Rząd "zadaniowców" i "zderzaków". Tak będą działać ministrowie rotacyjni
Donald Tusk podczas poufnych spotkań z politykami swojej partii ma powtarzać: - Nie przywiązujcie się do stanowisk. To oznacza, że rząd przyszłego premiera będzie rządem "zadaniowców". - Ministrowie będą rotacyjni - żartują rozmówcy z Koalicji Obywatelskiej.
24.11.2023 | aktual.: 25.11.2023 10:36
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- To nowy rodzaj rządu "zderzaków". Każdy może zostać szybko wymieniony, będzie duża rotacja na ministerialnych fotelach. Zrobisz zadanie - odchodzisz - przychodzi ktoś nowy, z nową robotą do wykonania. Czasem to będzie czarna robota, niewdzięczna i trudna - opisuje ten mechanizm jeden z naszych rozmówców z Koalicji Obywatelskiej.
Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, do pierwszych zmian w składzie rządu może dojść już w okolicach wyborów do europarlamentu. A to by oznaczało, że niektórzy ministrowie popracują ledwie kilka miesięcy.
Dlatego też politycy nowej większości parlamentarnej (Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy) nie do końca rozumieją ekscytowanie się w mediach kolejnymi nazwiskami na ministerialnej giełdzie.
Zainteresowanie składem nowego rządu Donalda Tuska - który zostanie zaprezentowany w grudniu - będzie jednak bardzo duże. To całkowicie zrozumiałe. I nie dotyczy to wyłącznie mediów, ale przede wszystkim obywateli.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poznamy bowiem nazwiska ministrów, którzy w pierwszej kolejności zajmą się audytem działań poprzedników z PiS, "sprzątaniem" po ministrach rządu Morawieckiego, a po tym - rozliczeniami i pierwszym etapem wdrażania programu nowej koalicji.
- Nazwiska do poszczególnych ministerstw są przede wszystkim dobierane właśnie z tego klucza. Pracę w nowym rządzie zaczną ludzie dynamiczni, głodni, przebojowi, z charyzmą. Nie bojący się wejść z buta do tej stajni Augiasza - tłumaczy w rozmowie z Wirtualną Polską polityk nowej większości.
Pierwsza rekonstrukcja. Znamy termin
Za kilka miesięcy skład powołanego w grudniu rządu może się zmienić. I najpewniej tak będzie.
Po pierwsze: część z ministrów, którzy stery w rządzie obejmą lada dzień, za kilka miesięcy będzie mogło powiedzieć: misja wykonana. - I wtedy w miejsce takiej osoby do resortu przyjdzie nowa, z kolejnym zadaniem - relacjonuje nasz informator.
Po drugie: Donald Tusk jako premier będzie musiał porozumiewać się na bieżąco z koalicjantami z PSL, Polski 2050 i Lewicy. Każda z tych formacji ma upatrzone "swoje" ministerstwa, za które będzie chciała wziąć odpowiedzialność. Niekoniecznie na pierwszym etapie funkcjonowania rządu.
Stąd kuluarowe żarty o "rotacyjności" ministrów.
Przykładowo: już w grudniu Ministerstwem Edukacji może zacząć kierować polityczka Koalicji Obywatelskiej (mówi się o Barbarze Nowackiej), ale za rok stery w resorcie może objąć już przedstawicielka Nowej Lewicy.
Tak samo - jak słyszymy - może być z Ministerstwem Zdrowia (typowana jest posłana Izabela Leszczyna) czy z resortem rodziny i polityki społecznej (Agnieszka Dziemianowicz -Bąk, Marzena Okła-Drewnowicz z KO lub Katarzyna Kotula z Lewicy).
Ministrowie do PE?
Po trzecie: niektórzy z ministrów, którzy wejdą do rządu Tuska za kilka tygodni, już za nieco ponad pół roku prawdopodobnie wystartują w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nie jest to oczywiście przesądzone, ale spodziewane.
Jak mówi się w kuluarach, wśród kandydatów na europosłów mogą znaleźć się m.in. Borys Budka (przymierzany do Ministerstwa Aktywów Państwowych lub Ministerstwa Sprawiedliwości), Bartłomiej Sienkiewicz (również przymierzany do MAP lub resortu kultury, z zadaniem "uporządkowania sytuacji w mediach publicznych"), Sławomir Nitras (resort sportu), Adam Szłapka (spodziewany minister ds. UE) czy Tomasz Siemoniak (być może przyszły koordynator ds. służb).
Oczywiście nic w tej sprawie nie jest jeszcze przesądzone. Faktem jest jednak, że rozmówcy WP z wierchuszki Platformy spodziewają się, że pierwsza rekonstrukcja rządu Donalda Tuska zbiegnie się właśnie z wyborami do Parlamentu Europejskiego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szykowane powroty
Według informacji Wirtualnej Polski do rządu Tuska mogą wejść też osoby, które kandydowały z list Koalicji Obywatelskiej do Sejmu (tudzież z list Trzeciej Drogi), ale się nie dostały. Chodzi m.in. o doświadczonych parlamentarzystów, którzy w dodatku nie wywodzą się z KO, ale wspierali tę formację w ostatnich miesiącach czy latach.
Na stanowiska wiceministrów czy pełnomocników rządu mogą zostać powołani choćby byli posłowie Hanna Gill-Piątek, Paweł Poncyljusz czy Andrzej Rozenek oraz eksperci związani z Polską 2050, jak Łukasz Krasoń, typowany na pełnomocnika ds. osób z niepełnosprawnościami. Brane pod uwagę są także inne nazwiska - jak rzecznika PSL Miłosza Motyki, który również bez powodzenia kandydował do Sejmu.
Gill-Piątek, była posłanka Lewicy i Polski 2050 (oraz kandydatka KO z Łodzi), która w poprzedniej kadencji wykazała się największą aktywnością w zdobywaniu informacji z ministerstw po składaniu poselskich interpelacji i zapytań, może zająć się w rządzie Tuska mieszkalnictwem. Poncyljusz - jak słyszymy - mógłby pracować w którymś z resortów gospodarczych. Motyka mógłby związać się z resortem klimatu.
- Ministerstwa mieszkalnictwa, jak by chciała Lewica, nie powołamy, ale polityka mieszkaniowa będzie bardzo ważną działką w rządzie. Dobrze byłoby, gdyby zajmowała się nią osoba o lewicowej wrażliwości - przewidują nasze źródła z KO.
Według informacji WP do rządu Tuska w roli wiceministrów i pełnomocniczek ma wejść "reprezentatywne grono kobiet".
Jak przyznaje jeden z rozmówców: - Tusk nie chce mnożyć stanowisk w rządzie, przeciwnie. Ale nie chce też zostawiać kompetentnych i pracowitych ludzi na lodzie. Każdy, kto ma parcie i ambicje, może zostać zagospodarowany.
Każdy jednak będzie również pełnił funkcję "zderzaka" do wymiany. Wszyscy nasi rozmówcy z KO zdają sobie z tego sprawę. - Jak szef zaprosi mnie do rządu i podziękuje za pracę za rok czy dwa, nie będę urażony - przyznaje jeden z posłów typowanych do funkcji wiceministra. Jak dodaje z uśmiechem: - Do rządu należy wchodzić już spakowanym.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl