Rząd musi "zmieścić" ponad 100 miliardów. Ma 2 miesiące
Rząd zapisał w ustawie budżetowej, że deficyt na koniec roku wyniesie 240 mld zł. Ale do tej pory plan zrealizowano w nieco ponad połowie. Jak do końca roku rząd zamierza wydać 110 mld zł? Ekonomiści wskazują, że może skorzystać ze "sztuczek", które krytykowano w czasach rządu PiS.
19.11.2024 06:51
Jak wskazuje "Rzeczpospolita", po październiku deficyt w budżecie państwa wynosił ok 130 mld zł. To "tylko" 54 proc. zapisanego w nowelizacji ustawie budżetowej deficytu w wysokości 240 md zł. Żeby więc zrealizować plan, rząd musiałby zwiększyć wydatki do końca roku aż o 110 mld zł.
Ekonomiści wskazują jednak, że to jest możliwe. Ostatnie lata pokazywały bowiem, że grudzień potrafi wygenerować wysokie deficyty. W 2021 roku było to na przykład 77 mld zł. Taki skok będzie jednak wymagał kilku "sztuczek".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pieniądze na wydatki przyszłoroczne?
Jak wskazuje "Rzeczpospolita", w relacji do planu najsłabiej wyglądają nakłady na obronę, ochronę zdrowia, kulturę czy ubezpieczenia społeczne. Resort finansów może przyspieszyć ich realizację np. poprzez zachęcanie resortów do szybszego dokonywania niezbędnych zakupów. Możliwe jest także przeniesienie części płatności na przyszły rok, choć zaliczone one będą na konto tego roku - tak już często robiono w przeszłości.
"Rzeczpospolita" wskazuje też, że rząd może zasilić środkami niewykorzystanymi różne fundusze lub też przekazać jednostkom budżetowym i państwowym spółkom obligacje skarbowe.
Gazeta zaznacza, że takie zarządzanie wydatkami było krytykowane przez opozycję w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości. Potępiała to też Najwyższa Izba Kontroli. Ale niewykluczone, że rząd chce w ten sposób "odciążyć" przyszłoroczny budżet.
- Wykonanie po październiku nie wskazuje na bardzo napiętą sytuację budżetową, co może sugerować, że planowana nowelizacja, która zwiększy deficyt wobec października o ponad 100 mld zł, może być elementem międzyokresowego zarządzania wynikiem budżetu – dodaje - przekazał główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak.
Domański musi pogodzić trzy rzeczy
Rafał Benecki z ING BSK z kolei wskazuje, że minister Andrzej Domański w ten sposób próbuje pogodzić trzy istotne kwestie: przyszłoroczne wybory prezydenckie, które mogą "zwiększyć apetyt" na wzrost wydatków, presję ze strony rynku finansowych oraz oczekiwania Komisji Europejskiej, która naciska na redukcję deficytu.
"Rzeczpospolita" wskazuje, że gdyby rząd zdecydował się oszczędzać, to na koniec roku wydatki mogłyby być mniejsze od planowych o 30 mld zł. Ale nowelizacji budżetu i tak nie udałoby się uniknąć - dochody z podatków są bowiem niższe od oczekiwanych. To efekt m.in. zmian w przepisach czy wydłużenia terminów płatności w związku z powodzią.
Czytaj więcej:
Źródło: "Rzeczpospolita"