealne. Niemiecki rząd liczy jednak, że niezrealizowane cele w jednych sektorach wyrównają cele osiągnięte z nawiązką w innych gałęziach gospodarki.

- Kalkulacja, że ​​inne sektory zrekompensują niedociągnięcia w problematycznych obszarach transportu i budownictwa, niesie ze sobą znaczne ryzyko - ocenił Simon Müller, dyrektor Agora Energiewende.

Niemcy ofiarą Niemiec

Największy utrudnieniem dla realizacji polityki klimatycznej Niemiec są same Niemcy. W ostatnich miesiącach rząd wycofał się z ważnych postanowień na poziomie krajowym i europejskim, a czasami wręcz je torpedował. Dzieje się tak, gdyż rząd ulega tak protestom społecznym, napędzanym przez rosnących w siłę populistów, jak i lobbingowi ze strony branży motoryzacyjnej czy rolniczej.

Niemieckie władze przesunęły na przykład w czasie wejście zakazu dotyczącego stosowania kotłów na paliwa kopalne do ogrzewania budynków. W Europie wciąż próbuje się zaś doprowadzić do wycofania zakazu sprzedaży nowych samochodów z silnikiem spalinowym, który ma wejść w życie w 2035 roku.

Warto mieć jednak na uwadze, że koalicja jest w tych działaniach mocno podzielona. Rząd niemiecki składa się z trzech partii, a tylko jedna z nich - najmniejsze, probiznesowe FDP - sprzeciwia się ambitniejszym politykom klimatycznym. Często swoje "weto" stawia tuż przed ważnymi głosowaniami w kraju i UE. I to wystarczy, by utrudnić działania zarówno samych Niemiec, jak i całej Wspólnoty.

Mimo trudnej sytuacji gospodarczej, społecznej i politycznej, OZE wdrażane są jednak w rekordowym tempie, a emisje gazów cieplarnianych spadają. Gdyby Niemcy nie zamykały elektrowni jądrowych, spadki mogłyby być jeszcze bardziej znaczące. Jak jednak widać, są one możliwe także i przy odchodzeniu od atomu.

Dopiero najbliższe lata pokażą jednak, czy mogą to być spadki trwałe i na odpowiednim poziomie, a do tego osiągane bez widma recesji.

Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu"

Źródło artykułu:Dziennikarz dla Klimatu
ocieplenie klimatuemisja gazówniemcy
Zobacz także
Komentarze (513)